Jestem jednak przekonany, że nie dojdzie do uchwalenia tego projektu. To byłoby uderzenie w wolność mediów w Polsce tak ewidentne, że nie da się tego ograć PR-em. Pan Morawiecki i Suski mogą opowiadać sobie, co chcą, ale wszyscy dokładnie wiedzą, o co chodzi. W dodatku to jest wrogi akt wobec naszego najważniejszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych – mówi nam Krzysztof Luft, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. I dodaje: – To, że Krajowa Rada nie podejmuje żadnej decyzji, ani na tak, ani na nie, dla mnie jest łamaniem prawa. Nie może tak być, żeby wnioskodawca w nieskończoność czekał na rozpatrzenie wniosku. Gdyby decyzja miała być negatywna, to wnioskodawcy pozostaje jeszcze droga sądowa, ale wobec braku jakiejkolwiek decyzji organu nie ma żadnej możliwości. I zdaje się, że chodzi o to, aby jak najdłużej trzymać wnioskodawcę w niepewności, aby nie miał już potem czasu na działania czy zwrócenie się do sądu
JUSTYNA KOĆ: W nocy wpłynął do Sejmu projekt poselski KRRiTV, gdzie czytamy, że „wolą ustawodawcy jest, aby spółki z siedzibą w Polsce nie mogły być kontrolowane przez podmioty spoza Unii”. To zmiana wymierzona w TVN?
KRZYSZTOF LUFT: To jest oczywiste, bo to jest spółka kierowana przez podmiot europejski, ale wiadomo, że jest tu też kapitał amerykański. Myślę zresztą, że nikt tego nie ukrywa, że chodzi właśnie o TVN. Takie opowiadanie, że tu chodzi o Rosjan albo Arabów, to jest jakaś brednia.
„Wyobraźmy sobie sytuację, że jakieś medium w Polsce (…) miałoby być kupione przez podmiot rosyjski, chiński czy z krajów arabskich. Czy chcielibyśmy mieć wtedy jako obywatele prawo powiedzieć nie?” – mówił pytany o projekt premier Morawiecki.
Nie widzę powodu, dla którego Rosjanie mieliby przejmować jakieś polskie medium i wydawać chociażby rubla na inwestowanie w to, bo
nasze media publiczne w sposób niezwykle skuteczny i bezkosztowy z punktu widzenia Rosji realizują propagandę Putina.
Od wielu miesięcy toczy się przecież postępowanie administracyjne w sprawie rekoncesji dla TVN24. To postępowanie trwa już 15 miesięcy, to jest absolutny rekord świata! Tak długie postępowanie o rekoncesję, w dodatku programu satelitarnego, któremu koncesja nie została przydzielona w drodze konkursu, to jakiś absurd. Nie ma banalniejszego postępowania i w normalnym trybie powinno być zrealizowane tak jak przewiduje KPA, czyli w 30 dni. Gdyby koniecznie chcieć się uprzeć i oczekiwać jakichś dodatkowych dokumentów, to ten proces może się nieco wydłużyć, ale na pewno nie o tak długi okres.
To, że Krajowa Rada nie podejmuje żadnej decyzji, ani na tak, ani na nie, dla mnie jest łamaniem prawa. Nie może tak być, żeby wnioskodawca w nieskończoność czekał na rozpatrzenie wniosku. Gdyby decyzja miała być negatywna, to wnioskodawcy pozostaje jeszcze droga sądowa, ale wobec braku jakiejkolwiek decyzji organu nie ma żadnej możliwości. I zdaje się, że chodzi o to, aby jak najdłużej trzymać wnioskodawcę w niepewności, aby nie miał już potem czasu na działania czy zwrócenie się do sądu.
Co, jeżeli rzeczywiście KRRiTV nie przedłuży TVN24 koncesji? Czy dzień po terminie telewizja przestanie nadawać?
Przyznam, że nie wiem, bo takiej sytuacji jeszcze nigdy nie było. Natomiast nie wykluczałbym takiego scenariusza, bo
ta władza jest zdolna do wszystkiego.
Ta cała sprawa przedłuża się tak z dwóch powodów. Rada nie może podjąć decyzji odmownej, bo zdają sobie sprawę, że nie ma podstaw do tego w najmniejszym stopniu. Robi to, bo albo dostała taki przykaz z Nowogrodzkiej, albo jej członkowie są psychologicznie niezdolni do tego, aby podnieść rękę za przedłużeniem koncesji dla tego znienawidzonego i uważanego za narzędzie szatana podmiotu, jakim jest TVN24. Podniesienie reki za przedłużeniem tej koncesji to dla nich jak przejście przez bramę piekieł. To jest niepojęte.
Niepojęte w demokratycznym świecie?
Chyba w normalnym świecie. Od tego jest ten organ, aby podejmować decyzje administracyjne w sprawach koncesyjnych. Nie może nie podejmować żadnej decyzji, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Jeżeli podejmie decyzję o odmowie rekoncesji, to wnioskodawca może się do tego odnosić. Teraz nie może pójść do sądu, bo nie ma z czym.
A jeżeli wejdą nowe przepisy?
To chyba ma wymuszać na nadawcy, żeby sprzedał udziały w swoich spółkach. Jestem jednak przekonany, że nie dojdzie do uchwalenia tego projektu. To byłoby uderzenie w wolność mediów w Polsce tak ewidentne, że nie da się tego ograć PR-em. Panowie Morawiecki i Suski mogą opowiadać sobie, co chcą, ale wszyscy dokładnie wiedzą, o co chodzi. W dodatku to jest wrogi akt wobec naszego najważniejszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych.
Czy rzeczywiście chodzi o TVN, bo słychać komentarze, że może PiS chciał przykryć powrót Tuska?
Być może, ale to są rozpaczliwe ruchy PR.
Przecież Donald Tusk może się pięknie włączyć w tę sytuację i podejrzewam zresztą, że to zrobi.
Z analizy Press-Service Monitoring Mediów wynika, że „Wiadomości” TVP najwięcej uwagi poświęcają trzem politykom: prezydentowi, prezesowi PiS i premierowi. Badania dotyczą oczywiście I kwartału 2021. Jak pan to skomentuje?
Media, nie tylko publiczne zresztą, zawsze więcej uwagi poświęcają rządzącym i jest to zrozumiałe, natomiast to, co stało się po roku 2016, to jakieś gigantyczne przegięcie. Media publiczne zajęły się nie informowaniem o działaniach władzy, a robieniem jej propagandy. Zresztą sami tego nie ukrywają i jasno mówią, że ten przechył pozytywny w kierunku rządzących jest specjalnie robiony i dobrze, bo jest wreszcie pluralizm.
A to wcale nie jest dobre, a przede wszystkim jest niezgodne z ustawą. Pamiętam badania, które były wykonywane przed rokiem 2016, które pokazywały, że mieliśmy mniej więcej równowagę w czasie antenowym między główną partią rządzącą, czyli PO, a PiS-em. Wiadomo, że jakaś część uwagi była poświęcona działaniom rządu, ale utrzymywało się to w rozsądnych proporcjach. Po roku 2015 nastąpiło takie przegięcie, że te wykresy dotyczące czasu poświęconego na partię rządzącą, rząd, prezydenta to wielkie słupy i maleńkie słupki przy tych dotyczących opozycji.
Ostatnio rekordy popularności w „Wiadomościach” i TVP Info bije Donald Tusk, który jest przedstawiany tam wręcz jako „ukryta opcja niemiecka”.
Rzeczywiście teraz media publiczne zaczęły poświęcać wiele uwagi Donaldowi Tuskowi, ale trudno powiedzieć, że to jest relacjonowanie tego, co robi, a jakaś kolejna nagonka i szczucie, które sięga do tych samych obrzydliwych metod, które były wielokrotnie stosowane.
To ordynarna propaganda, aby odwoływać się do najgorszych emocji i wzbudzać je w ludziach, którzy łatwo przyjmują narracje mediów.
Sam ostatnio słyszałem głośną rozmowę sąsiadów o tym, że Tusk to zdrajca, wstrętny Niemiec, który gada po niemiecku i chce wszystko, co polskie, oddać Niemcom. Padały naprawdę brutalne słowa, łącznie z hasłami o wieszaniu na gałęzi. Te osoby całą wiedzę czerpią z publicznej telewizji. W tej rozmowie zobaczyłem czyste zło i oddziaływanie tej propagandy, której celem jest właśnie to, aby zwykłych ludzi nakręcać i rozbudzać w nich nienawiść. To przerażające. To są wzorce co najmniej ze stanu wojennego.
Zdjęcie główne: Wóz TVN, Fot. Wikimedia Commons; zdjęcie w tekście: Krzysztof Luft, Fot. Facebook/krzysztof.luft.7