TVP z lubością pokazuje Donalda Tuska rozmawiającego kiedyś z Putinem. To propaganda dla idiotów. Gdyby przyjąć zasadę, że nie rozmawiamy nawet z poplecznikami Putina, to nie rozmawiajmy z Orbánem, Kaczyńskim, Morawieckim, Rydzykiem i Ziobrą, bo ci ostatni, mimo zmiany retoryki, nadal prowadzą, tak jak Putin, krucjatę przeciw Unii Europejskiej – pisze Krzysztof Łoziński

Politycy różnych krajów muszą rozmawiać z politykami innych krajów, nawet jeśli są to odrażające postacie. Muszą, miedzy innymi dlatego, by nie dopuszczać do wojen. Czasem muszą z takimi postaciami negocjować nawet podczas wojny. Te rozmowy wcale nie oznaczają dla nich poparcia. Istotne nie jest to, czy się rozmawia, tylko jak i o czym.

Morawiecki chrzani, że „nie negocjuje się z Hitlerem”. Nieprawda. Polski minister Beck rozmawiał z Hitlerem i niemieckim ministrem Ribbentropem

przed 1 września 1939 roku. Dlaczego? Dlatego, że trzeba było zrobić wszystko, by uniknąć wojny. Podobnie Macron rozmawia z Putinem, by skłonić go do choćby drobnych ustępstw.

Nawet państwa prowadzące ze sobą wojnę cały czas prowadzą bezpośrednie, lub pośrednie, negocjacje, tak jak Ukraina z Rosją. Gdyby przyjąć w dyplomacji metodę, że nie rozmawiamy w ogóle z różnymi potworami, to trzeba by nie rozmawiać mniej więcej z połową głów państw świata. Xi Jinping, Łukaszenka, Erdoğan, Asad i jeszcze paru to wcale nie mniejsze potwory niż Putin, tylko mają mniejsze pole do popisu albo świat mniej o nich wie (to dotyczy głównie Xi Jinpinga i jego poprzedników).

Reklama

Gdyby przyjąć zasadę, że nie rozmawiamy nawet z poplecznikami Putina, to nie rozmawiajmy z Orbánem, Kaczyńskim, Morawieckim, Rydzykiem i Ziobrą, bo ci ostatni, mimo zmiany retoryki, nadal prowadzą, razem z Putinem, krucjatę przeciw Unii Europejskiej.

Możemy mieć za chwilę potężny kłopot, gdyby wybory prezydenckie we Francji wygrała Marine Le Pen. I co, mamy wtedy nie rozmawiać z prezydent Francji? Panie Morawiecki, panie Kurski (Jacku), toż to wasza kumpela.

Zły nie jest sam fakt rozmawiania, złe jest knucie z Putinem, jak rozwalić Europę. A to robili Orbán, Kaczyński, Salvini, Le Pen. I robili to jeszcze na kilka dni przed atakiem Rosji na Ukrainę.

Ja też kiedyś rozmawiałem z Ławrowem. Tak, bo jako dziennikarz i reporter musiałem czasem rozmawiać nawet z takim postaciami, że po rozmowie miałem ochotę wymiotować. Zresztą Ławrow wówczas zręcznie ukrywał prawdziwą twarz. Uchodził za dyplomatę z zupełnie innej bajki, niż Putin, za światowca. Pamiętam, jak jakieś trzy lata temu

prof. Dziak powiedział mi: zobacz, jak nisko upadł Ławrow. Bo już wtedy Ławrow coraz bardziej identyfikował się z kursem Putina.

Nawiasem mówiąc, pewnie bym zwymiotował, gdybym musiał rozmawiać z Czarnkiem, Kowalskim, Wójcikiem i jeszcze paroma. Rozmawiałem kiedyś w telewizji z Ziobrą, ale tak go pozamiatałem, że był bliski ucieczki ze studia. Współczuję kolegom dziennikarzom, którzy do dziś muszą z takim postaciami rozmawiać.

Na szczęście jestem już na emeryturze.

Krzysztof Łoziński


Zdjęcie główne: Andrzej Duda, Barack Obama, Władimir Putin w 2015 r., Fot. Flickr/United Nations Photo/Amanda Voisard, licencja Creative Commons

Reklama