Niektórzy na opozycji – ci, którzy chcą być łaskawi dla neosędziów, oraz ci, którzy z nadzieją witają projekt Andrzeja Dudy – zdają się krzyczeć: głosujcie na nas, bo traktujemy praworządność jak ladacznicę, ale za to niezwykle elegancką! To droga pół-PiS-u, przeciw demokracji i przeciw wartościom – pisze Kronikarz
Co z tą opozycją? Opozycja jest podzielona nie tylko w sprawie tego, czy być anty-PiS-em, czy może być trochę w ciąży i udawać, że w Polsce trwa normalny spór w niezagrożonym autokracją systemie – czy iść wspólnie, czy osobno – ale także w kwestii sposobu na przywrócenie w naszym kraju praworządności.
O ile większość podmiotów opozycyjnych rozumie, że w tej kwestii każdy kompromis byłby kompromisem zgniłym oraz że na zrujnowanym fundamencie demokracji nie można robić zwykłej polityki, o tyle
mniejszość (głośna) chce być pobłażliwa dla neosędziów i z nadzieją patrzy na prezydencki projekt, który nadaje się do kosza.
Tych słów – „nadaje się do kosza” – użył w niedawnej rozmowie z nami mec. Michał Wawrykiewicz z Wolnych Sądów, jeden z twórców złożonego do Sejmu partyjno-obywatelskiego projektu ustawy, która ma zlikwidować neo-KRS, usunąć z systemu wadliwie wybranych sędziów, przeprowadzić konkursy na sędziowskie wakaty, czyli doprowadzić do – jak mówił nasz rozmówca – „implementacji kilkunastu wyroków europejskich trybunałów, które dotyczą naruszeń praworządności w naszym kraju”.
Mówił też, że projekt prezydencki nie spełnia warunków, które nakreśliły europejskie trybunały w swoich orzeczeniach. Jest to więc projekt, który co najwyżej pudruje ranę, ale jej nie leczy, który jest iluzją naprawy, lecz nie naprawą. Podobnie jak sławne „dwa weta”, w które także uwierzyli naiwni lub niedowidzący, ale które zatrzymały jedynie protesty, choć nie zatrzymały destrukcji Sądu Najwyższego.
Tymczasem z prac nad projektem Porozumienia dla Praworządności wycofały się Polska 2050 oraz PSL. Zapewne licząc na to, że będąc w tej sprawie opozycją do opozycji, zdołają się odróżniać i uwieść część umiarkowanego i/lub umiarkowanie pisowskiego elektoratu.
To trochę tak, jakby Hołownia i Kosiniak-Kamysz pragnęli powiedzieć, że konstytucję można sobie trochę podeptać,
można minimalnie zdewastować umowę społeczną, można prawo i trójpodział władzy traktować jak plastelinę, bo tak naprawdę liczy się jakiś mglisty zysk polityczny.
Głosujcie na nas, przecież bezprawie to „spór prawny”! Głosujcie na nas, bo jesteśmy takimi samymi relatywistami jak PiS, tylko mniej! Głosujcie na nas, bo traktujmy praworządność jak ladacznicę, ale za to niezwykle elegancką! – zdają się krzyczeć.
Takie miraże kończą się tam, gdzie zaczyna się twarda rzeczywistość. Niedawne badania pokazały, że tylko 3 proc. elektoratu PiS za partię drugiego wyboru uważa formację byłego showmana telewizyjnego. Okazało się także, że
znacząca większość wyborców opozycyjnych chce głosować na jedną listę.
Ci sami wyborcy pamiętają zapewne, że wszystko zaczęło się od niewydrukowania przez Beatę Szydło wyroku prawdziwego Trybunału Konstytucyjnego, od nieprzyjęcia przez Andrzeja Dudę przysięgi od legalnie wybranych sędziów, od wprowadzenia do systemu dublerów, od systemowego łamania polskiej konstytucji. Byłoby fatalnie dla demokratycznej Polski, gdyby im to zapomniano.
Cóż, poziom współczesnej polskiej polityki to poziom placu zabaw. Po stronie władzy przebieranka w systemowych kłamczuchów typu „to nie ja, to on”, po stronie opozycji – poza wyjątkami potwierdzającymi regułę – rozwrzeszczane łobuziaki, które w obronie wiaderka budują fortece z piasku, rzucają w siebie kamyczkami i gotowe są za okruszek uznania sprzedać twarde wartości państwa prawa, zniszczone przez PiS. To chyba jednak dobrze, że są to
okazy niskoprocentowe.
Tymczasem bez rozliczenia bezprawia po wyborach, bez przywrócenia konstytucyjnych reguł, bez odnowienia umowy społecznej Polska już zawsze będzie skaleczona perwersyjnym nihilizmem. Na pewno nie będzie cywilizowaną demokracją w stylu zachodnim.
Kronikarz
Zdjęcie główne: Transparent sfotografowany podczas jednej z demonstracji przeciw władzy, Fot. Flickr/PO