Kiedy Małgorzata Kidawa-Błońska skrytykowała niektórych polityków parlamentarnej lewicy za to, że zaoferowali Kaczyńskiemu pomocną dłoń w sprawie gigantycznego podniesienia składek na ZUS, aby PiS mogło mieć finansowe rezerwy na dalszą polityczną korupcję w roku wyborów prezydenckich, Adrian Zandberg, Marcelina Zawisza i cała reszta zrewitalizowanych przez Włodzimierza Czarzastego zombies po partii Razem zastosowali wobec niej praktykę Rydzyka i Jędraszewskiego – pisze Cezary Michalski

Ci ostatni, zawsze kiedy krytykowano pedofilię niektórych księży i krycie ich przez niektórych biskupów, grzmieli w odpowiedzi: „Obrażacie miliony wierzących Polek i Polaków! Przeproście! Na kolana!”. Dziś Zandberg, Zawisza i ich internetowi trolle zagrzmieli: Małgorzata Kidawa-Błońska obraziła dwa miliony Polek i Polaków głosujących na lewicę w Polsce! Niech przeprosi! Niech klęka!

Otóż nie, Małgorzata Kidawa-Błońska – mówiąc: „Jeśli poprą projekt PiS, to znaczy, że są nic niewarci” – skrytykowała konkretnie Zandberga i Zawiszę. A jeśli Zandberg i Zawisza nadal nie rozumieją, że krytyka dotyczy ich, a nie ich wyborców, to powtórzę myśl Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w wersji może nieco bardziej bezpośredniej.

To Zandberg i Zawisza pomagając dziś Kaczyńskiemu efektywnie niszczyć w Polsce zarówno lewicę, jak też demokrację w ogóle, zdradzają elektorat lewicy i są „nic niewarci”. To oni są najbardziej fatalnymi reprezentantami wszystkiego, co powinno być w Polsce wartościami lewicy – a więc obrony kobiet, obrony mniejszości, obrony demokracji, obrony praworządności.

Pomysł Zandberga, by przylepiając się do prawicowych populistów „uzupełnić” PiS-owski projekt realnego gigantycznego podniesienia ZUS-owskiej daniny „gwarancją”, że te pieniądze – rzekomo pobierane na emeryturę – nie wrócą nigdy w formie emerytury do ludzi, którym je zabrano, jest oczywiście odarciem PiS-owskiego pomysłu z typowej dla Kaczyńskiego hipokryzji.

Reklama

PiS też nie zamierza tych pieniędzy składkowiczom zwracać. Chce z nich zrobić krótkoterminową rezerwę do wydania na swoją korupcję wyborczą. W konsekwencji wypchnięcia przez PiS z rynku pracy, zdemotywowania milionów Polaków i Polek do dłuższej pracy albo do pracy w ogóle, zadłużenie ZUS będzie rosnąć. A PiS wiedząc, że katastrofy powszechnego systemu emerytalnego nie da się uniknąć, będzie się na tych dodatkowo zabranych Polakom pieniądzach uwłaszczało, ewentualnie będzie jakąś ich część „darowało” wybranym przez siebie grupom społecznym, żeby kupić ich głosy w kolejnych wyborach (ot, zwyczajna Wenezuela, Zandberg i Zawisza to lubią, a ja wręcz przeciwnie).

Ale Kaczyński (który nie jest ani lewicowcem, ani prawicowcem, ale nihilistą dobrze znającym swój społeczny „target”) przynajmniej udaje, że podniesienie składek od wyższych pensji zaowocuje podniesieniem wyższych emerytur.

Adrian Zandberg i Marcelina Zawisza z prostotą cechującą wszystkich fanatyków oświadczają, że poprą PiS, jeśli zagwarantuje, że podniesiona składka ZUS-owska będzie już bez żadnych dwuznaczności po prostu kolejnym gigantycznym podatkiem od wynagrodzeń.

Adrian Zandberg nie jest socjaldemokratą. Jeśli chodzi o poglądy społeczno-ekonomiczne jest bliżej Warufakisa, Die Linke i różnych innych populistycznych lub neokomunistycznych ugrupowań z Europy Zachodniej i Południowej. W przeciwieństwie do socjaldemokracji lewica populistyczna jest toksyczna nawet w krajach bogatych, czasem byłych imperiów, które przez wieki gromadziły swoje finansowe rezerwy, więc teraz mogą je wydawać i dzielić. Polska przez ostatnie kilkaset lat nie była jednak imperium, ale łupem imperiów (Kaczyński przynajmniej to wie, więc kłamie świadomie, Zandberg może tego nawet nie wiedzieć, tak dalece jest w polskiej rzeczywistości kosmitą). Zatem nie mamy rezerw, jesteśmy wciąż krajem na dorobku.

Stary dogmat bolszewickiej ekonomii „grab nagrabione” gospodarkę każdego kraju po jakimś czasie doprowadziłby do upadku. Jednak w takim kraju jak nasz jest pomysłem gwarantującym samobójstwo szybkie i bolesne.

Dlaczego jednak do tego cyrku włączył się – choć bez entuzjazmu – Włodzimierz Czarzasty? On sam jest raczej spadkobiercą „trzeciej drogi” – na Zachodzie Blaira i Schroedera

(obaj ci politycy wcale nie byli „czarnymi ludami”, nawet Schroeder, zanim został lobbystą Putina, zreformował rynek pracy w Niemczech tak efektywnie, że Merkel korzystała z tego przez parę kadencji). W Polsce „trzecią drogę” reprezentowali Leszek Miller (obniżający CIT) i Aleksander Kwaśniewski. Czarzasty ich wspierał, a później kontynuował ich „trzecią drogę” zarówno jako polityk, jak też jako przedsiębiorca prywatny.

Czemu zatem dziś Czarzasty udaje populistę, jakby miał rzeczywiście poglądy Zandberga? Wydaje się, że on raczej próbuje w ten sposób przypomnieć o sobie Grzegorzowi Schetynie. I o tym, że jego zdaniem Schetyna popełnił błąd, nie zabierając go na pokład częściowo choćby zjednoczonej opozycji. Dla Czarzastego projekt Lewicy Razem nie jest jednak, jak dla Zandberga, projektem ideologicznego fanatyka, ale pomysłem z poziomu politycznego pragmatyzmu.

On daje do zrozumienia, że trzeba z nim rozmawiać. I sądzę, że rozmawiać z nim rzeczywiście należy – w Senacie i w Sejmie.

Wchłanianie Wiosny przez SLD jest najlepszą informacją, jaka dociera z wnętrza parlamentarnej lewicy. Czarzasty w realnym boju o panowanie nad polityczną instytucją wygrywa z Zandbergiem przez nokaut. Tym bardziej błędem jest pozwalanie, żeby język całej formacji był przejmowany przez Adriana Zandberga czy Marcelinę Zawiszę. To definitywnie odpiłuje lewicę od klasy średniej, a do wsi czy do narodowej młodzieży chodzącej w Marszu Niepodległości lewica w Polsce przez długie jeszcze lata nie ma żadnej szansy chociażby się zbliżyć (chyba że na odległość rzutu kamieniem, i to raczej w stronę zwolenników lewicy).

Sądzę, że Włodzimierz Czarzasty wie to wszystko lepiej ode mnie. Dlatego bardzo mnie ciekawi, na jakie jeszcze szaleństwa pozwoli Zandbergowi z sferze ideologicznej „nadbudowy”, żeby w tym samym czasie wybrać mu instytucjonalną partyjną „bazę” do ostatniego człowieka.

Cezary Michalski
Autor jest publicystą tygodnika „Newsweek”


Zdjęcie główne: Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń, Adrian Zandberg, Fot. Flickr/Lewica Razem-Partia Razem/Paweł Wiszomirski (Lewica Razem), wolna licencja

Reklama