Zdaje się, że to nieodwracalny koniec tej władzy jako stabilnej i dysponującej nieograniczonymi możliwościami, które sprawiały, że dotychczas robiła, co chciała  – komentuje dla nas dymisję Jarosława Gowina prof. Janusz A. Majcherek, filozof i socjolog. I dodaje: – Jarosław Kaczyński będzie w stanie osiągnąć rozmaitymi zabiegami i sztuczkami większość w jakimś konkretnym głosowaniu, ale to nie jest już stabilna większość, która pozwala prowadzić jakąś strategicznie przemyślaną grę, tylko to będzie od przypadku do przypadku, od ustawy do ustawy. W ten sposób trudno jest rządzić, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński nie ma ochoty rządzić w ten sposób. Jego ten stan rzeczy frustruje i doprowadza do nerwowego rozstroju

JUSTYNA KOĆ: Czy dymisja Gowina oznacza, że Kaczyński ma w Sejmie większość, oczywiście pytam w kontekście głosowania lex TVN?

Janusz A. Majcherek

JANUSZ A. MAJCHEREK: Być może Jarosław Kaczyński będzie w stanie osiągnąć rozmaitymi zabiegami i sztuczkami większość w jakimś konkretnym głosowaniu, ale to nie jest już stabilna większość, która pozwala prowadzić jakąś strategicznie przemyślaną grę, tylko to będzie od przypadku do przypadku, od ustawy do ustawy. W ten sposób trudno jest rządzić, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński nie ma ochoty rządzić w ten sposób. Jego ten stan rzeczy frustruje i doprowadza do nerwowego rozstroju.

On chce mieć władzę całkowitą, niepodważalną i pewną i nie może wisieć na pojedynczych posłach, którzy raz się zgodzą, ale i mogą w każdej chwili wypowiedzieć posłuszeństwo, na przypadkowych koalicjantach.

Zdaje się, że to nieodwracalny koniec tej władzy jako stabilnej i dysponującej nieograniczonymi możliwościami, które sprawiały, że dotychczas robiła, co chciała.

Reklama

Co teraz? Czy czeka nas takie gnicie władzy, liczenie głosów od głosowania do głosowania?
To zależy też od pozostałych uczestników tej gry, a dokładniej od poszczególnych posłów, ponieważ Jarosław Kaczyński i jego ekipa pokazali, że są w stanie przekupywać posłów w sposób równie bezwstydny, co skuteczny. Przykład posła Kołakowskiego, który występował z PiS-u nie szczędząc krytyki, a po kilku tygodniach powrócił triumfalnie do ekipy rządzącej, bo otrzymał lukratywną posadę w BGK.

To są przykłady gorszące, obrzydliwe, bo pokazujące sprzedajność posłów, ale niestety, jak się okazuje, w wielu przypadkach skuteczne. Jeżeli takimi metodami Kaczyński będzie prowadził politykę, jeżeli będzie ona polegać na doraźnym przekupywaniu, dosłownym bądź pośrednim posłów, to niestety będziemy mówić o dalszej degeneracji polityki polskiej.

Lepiej by było oczywiście, także z tego powodu, aby ta władza odeszła i tym samym zakończyła destrukcję, którą czyni.

W kilkudziesięciu miastach odbyły się protesty w obronie wolnych mediów i przeciw ustawie anty-TVN. Czy ta dymisja nie miała przykryć tego wydarzenia?
Być może tak. Bardziej optymistyczna interpretacja byłaby może taka, że temu rządowi grunt pali się już pod nogami na różne sposoby, z jednej strony kryzys w klubie parlamentarnym, z drugiej masowe protesty uliczne. To mogłoby tworzyć obraz władzy, która ma coraz więcej problemów. Mam nadzieję, że powód drugi jest właściwy, czyli że to przejaw głębszego i rozleglejszego kryzysu tego obozu politycznego i że ten kryzys doprowadzi do jak najszybszego upadku tej władzy.

Co jeśli ustawa anty-TVN zostanie przegłosowana?
Oczywiście zostaje jeszcze Senat, zatem sprawa się nie zakończy na jednorazowym akcie. Natomiast wiele zależy też od reakcji zewnętrznych obserwatorów i uczestników tej gry. Mam tu na myli głównie rząd Stanów Zjednoczonych oraz UE.

Protesty wewnątrz kraju podejmowane przez obywateli oczywiście mają duże znaczenie, ale już wielokrotnie się przekonaliśmy, że ta władza i jej szef potrafią je ignorować.

Gdyby przegłosowanie ustawy anty-TVN doprowadziło do głębokiego i gwałtownego kryzysu w relacjach z USA i UE, to jest niewykluczone, że zostałyby podjęte kroki łagodzące.

Niewykluczone też, że ta ustawa przejdzie w jakiejś złagodzonej wersji, że w ostatniej chwili zostaną jeszcze wprowadzone poprawki, które złagodzą ostrze tej ustawy. Wtedy byłaby to ustawa, która rzeczywiście chroniłaby polski rynek mediowy przed penetracją przez ośrodki przestępcze, narkobiznes, mafię, jak sformułował to Jarosław Kaczyński, oczywiście też chińskimi czy rosyjskimi władzami.

Zresztą

nam nie potrzeba rosyjskich oligarchów,

aby zniewolić polskie media. Wystarczy rodzimy oligarcha o nazwisku Obajtek, który już ma spore sukcesy w przejmowaniu i podporządkowywaniu rządzącej ekipie polskich mediów.


Zdjęcie główne: Jarosław Gowin, Fot. Flickr/Sejm RP/Aleksander Zieliński, licencja Creative Commons; zdjęcie w tekście: Janusz A. Majcherek, Fot. Adam Walanus

Reklama