Tak masowych protestów kobiet w Polsce jeszcze nie było. Dlaczego kobiety już drugi raz wychodzą na ulice, aby przypomnieć o swoich prawach i zamanifestować sprzeciw? Przypominamy, jak rząd Prawa i Sprawiedliwości odnosi się do kobiet, jak zmienia prawo i dlaczego pokazuje kobietom “gest Kozakiewicza”.

Kalendarzyk małżeński zamiast in vitro

Gdy ministrem zdrowia w rządzie PiS został Konstanty Radziwiłł, od razu pokazał kobietom, że ważniejsza dla niego jest ideologia niż prawa kobiet. Jedną z pierwszych decyzji ministra było wstrzymanie programu refundacji in vitro. Od lipca 2016 roku program przestał działać. Radziwiłł w zamian zaoferował program naprotechnologii, tym samym cofając polskie kobiety do czasów średniowiecza. Naprotechnologia nie jest metodą leczenia niepłodności, tylko naturalnym sposobem planowania rodziny opartym na obserwowaniu płodności kobiety. Zaleca się w niej prowadzenie tzw. kalendarzyka małżeńskiego.

– Problem radzenia sobie z niepłodnością nie może być sprowadzony do in vitro – mówił Radziwiłł w grudniu 2015 r. – Z problemem in vitro, ja mówię to wprost i otwarcie, jest jedna zasadnicza sprawa. Otóż jest bardzo duża grupa Polaków, nie chodzi mi o to, żeby ich liczyć w procentach, ale bardzo duża grupa Polaków, która uważa, że jest to program, że jest to metoda nieetyczna i nie chce ta grupa Polaków łożyć na finansowanie takiego przedsięwzięcia – tłumaczył.

Ciekawe, że rząd nie ma problemu z finansowaniem komisji smoleńskiej czy szkoły Tadeusza Rydzyka, chociaż większa grupa Polaków niż w przypadku in vitro uważa te zachowania za nieetyczne i bezsensowne. Z badań CBOS wynika, że poparcie dla finansowania in vitro w lipcu 2015 roku było na poziomie 40 proc. Dostęp do in vitro popiera ponad 80 proc. Polek i Polaków.

Reklama

Konwencja antyprzemocowa niepotrzebna

Z danych wynika, że w Polsce 800 tys. kobiet rocznie doświadcza przemocy. To ponad dwa tysiące kobiet dziennie; 1500 kobiet rocznie umiera z powodu skatowania przez partnera. Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została uchwalona w 2011 roku w Stambule. W Polsce przyjęta została dopiero w lutym 2015 roku przez rząd Ewy Kopacz. Wprowadziła do polskiego prawa m.in. pojęcie przemocy ekonomicznej, a także kompleksowe działania antyprzemocowe, jak schroniska dla kobiet – ofiar przemocy, czy infolinie dla ofiar przemocy domowej finansowanej z budżetu państwa.

Na razie Polska nie wycofała się z konwencji, ale rząd rozważa takie posunięcie. W grudniu dotarliśmy do informacji i dokumentów potwierdzających, że rząd przygotowuje takie posunięcie. – Konwencja została ratyfikowana przy sprzeciwie PiS. Nie zmieniliśmy negatywnej oceny jej zapisów. Rozważamy jej dalsze losy – mówił wówczas pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Adam Lipiński.

Dlaczego PiS nie podoba się konwencja? Bo według rządzących narusza polską tradycję i wartości bliskie Polakom.
Tak o konwencji jeszcze w trakcie kampanii wyborczej mówił prezydent Andrzej Duda: – Konwencja – poza dobrymi treściami – niesie także treści obce, wręcz sprzeczne z naszą tradycją i kulturą, z tym, w czym zostaliśmy wychowani, z tym, co zawsze budowało siłę naszego narodu, w sile rodziny – mówił Duda.

ellaOne jak cukierki

Kolejny prezent od rządu kobiety dostały na Walentynki. W lutym na posiedzeniu rządu przyjęto projekt, który ogranicza dostęp do tzw. pigułki dzień po. Dlaczego? Rzecznik rządu Rafał Bochenek tłumaczył wówczas: – Wszystkie środki antykoncepcyjne są na receptę i stwierdziliśmy, że również nie powinno być i w tej sytuacji wyjątku.

Swoją retorykę miał również minister Radziwiłł: – To jest działanie wczesnoporonne, bo jest już ciąża, która nie ma szansy się rozwinąć – tłumaczył, chociaż Europejskiej Agencji Leków przeczy słowom ministra. Radziwiłł mówił też, że tabletkę biorą głównie nastolatki, które łykają ją niczym cukierki. – Dzisiaj wiemy już od lekarzy ginekologów, że (…) dziewczynki przyjmują tego typu środki kilka razy w ciągu miesiąca ze wszystkimi negatywnymi skutkami – mówił Radziwiłł. Nie potrafił natomiast pokazać żadnych danych, które to potwierdzają.

Z badań przeprowadzonych przez Millward Brown wynika coś zupełnie innego. Tylko 2 proc. osób kupujących ellaOne to osoby poniżej 18. roku życia. Największą grupę stanowią osoby w wieku 25-35 lat, aż 45 proc. Co ciekawe, połowę stanowią mężczyźni.

Powrót prof. Chazana

Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, że rząd za punkt honoru postawił sobie uprzykrzanie życia kobietom, po nominacji prof. Bogdana Chazana wątpliwości już nie miał. Chazan dołączył do powstałego w Ministerstwie Zdrowia zespołu, który ma się zająć opracowaniem standardów opieki okołoporodowej.

Zespół, do którego należy prof. Chazan, ma wypracować standardy  dotyczące “opieki zdrowotnej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem”. Chazan stał się synonimem wszystkiego, co najgorsze dla zdrowia kobiety, kiedy skazał swoją pacjentkę na cierpienie oglądania agonii dziecka po tym, jak odmówił jej legalnej aborcji mimo przesłanek medycznych.

Powołując się na klauzulę sumienia nie wskazał też kobiecie, choć zobowiązywały go do tego przepisy, innego lekarza lub placówki, gdzie można zabieg wykonać. Kobieta urodziła dziecko z licznymi, ciężkimi wadami; po 10 dniach zmarło.

– To pokazanie kobietom gestu Kozakiewicza – komentował powołanie Chazana były minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz. – Zaproszenie prof. Chazana jest czystą prowokacją. To jest pokazanie wszystkim Polkom, w jaki sposób minister zdrowia o nich dzisiaj myśli – dodał.


Zdjęcie główne: Protest w Warszawie, 8 marca 2017, Fot. Justyna Koć

Zapisz

Zapisz

Reklama