2300 policjantów broniło “aktu religijnego”, jakim była 87. miesięcznica smoleńska. Koszty, według ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka, to kilkaset tysięcy złotych. Minister już wie, kto powinien zapłacić za ochronę miesięcznicy – to Obywatele RP i protestujący w kontrmiesięcznicy. – To powrót do komuny – mówi nam były opozycjonista, senator PO Jan Rulewski. – Za komuny, jak znaleźli w samochodzie ulotki, to konfiskowano samochód – dodaje. – W nas dziś gotuje się krew – mówi też o pokoleniu “Solidarności”

Wczorajsza miesięczna smoleńska przebiegła spokojniej niż ta z czerwca, gdzie zdjęcia wynoszonego przez policję byłego opozycjonisty Władysława Frasyniuka obiegły cały świat. Wszystko dlatego, że liderzy kontrmanifestacji w ostatniej chwili wycofali się. Wśród manifestujących byli m.in. dawni opozycjoniści z czasów PRL – Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec czy Andrzej Celiński, byli także politycy – Tomasz Siemoniak, Małgorzata Kidawa-Błońska, Jan Grabiec, Ryszard Petru, a także Włodzimierz Cimoszewicz.

Justyna Koć: Po wczorajszych obchodach 87. miesięcznicy policja skierowała do sądu 44 wnioski o ukaranie uczestników kontrmanifestacji. Chodzi o próbę zakłócenia legalnego zgromadzenia. Władza zaczyna używać państwa do swoich celów politycznych? Zrobiło się niebezpiecznie?
Jan Rulewski:
Tak, i widać teraz, że spór, który jest normalną rzeczą w demokracji – a ten spór istnieje szczególnie wokół takiego zagadnienia, jak katastrofa smoleńska, jej ocen i przyczyn – władza zamierza rozwiązywać metodami policyjnymi. Gdyby to odnieść do ostatnich wydarzeń, to proszę się zastanowić, ilu ludzi należałoby wsadzić w Hamburgu, przynajmniej 20 tysięcy, i na jaką skalę byłyby wyroki, skoro tam ludzie przekraczali wszelkie granice, naruszali własność, integralność cielesną policjantów, dobre zasady gościnności. Tymczasem w Polsce

mieliśmy do czynienia z małym incydentem pokojowego oporu cywilnego.

Panie senatorze, a co myśli pan o pomyśle ministra Mariusza Błaszczaka, aby obciążać kosztami uczestników kontrmanifestacji?
Sprawiedliwie byłoby, żeby tam, gdzie manifestacja wywołuje kontrmanifestację, kosztami dzielić się po połowie, tylko wtedy nie mielibyśmy pewnie manifestacji, a policja roboty. Ale oczywiście to żart. Na poważnie, nie ma nigdzie na świecie tak, żeby w warunkach państwa demokratycznego nie miały miejsca konflikty interesów. Jeżeli konflikt interesów, to także jego wyraz, który czasem przekracza normy dobrych obyczajów. Gwizdy podczas wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego czy Władysława Frasyniuka można również traktować jako naruszanie tego dobrego obyczaju. Niemniej siły porządkowe są m.in. od tego, żeby tego pilnować, po to są dotowane z budżetu. W żadnym wypadku nie powinny być wykorzystywane do bieżącej polityki. Projekt ministra Błaszczaka powinien mieć swój casus – casus Frasyniuka. Zauważyłem, że władza wpadła w swoistą panikę przed Władysławem Frasyniukiem. Władza wie, że ten człowiek ma doświadczenie w gryzieniu murów więziennych i gryzieniu krat i jest w stanie pójść do więzienia, poświęcić się dla tego, w co wierzy, jest w stanie opanować ten strach.

Reklama

Rząd wie, że w taki sposób go nie pokona, więc chce go pokonać majątkowo.

Frasyniuk ma poręczać swoim majątkiem udział 2 tys. policjantów? A może władza powinna zapłacić za to, że nadużyła siły? Nie tylko zapłacić za policję i bramki, ale też zapłacić kontrmanifestantom, że użyła wobec nich siły. To jest absurd.

To pewna forma ograniczania demokracji?
Oczywiście. Komuna stosowała takie zasady, że np. konfiskowała samochody, gdy znalazła ulotki. To jest powrót do tego. Ludzie walczący o wartości, demonstrujący są zdolni do poświęceń, tylko w ten sposób każe się też ich bliskich, rodzinę. A co, jeżeli to będzie demonstracja przeciwko rządowi, a w roli kontrmanifestacji będą środowiska sprzyjające rządowi? A co, jeżeli demonstracja będzie spontaniczna? Kto wtedy ma odpowiadać majątkiem? Chyba nigdzie na świecie takie porządki nie obowiązują. Organy porządku zgodnie z ustawą są przeznaczone do pilnowania porządku i gdyby przyjąć tę zasadę w rozszerzeniu, to policja, która zatrzymuje bandytów i rabusiów, też ma ich obciążyć kosztami swojego działania? Często są to osoby bez pieniędzy i majątku, i co wtedy?

Czy miesiąc temu nastąpił przełom? Kontrmanifestacje z małego oporu Obywateli RP stają się głównym polem politycznego konfliktu? Wczoraj oprócz Frasyniuka wzięli w niej udział wiceszef PO Tomasz Siemoniak, Małgorzata Kidawa-Błońska, Jan Grabiec, Ryszard Petru, Włodzimierz Cimoszewicz.
Myślę, że moi koledzy byli tam z poczucia własnej potrzeby, absolutnie nie było żadnego wskazania, aby wziąć udział w kontrmiesięcznicy. Trzeba przyznać, że

ta władza zachowuje się w taki sposób, że szczerze mówiąc, sam chciałbym w tej poniedziałkowej manifestacji wziąć udział.

Politycy brali udział, ponieważ czuli, że powinni. My, politycy, mamy ten luksus, że możemy głosić swoje poglądy – zresztą dotyczy to też pana Kaczyńskiego – w parlamencie, w mediach, na wiecach, na forach międzynarodowych, w Brukseli, więc nie chcielibyśmy swoimi osobami przesłaniać tego, co boli obywateli. Oczywiście Kaczyński zarzuca opozycji, że to ona organizuje ten sprzeciw, aby obalić władzę. Tymczasem to ludzie, którzy sprzeciwiają się kłamstwu smoleńskiemu i rządom PiS, najpierw Komitet Obrony Demokracji, teraz Obywatele RP manifestują. Nie chcą przejąć czy obalić władzy, po prostu pokazują swoje troski.

Kaczyński sam ukręcił sobie bat? Ustawa dająca uprzywilejowaną pozycję cyklicznym wydarzeniom była pomyślana, aby Kaczyński mógł spokojnie przemawiać przed Pałacem, tymczasem frekwencja kontrmiesięcznic rośnie. Obywateli zirytowało to uprzywilejowanie władzy?
Tak, bo

ta ustawa przekracza zasadę dobrych obyczajów w polityce.

Polacy lubią wiązać etykę i moralność z politykami. Dlatego tak bardzo politycy w Polsce mają trudną rolę i muszą się z wszystkiego rozliczać. Jeżeli spod smoleńskiego krzyża płyną tak nienawistne słowa, słowa podziału niezwiązane z żadnymi modlitwami, po prostu słowa wojny, to pokolenie “Solidarności”, do którego zalicza się Frasyniuk, Kidawa-Błońska czy Wałęsa, czy także ja, nie może tego słuchać. W nas gotuje się krew, bo w Polsce polityka powinna być jeszcze etyczna.

I tego sobie życzmy…


Zdjęcie główne: Jan Rulewski, Fot. Michał Józefaciuk/Kancelaria Senatu, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.