Najwyraźniej rządzący zmierzają do tego, aby jeszcze silniej podporządkować sobie parlament, w szczególności opozycję. Chcą stworzyć takie regulacje, które spowodują, że posłowie nie będą już tak odważni w poszukiwaniu różnego rodzaju nieprawidłowości czynionych przez różnego rodzaju przedstawicieli partii rządzącej – mówi nam Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. – To po prostu kolejne ograniczenie swobód parlamentarnych. Powoli zaciska się obręcz dyktatury – dodaje. Rozmawiamy też o aferze hejterskiej i działaniach prokuratury. – W gruncie rzeczy brak tu mechanizmów wewnętrznych, które pozwoliłyby uzdrowić sytuację. Oczywiście wszyscy liczymy na orzeczenie TSUE, bo można podejrzewać, jakie ono będzie. To jest niezmiernie smutne, że po 30 latach od transformacji nie potrafimy swoich problemów wewnętrznych rozwiązać własnymi siłami, tylko musimy liczyć na aktywność organów UE – mówi nasz rozmówca

JUSTYNA KOĆ: PiS proponuje ograniczenie immunitetu. Poseł lub senator będzie mógł być aresztowany na wniosek Prokuratora Generalnego do Sądu Najwyższego. Jak pan to ocenia?

JERZY STĘPIEŃ: Najwyraźniej rządzący zmierzają do tego, aby jeszcze silniej podporządkować sobie parlament, w szczególności opozycję. Chcą stworzyć takie regulacje, które spowodują, że posłowie nie będą już tak odważni w poszukiwaniu różnego rodzaju nieprawidłowości czynionych przez różnego rodzaju przedstawicieli partii rządzącej. Dziś w parlamencie opozycja ma niewiele do gadania, bo jej rola została ograniczona, ale może oczywiście ujawniać różne nieprawidłowości i afery, co skutecznie robi. Przypomnę, że to opozycja ujawniła chociażby nagrody dla rządu premier Szydło. PiS-owi chodzi o to, aby przestraszyć tych, którzy drążą i zadają zbyt dużo pytań. O tym, jak wygląda Izba Dyscyplinarna SN, w tej chwili wszyscy wiedzą – podejrzewam, że to właśnie ta Izba będzie decydować o uchyleniu immunitetu, a wiemy, jaki „ma garnitur”. To po prostu kolejne ograniczenie swobód parlamentarnych. Powoli zaciska się obręcz dyktatury.

Zresztą ja

Reklama

uważam, że my już nie mamy parlamentu, bo opozycja została zmarginalizowana, a większość rządząca jest podporządkowana prezesowi partii. Nie zdarza się, aby posłowie próbowali zgłaszać jakieś własne inicjatywy ustawodawcze, które nie byłyby zatwierdzone przez Nowogrodzką.

Są zmuszani, aby przyjmować w trybie parlamentarnym wyłącznie projekty ustaw, które powinny przejść przez cały mechanizm postępowania legislacyjnego Rządowego Centrum Legislacji. To wszystko pokazuje, jak bardzo pomniejszona została rola parlamentu. To, co dziś proponuje PiS, to tylko kolejny krok w tym kierunku.

Podobne zmiany mają dotyczyć sędziów i prokuratorów.
To oczywiście kolejny jeszcze większy bat na sędziów, dla mnie to bardzo czytelne. Z punktu widzenia konstytucji te propozycje nie są wprost sprzeczne z konstytucją, bo formalnie zachowują poprawność zgodności z przepisami konstytucji, ale tak naprawdę istota jest taka, aby ograniczyć niezawisłość sądów i sędziów i wytworzyć efekt mrożący i zdyscyplinować niepokornych sędziów. Bardzo to wszystko smutne.

Członek neo-KRS sędzia Dudzicz, który, jak ujawniły media, był autorem antysemickich wpisów na portalach społecznościowych, do czasu “wyjaśnienia sprawy” zawiesza aktywność w charakterze zastępcy rzecznika prasowego KRS. Jednocześnie poinformował, że wystąpi na drogę prawną przeciwko mediom. Co ciekawe, sędzia Dudzicz ciągle jest członkiem KRS i jeżeli sam nie zrezygnuje, to nie ma go jak usunąć. PiS sam zgotował sobie pasztet?
Nie chcę tego nawet komentować, ponieważ uważam, że cała neo-KRS została skonstruowana w niezgodzie z konstytucją, w bardzo pośpiesznej i niechlubnej procedurze, i teraz właśnie wychodzą tego rodzaju kwiatki. Rządzący będą musieli się z tym jakoś uporać. Z mojego punktu widzenia jest to bez znaczenia.

W neo-KRS są ludzie, którzy zostali wybrani m.in. dlatego, że są na nich najróżniejsze haki; podejrzewam, że dlatego, aby byli posłuszni.

No właśnie, sprawa sędziego Dudzicza w prokuraturze toczy się od 2015 roku. A prezesem sądu i członkiem neo-KRS został później. Przypadek?
No właśnie o to chodzi. Podejrzewam, że sprawa by nie wypłynęła, gdyby sędzia Dudzicz robił to, co dla niego zaplanowano. Taki scenariusz jest prawdopodobny. To jednak tak żenujące i poniżej poziomu, jaki powinni reprezentować sędziowie, że trudno tutaj szukać odpowiednich słów komentarza.

Sędzia Mitera, rzecznik neo-KRS, jest wymieniany przez hejterkę „Emi” jako jeden z uczestniczących w hejcie na I prezes Sądu Najwyższego prof. Gersdorf…
Proszę pani, trudno to naprawdę komentować… Jak powiedział prof. Strzembosz, były pierwszy prezes SN, takiej afery w Polsce my, sędziowie, nie pamiętamy.

Zatem co dalej z tym zrobić?
W gruncie rzeczy brak tu mechanizmów wewnętrznych, które pozwoliłyby uzdrowić sytuację. Oczywiście wszyscy liczymy na orzeczenie TSUE, bo można podejrzewać, jakie ono będzie. Rządzący będą mieli z nim kolejny problem i zobaczymy, co wtedy zrobią. Najsmutniejsze jest to, że brak już mechanizmów wewnętrznych, które pozwoliłyby uzdrowić wymiar sprawiedliwości. To jest niezmiernie smutne, że po 30 latach od transformacji nie potrafimy swoich problemów wewnętrznych rozwiązać własnymi siłami, tylko musimy liczyć na aktywność organów UE.

Całe szczęście, że jesteśmy członkami wspólnoty europejskiej, bo to są siły, które mogą pomóc społeczeństwu polskiemu w obronie godności narodowej.

Sędzia Bartłomiej Starosta zapowiedział, że nie stawi się na wezwanie rzecznika dyscyplinarnego, tak jak wcześniej zapowiedział prezes Iustitii, sędzia Markiewicz. Obaj mówią, że przysięgali na konstytucję i nie są sędziami do wynajęcia dla ministra Ziobry. Jak pan ocenia taką postawę?
Do tej pory bardzo często zarzucano sędziom, że nie potrafili dokonać samooczyszczenia po 89 roku, a mieli do tego instrumenty, jak postępowania dyscyplinarne. Mimo to nie pozbyli się skompromitowanych sędziów z czasów PRL. Dziś być może niektórzy sędziowie myślą, aby dokonać takiego samooczyszczenia. Tę postawę tak postrzegam – jako próbę skonsolidowania się środowiska sędziowskiego i przeciwstawienia się tym, którzy niszczą praworządność i niszczą niezależność sądownictwa polskiego.

Pytanie, czy sędziowie w ten sposób coś zyskają, czy tylko jeszcze bardziej zaciśnie się na nich “obręcz władzy”.
Moim zdaniem muszą tak postępować, bo w przeciwnym razie ten niszczący walec PiS-u będzie jechał jeszcze szybciej.

PiS ma też plan na dziennikarzy. Oceną ich pracy ma się zająć samorząd. Już wiadomo, jak PiS będzie chciał założyć kaganiec mediom?
Uważam, że samorząd dziennikarski, o którym mówią rządzący, jest kompletnie niepotrzebny. Samorząd to rozwiązanie dla osób zaufania publicznego, których rezultat pracy nie może być od razu oceniony, np. lekarza, adwokata, architekta. Wtedy tworzy się samorządy, aby pilnowały pewnych standardów.

Gdy dziennikarz pisze, mówi, to od razu widzimy efekt tej pracy, czy napisał dobrze, czy źle, czy zachował się zgodnie ze sztuką i zasadami. Tu nieomal każdy może ocenić, tak samo jak produkt szewca czy markę samochodu. Samorządy są tworzone tam, gdzie trzeba specjalistycznej wiedzy do oceny, czy dany pracownik postępuje z zasadami sztuki. Tam, gdzie na podstawie samego rezultatu możemy ocenić pracę, to jest bez sensu.

To próba zamknięcia ust niektórym dziennikarzom i podporządkowania sobie reszty.

Nie mam żadnych wątpliwości.


Zdjęcie główne: Jerzy Stępień, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama