Od 1991 roku nie było w tym kraju tak licznych protestów. Te dni to najważniejsze obywatelskie doświadczenie tego pokolenia. Na Białorusi nic już nie będzie takie samo – mówi nam Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej, który obserwował wydarzenia na Białorusi. – Społeczeństwo wie, pod jaką presją była Ciechanouska, rozumie ją i po prostu robi swoje – dodaje

JUSTYNA KOĆ: Od soboty przebywał pan na Białorusi. Jak wygląda w tej chwili sytuacja, gdzie pan był i czy był pan bezpieczny?

MICHAŁ SZCZERBA: Byłem w centrum Mińsku, w środku wydarzeń. Byłem bezpieczny w tym sensie, że starałem się obserwować protesty z bezpiecznej odległości. To była ważna obserwacja uczestnicząca. Choć były nieoczekiwane sytuacje, gdzie musieliśmy uciekać razem z polskimi dziennikarzami i fotoreporterami przed oddziałami OMON-u.

Po trzech pierwszych nocach obywatelskich protestów zostało zatrzymanych na Białorusi 6 tysięcy osób. Od 1991 roku nie było w tym kraju tak licznych protestów. Te dni to najważniejsze obywatelskie doświadczenie tego pokolenia. Na Białorusi nic już nie będzie takie samo.

Reklama

Uczestnikami protestów są głównie młode osoby. Pochodzą z różnych grup społecznych. Wśród tych tysięcy zatrzymanych są studenci, dzieci robotników, ale też nomenklatury. Obrazy pokazujące nieproporcjonalne użycie przemocy wobec tych dzieciaków będą mitem dla dalszego oporu obywatelskiego.

W Mińsku jest ponad 200 rannych, to poważne obrażenia, bo przecież użyto broni gładkolufowej i granatów hukowo-błyskowych, armatek wodnych i gazu. W poniedziałek w nocy w centrum Mińska zbudowano barykadę, przy której odbywała się, można powiedzieć, regularna bitwa. Jest pierwsza potwierdzona ofiara śmiertelna. Przedstawiona przez MSW wersja wydarzeń mówiła o osobie z niezidentyfikownym materiałem wybuchowym, który wybuchł jej w ręku. Dziś wiemy, że to kłamstwo władzy. Ofiara próbowała chronić innych, podnosząc i odrzucając granat wymierzony przez OMON w protestujących, od którego sam zginał. Mieszkańcy Mińska oddają mu hołd, składając kwiaty i znicze w miejscu jego śmierci.

Czy w Mińsku toczy się życie, czy to dziś „strefa działań wojennych”?
Przede wszystkim panuje chaos. Od południa w niedzielę władza odcięła Internet na terenie kraju. Nieliczni mieli komunikator Telegram, którego ze względu na specyficzne ustawienia nie udało się władzy odłączyć. Miliony Białorusinów i Białorusinek nie mogło wykonywać podstawowych czynności, takich jak wysyłanie maili, korzystanie z portali społecznościowych, to działanie miało uniemożliwić komunikację wśród protestujących.

Kto głównie protestuje?
To protesty międzypokoleniowe, choć

największy ciężar biorą na siebie młodzi ludzie. Gdy tylko zbliża się zmrok, wychodzą protestować. Robią to za zgodą swoich rodziców i dziadków.

To przypomina sytuację, którą obserwowałem 9 sierpnia przed komisjami wyborczymi. Widziałem całe rodziny idące na wybory, trzy pokolenia razem. Wszyscy na ręku mieli zawiązane białe wstążki jako znak poparcia dla Swietłany Ciechanouskiej.

Przez chwilę nie było wiadomo, gdzie znajduje się liderka opozycji, dopiero wieczorem okazało się, że jest na Litwie. Jak to zostało przyjęte?
Rzeczywiście nie było przez kilka godzin kontaktu ze Swietłaną Ciechanouską. W poniedziałek poszła złożyć protest wyborczy w towarzystwie swojego prawnika. Gdy weszła do Centralnej Komisji Wyborczej, w środku odcięto od niej prawnika, a sama Ciechanouska na kilka godzin zniknęła. Prawdopodobnie została zatrzymana i oddane w ręce białoruskiego KGB. Mówi się, że pokazano jej rzeczy straszne. Zdjęcia i nagrania jej męża Sierghieja z więzienia, który miałby być poddawany torturom, ale również jej dzieci. Ciechanouskiej wydawało się, że jej dzieci są bezpieczne poza Białorusią, ale mogło być tak, że dowiedziała się, że służby doskonale wiedzą, gdzie one przebywają. Groźbami i szantażem została zmuszona też do odczytania oświadczenia apelującego o wstrzymanie protestów. Nagranie upubliczniła władza. Następnego dnia litewski minister spraw zagranicznych poinformował, że niedoszła prezydent jest bezpieczna na Litwie. Na granicę została również odwieziona szefowa jej kampanii, która już w sobotę została zatrzymana.

Społeczeństwo wie, pod jaką presją była Ciechanouska, rozumie ją i robi po prostu swoje.

Protestuje Mińsk, a jak reszta kraju?
Protestuje cała Białoruś, wszystkie ośrodki miejskie. W wielu miejscach we wtorek rozpoczął się obywatelski strajk w zakładach przemysłowych i produkcyjnych. Załogi przedstawiają postulaty o charakterze politycznym. W zakładach elektromechanicznych załoga dała dyrekcji ultimatum, aby uwolnić wszystkich zatrzymanych i przeprowadzić wolne wybory. Stanęła również cukrownia koło Brześcia, zakłady produkujące margarynę. Jest coraz więcej takich przykładów. Z jednej strony mamy strajki w zakładach, a z drugiej protesty uliczne każdego wieczora.

W poniedziałek w Mińsku monitorowałem sytuację jeżdżąc samochodem z przewodnikami i w pięciu różnych częściach Mińska odbywały się niezależne protesty. Nad bezczelnym fałszerstwem wyniku wyborów ludzie nie mogą przejść do porządku dziennego. Gdyby ich głosy zostały uczciwie policzone, wygrałaby Ciechanouska. Podanie przez władzę 80 proc. poparcia dla Łukaszenki było szokiem, choć żadne wybory na Białorusi od dwóch dekad nie były wolne i uczciwe. Bo przecież mamy do czynienia z najbardziej znienawidzonym politykiem na Białorusi. Miński taksówkarz mówił do mnie w poniedziałek rano, że nie zna osobiście nikogo, kto by głosował na prezydenta.

Pierwszy raz mamy sytuację, że nie tylko w Mińsku, ale też w Pińsku, Grodnie, Brześciu, Baranowiczach, Borysewie wybuchały protesty.

W Brześciu OMON do pomoc wezwał wojsko, prawdopodobnie pograniczników, którzy odmówili udziały w pacyfikacji, kiedy zobaczyli, jak duża jest skala protestujących.

Czy pana zdaniem te protesty mogą coś zmienić?
Byłbym bardzo ostrożny w pisaniu optymistycznych scenariuszy. Dla tych młodych, którzy po raz pierwszy wzięli udział w wyborach, to, co się dzieje od kilku dni, a wcześniej to, co działo się w czasie kampanii Ciechanouskiej, to pokoleniowy moment zwrotny. Obywatelsko dojrzeli jakby szybciej. Sytuacja zmusiła ich do odważnej postawy, nie chcą być dalej upokarzani. Walczą o obywatelską godność i nowe, uczciwe wybory.

Protestujący nie są uzbrojeni. To pokojowy protest. Ale choć to nierówna walka, to jej skala przeraziła władzę. Te siły OMON-u, specjalnych oddziałów milicji okazały się niewystarczające i nieskuteczne. Nie jest wykluczone wprowadzenie godziny milicyjnej lub nawet stanu wyjątkowego. Europa i świat musi mieć świadomość, że Łukaszenka to uzurpator, bez mandatu do pełnienia funkcji prezydenta.

Wolny świat nie może pozostawić wolnych ludzi na Białorusi samym sobie.

Potrzebne nie tylko gesty, ale realne polityczne inicjatywy międzynarodowe, które zmuszą do zaprzestania użycia siły i przemocy, a później zapewnią wolne i uczciwe wybory.


Zdjęcie główne: Michał Szczerba i Swiatłana Cichanouska, Fot. Michał Szczerba

Reklama