Prawda nie leży pośrodku. Prawda leży tam, gdzie leży. Rolą dziennikarza i publicysty jest podawanie prawdy społeczeństwu.

Tu nie chodzi o poglądy. Posiadanie różnych poglądów przez różnych ludzi jest czymś oczywistym i bezdyskusyjnym. Chodzi o to, że wspólnym mianownikiem dla lewicowców, liberałów, konserwatystów, chadeków powinny być zasady demokratycznego państwa prawa. Szacunek dla podstawowych standardów demokracji jest obowiązkiem wszystkich, niezależnie od poglądów. Szczególnym obowiązkiem dziennikarzy i publicystów jest podawanie prawdy.

Tymczasem w obliczu bezprecedensowego łamania konstytucji, które ma miejsce w Polsce od listopada 2015 roku, część polskich dziennikarzy i publicystów cofa się przed nazwaniem tego po imieniu, powołując się na zasadę bezstronności.

Obserwujemy przypadki przemilczania, niedopytywania, bagatelizowania lub “uzupełniania” informacji o przykłady z przeszłości, często nieadekwatne, które miałyby rzekomo bilansować podaną wiadomość, stworzyć fałszywą symetrię poprzez sugerowanie, że podobne rzeczy już się działy w przeszłości.

W ten sposób dziennikarze starają się osłabić moc własnego przekazu po to, by odsunąć od siebie ewentualne oskarżenia o stronniczość lub o wspieranie opozycji.

Reklama

Taka próba symetrycznego rozdawania razów, po równo, niezależnie od tego, jaki jest stan faktyczny, zyskała już miano symetryzmu. Koncept ten opiera się na założeniu, że prawda leży zawsze pośrodku, i nawet jeśli obecne władze daleko przekraczają dopuszczalne standardy, to należy podążać za nimi, aby nie utracić pozycji leżącej w równej odległości pomiędzy stronami konfliktu.

Przypomnijmy sentencję już klasyczną: prawda nie leży pośrodku. Prawda leży tam, gdzie leży. Rolą dziennikarza i publicysty jest podawanie prawdy społeczeństwu. Źle rozumiana zasada bezstronności prowadzi do nieuczciwości intelektualnej, do niepodawania całej prawdy lub wykrzywiania prawdy po to, by wykazać się rzekomą bezstronnością, by zaistnieć na rynku dziennikarskim jako obiektywny, rzetelny, wyważony, daleki od skrajności publicysta.

Nazywanie łamania prawa łamaniem prawa jest w tym sposobie rozumowania oceniane jako opowiedzenie się po jednej ze stron sporu politycznego. Naszym zdaniem, nie jest.

Jest opowiedzeniem się po stronie zasad wyrażonych między innymi w konstytucji naszego kraju. I po stronie przyzwoitości. Zakrawa na ironię, że symetryści potrafią nawet występować z pozycji wysokomoralnych i krytykować oraz pouczać tych, którzy próbują nawoływać do przestrzegania standardów.

W ujęciu funkcjonalnym (bo na pewno nie intencjonalnie) taka postawa oznacza wspieranie polityków, którzy naruszają prawo i standardy, bowiem nie liczą oni na nic innego niż właśnie uznanie, że ich działania mieszczą się w nawiasie dopuszczalnych, demokratycznych procedur politycznych. W ten sposób szukają alibi, świadków, którzy by zeznali przed społeczeństwem, że to, co robią, jest w zasadzie zwykłą polityką, taką samą jak w całym okresie po 1989 roku. Dzięki temu zyskują rozgrzeszenie i otwartą furtkę do następnych nielegalnych lub po prostu niegodziwych działań rozmontowujących polską demokrację.

Dziennikarze i publicyści są czwartą władzą. To nie tylko prawo, ale i ogromny obowiązek wobec czytelników, słuchaczy i widzów.

Kto powołując się na źle rozumianą zasadę bezstronności dystansuje się od powinności informowania, a nawet alarmowania społeczeństwa wtedy, gdy to niezbędne, staje się automatycznie współuczestnikiem przez zaniechanie procesu naruszania fundamentów państwa prawa.

W przypadkach jednoznacznych należy się zachowywać jednoznacznie.

Renata Kim
Przemysław Szubartowicz
Bartosz T. Wieliński
Marcin Wojciechowski


Zdjęcie główne: Marcin Wojciechowski, Bartosz T. Wieliński, Renata Kim, Przemysław Szubartowicz; Fot. Renata Zawadzka-Ben Dor

Zapisz

Reklama

Comments are closed.