Gdy cofniemy się w przeszłość i dokonamy przeglądów aktów konstytucyjnych, poczynając od Konstytucji 3 Maja, to trzeba powiedzieć, że wszystkie miały jakieś nieszczęście; albo były uchwalane w trybie łamiącym podstawowe zasady, tak było z Konstytucją 3 Maja i Kwietniową, albo krótko obowiązywały, jak Konstytucja Marcowa. Jak popatrzymy na to, że ta konstytucja, uchwalona jednak ponad podziałami, całkowicie legalnie i jeszcze zatwierdzona w drodze ogólnonarodowego referendum, funkcjonuje 25 lat, to musimy przyznać, że to ewenement – mówi nam były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień. I dodaje: – Zawsze można zrobić coś lepiej, to oczywiste, i nie ma takiej konstytucji, która nie miałaby jakiejś luki czy niedomówień, i właśnie po to są sądy konstytucyjne, aby te luki doprecyzowywać z poszanowaniem ducha prawa
Dwadzieścia pięć lat temu – 2 kwietnia 1997 roku – uchwalono została obowiązująca konstytucja. Jak wspomina pan ten dzień?
JERZY STĘPIEŃ: Pracowałem wtedy na uniwersytecie i miałem swoją własną kancelarię prawną, byłem też zaangażowany w moją fundację Rozwój Demokracji Lokalnej, do dzisiaj zresztą. Jednak co do polityki, byłem na marginesie, bo kilka lat wcześniej zasiadałem przecież w parlamencie. Przyznam, że przyjąłem ją bez entuzjazmu, a ponieważ w latach 90-93 angażowałem się w przygotowanie projektu senackiego konstytucji, a później zostałem z tych prac wyłączony, to nie miałem emocjonalnego stosunku do tego aktu. Tym bardziej, że niektóre rozwiązania wydawały mi się niezbyt szczęśliwe. Pamiętam, że miałem nawet wątpliwości, czy głosować za konstytucją. Zresztą
po latach okazało się, że miałem rację.
Co budziło wówczas pana wątpliwości i jak pan patrzy na nie po ćwierćwieczu?
Po pierwsze, wydawało mi się, że źle są skonstruowane relacje między prezydentem a premierem i rządem. Uważam, że należało się zdecydować na jeden model i albo zdecydować się na wybór prezydenta poprzez wybory pośrednie, czyli przez Zgromadzenie Narodowe, bo w gruncie rzeczy prezydent nie ma poważnych kompetencji, ewentualnie, jeżeli już wybieramy model bezpośredni prezydenta, to należało go wyposażyć w silniejsze uprawnienia. Wówczas powinien być szefem władzy wykonawczej.
Po drugie, jeżeli chodzi o samorząd terytorialny, to ten fragmenty był dobry, zresztą opiniowałem go jako ekspert na pewnym etapie prac, ale
negatywnie oceniam, że konstytucja nie zdecydowała ostatecznie, czy mają być powiaty, czy nie.
Nie powinno się zostawiać tej kwestii w zawieszeniu i rozstrzygać to dopiero na poziomie ustawy. Te powiaty do dziś są rachityczne, bo ciągle są przeciwnicy i zwolennicy ich istnienia, a to powinna rozstrzygnąć konstytucja. Ja oczywiście popieram istnienie powiatów.
Potem te sporne kwestie musiał często rozwiązywać Trybunał Konstytucyjny, łącznie ze sporem konstytucyjnym na tle tego, kto ma reprezentować Polskę na posiedzeniach Rady Europejskiej.
Słynny spór o krzesło między premierem Tuskiem a prezydentem Lechem Kaczyńskim…
Tak, to jedna z kwestii, którą rozpatrywał Trybunał. Zresztą sam zostałem później sędzią TK i musiałem przysięgać, że będę ją szanował i będę wierny postanowieniom konstytucji. Z kolei konstytucja jako narzędzie w rękach TK okazała się dobrym instrumentem jako akt chroniący prawa i wolności obywatelskie i nawet jeżeli pewne kwestie były nie do końca doprecyzowane, to właśnie Trybunał Konstytucyjny dobrze sobie z tym radził, wprowadzał jasność, dookreślał.
Oczywiście wtedy do głowy by nam nie przyszło, żeby widzieć inne mankamenty konstytucji, które ujawniły się z czasem, a dokładnie przez ostatnie lata, jak np. niezbyt dokładne określenie, w jaki sposób są wybierani sędziowie do Krajowej Rady Sądownictwa.
Nikomu ze starych sędziów Trybunału nie przyszłoby do głowy, że na sędziów ma prawo wybierać Sejm, ponieważ uchwalona w 1997 roku konstytucja podsumowała wcześniejszy okres funkcjonowania KRS. A wiadomo było, że sędziów wybierają sędziowie, i nikt tego nie kwestionował.
W ostatnich latach słychać było opinie niektórych prawników, że sędziów do KRS może wybierać Sejm.
Można powiedzieć, że co prawda wykładnia logiczno-językowa pozostawia tu pewną wątpliwość, ale wykładnia funkcjonalna, a przede wszystkim historyczna jednoznacznie wskazuje, że zawsze intencją było wybieranie sędziów przez sędziów. Gdyby konstytucja chciała to zmienić, to wyraźnie wypowiedziałaby inną normę. A skoro tego nie zrobiła, to usankcjonowała dotychczasową praktykę. Rządzący po prostu wykorzystali tę niejednoznaczność i zinterpretowali tak, jak im było wygodnie czy potrzebne. Moim zdaniem nieprawidłowo, ale prawdą jest, że
ta wątpliwości otworzyła niejako furtkę do zmian.
Konstytucja też mówi, że premier ma niezwłocznie opublikować orzeczenie TK, a wiemy, że premier Szydło przez wiele tygodni nie publikowała orzeczenia… Może należałoby to także doprecyzować?
Tutaj akurat nie widzę błędu, bo niezwłocznie oznacza bez niepotrzebnej zwłoki. Jeżeli jest, to musi być jakoś uzasadniona. W tym przypadku rządzący jawnie, bezczelnie złamali konstytucję. Każdy prawnik już na pierwszym roku wie, co oznacza niezwłocznie, czyli natychmiast, chyba że zachodzą przeszkody. PiS złamał konstytucję i w ten sposób skończyły się w Polsce rządy prawa.
Czy można było lepiej zabezpieczyć konstytucję?
Zawsze można zrobić coś lepiej, to oczywiste, i nie ma takiej konstytucji, która nie miałaby jakiejś luki czy niedomówień, i właśnie po to są sądy konstytucyjne, aby te luki doprecyzowywać z poszanowaniem ducha prawa. Pamiętam rozmowę z moim poprzednikiem, sędzią Safjanem, który rozmawiał z sędzią z innego kraju, który go pytał, w jaki sposób są publikowane orzeczenia Trybunału. Po objaśnieniu, jak to jest u nas, ten człowiek stwierdził, że to błędna procedura, bo oddaje się w ręce rządu możliwość manipulowania terminami. Prof. Safjan miał wtedy odpowiedzieć, że u nas nie ma takiego problemu. I dopóki był dziennik ustaw pisany w formie papierowej, to można było powiedzieć, że nie było innej drogi ogłaszania wyroków TK, które powinny być publikowane tam, gdzie inne akty normatywne.
Jednak z chwilą, kiedy wprowadzono model elektronicznego monitora, to należało zmienić ustawę i dać prezesowi TK możliwość wprowadzenia bezpośredniego orzeczeń TK do systemu.
Sam model wyborów do TK okazał się także niewystarczający i teraz słychać postulaty, aby odbywało się to za pomocą większości kwalifikowanej i włączyć do tego Senat, tak jak się to dzieje w przypadku RPO. Przykład ostatniego wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich pokazuje, że taka procedura zapewnia możliwość wybrania człowieka niezależnego, a to tylko korzyść dla modelu prawnego. Sądzę, że tą drogą powinna pójść w przyszłości procedura wyborów sędziów TK.
Natomiast generalnie to dobry akt. Wiadomo, że bardzo dobre jest wrogiem dobrego, ale rzadko kiedy udaje się przygotować coś, także w porządku legislacyjnym, bezbłędnego. Konstytucja jest aktem dobrym, tylko że ważne jest to, jak go traktujemy, wdrażamy i interpretujemy. Tutaj zawinił niski poziom naszej kultury prawnej i mamy to, co mamy. Jak ktoś chce złamać prawo, to zawsze to zrobi. Tak samo jak można wprowadzać zakaz mordowania, ale to nie oznacza, że ludzie nie przestaną się mordować. Tak samo będzie z konstytucją, i
to kultura prawna powinna uniemożliwić łamanie konstytucji. Niestety, do tego potrzeba dziesiątek, a może i setek lat, aby zbudować kulturę.
Czy z okazji dwudziestopięciolecia możemy znaleźć coś pozytywnego?
Myślę, że właśnie to, ile już czasu obowiązuje. Gdy cofniemy się w przeszłość i dokonamy przeglądów aktów konstytucyjnych, poczynając od Konstytucji 3 Maja, to trzeba powiedzieć, że wszystkie miały jakieś nieszczęście; albo były uchwalane w trybie łamiącym podstawowe zasady, tak było z Konstytucją 3 Maja i Kwietniową, albo krótko obowiązywały, jak Konstytucja Marcowa. Jak popatrzymy na to, że ta konstytucja, uchwalona jednak ponad podziałami, całkowicie legalnie i jeszcze zatwierdzona w drodze ogólnonarodowego referendum, funkcjonuje 25 lat, to musimy przyznać, że to ewenement.
(INK)
Zdjęcie główne: Tablica ustawiona przed gmachem Kancelarii Rady Ministrów podczas kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego w 2016 roku, Fot. Adrian Grycuk, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Jerzy Stępień, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons