Dziennikarze, którzy zostali w TVP albo tam przyszli i dają się używać propagandowo, muszą zdawać sobie sprawę z tego, co robią. Za młodych dziennikarzy w dużym stopniu odpowiadają przełożeni, którzy uczą ich karykatury zawodu – mówi w rozmowie z nami Jan Dworak, były prezes TVP i były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jak naprawić kiedyś tę sytuację? – Zacząć trzeba od przerwania praktyk, które kompromitują media publiczne – podkreśla nasz rozmówca.

KAMILA TERPIAŁ: Media publiczne dostaną dodatkowy miliard złotych z tytułu ubytku wpływów z opłat abonamentowych. Można to potraktować jako nagrodę za to, co i jak robią dla PiS-u?

JAN DWORAK:
To raczej rodzaj opłaty, żeby mogły nadal pełnić swoją propagandową rolę. Bez tych pieniędzy pewnie by upadły. Mediom publicznym należy się stabilny system finansowania. Pytanie tylko, czy pieniądze należą się mediom, które są politycznie zinstrumentalizowane przez jedną siłę polityczną

PiS obiecywał gromko ustami swoich przedstawicieli w Radzie Mediów Narodowych, że “oddadzą media narodowi” i skonstruują właściwy mechanizm ich finansowania. Nie zrobili ani jednego, ani drugiego.

Przez pierwsze dwa lata chwalili się coraz to innymi pomysłami, aż w końcu przestali się chwalić.

Mówi pan o finansowaniu mediów publicznych z budżetu państwa? To była chyba ostatnia propozycja.
PiS proponował po kolei cztery różne systemy: pobór abonamentu z rachunkami za energię elektryczną; oparcie poboru o informacje płynące od operatorów kablowych i platform satelitarnych; pobieranie pieniędzy przez aparat skarbowy na osobne konto w oparciu o bazy danych PIT-u i KRUS-u (taki system opracowała zresztą KRRiT za moich czasów) i w końcu finansowanie z budżetu. Podchodzili do tego za każdym razem niekompetentnie i nieskutecznie.

Reklama

Dlaczego nieskutecznie?
Sytuacja jest niezmienna od trzydziestu lat. Na finansowanie mediów trzeba przeznaczyć miliardowe kwoty, jeśli mają dobrze pełnić swoją rolę i nie ma być w nich reklam. To dużo, jak się patrzy na różne społeczne potrzeby. Więc gdy tylko pojawiał się pomysł skutecznego finansowania mediów, to od razu spotykał się z protestami i twierdzeniami, że zamiast ładować w nie kasę lepiej zlikwidować, bo przecież są też media komercyjne, za które nic nie trzeba płacić. Politycy zawsze się wtedy cofali.

Teraz dodatkowo znaczna część społeczeństwa nie chce finansować mediów, które są jednostronne i pełnią aktywną rolę w skłócaniu społeczeństwa.

Zmiana finansowania mediów publicznych jest w ogóle potrzebna?
Tak, ale na pewno nie będzie to rzecz prosta, bo media straciły swoją renomę i najpierw muszą ją odbudować. Bez tego trudno wyobrazić sobie, aby społeczeństwo i politycy chcieli w te media inwestować. Najbardziej nas boli niezdarna propaganda. Ale są i inne powody krytyki obecnego stanu rzeczy. Obecnie nie ma żadnej kontroli wydawanych pieniędzy i to nie tylko tych przeznaczanych na cele propagandowe.

Mimo iż są formalne mechanizmy kontroli zapisane w ustawie o radiofonii i telewizji, to nikt się przed nikim nie tłumaczy. Obecny prezes TV, ze względu na swoją polityczną pozycję, nie liczy się ani z Radą Mediów Narodowych, ani z KRRiT. Dostaje pieniądze na swoich warunkach.

Czego powinna nas ta sytuacja nauczyć?
Tego, że cały czas trzeba dbać o podstawy demokracji liberalnej. Jedną z instytucji demokracji są właśnie media publiczne. Ona dobrze funkcjonuje tylko w warunkach wolności i akceptacji społecznej różnorodności.

Politycy PO podjęli decyzję o bojkocie TVP. Słusznie?
Uważam, że niesłusznie. Jest to niepotrzebne samoograniczenie.

Taka decyzja miała być protestem przeciwko temu, co TVP robiło w sprawie Pawła Adamowicza.
W przypadku szczucia na prezydenta Gdańska TVP przekraczała nie tylko granice stronniczości, ale także ludzkiej przyzwoitości i wrażliwości. Nie można sobie jednak zamykać drzwi do opinii publicznej.

Bywa tak, że ma się ochotę trzasnąć drzwiami. Czasem tak można zrobić, ale naprawdę w wyjątkowo drastycznych wypadkach.

Jak w takim razie protestować przeciwko temu, co robi TVP?
W każdy możliwy sposób. I każdy trochę inaczej. Opozycja powinna wyrażać głośno swoją opinię, co zresztą robi, chociażby domagając się odwołania władz TVP. Nie wolno niczego puszczać płazem. Można także pisać skargi, chociaż nie jesteśmy naiwni i wiemy, że obecnie nic z tego nie wyniknie. Tworzy jednak klimat niezgody na nadużycia. Najwięcej do zrobienia mają jednak dziennikarze różnych mediów, bo to na tej płaszczyźnie, przekonywania opinii publicznej do swoich racji, toczy się gra. I

muszę powiedzieć, że media komercyjne, telewizje, rozgłośnie radiowe, prasa wywiązują się z tego zadania. W Polsce toczy się prawdziwa publiczna debata. Szkoda, że nie w mediach państwowych.

Opozycja domaga się odwołania władz TVP, ale PiS staje za Jackiem Kurskim murem. To się może zmienić?
Nawet jeżeli wniosek teraz nie ma szans, to politycy opozycji mają prawo, a nawet w tym przypadku obowiązek domagać się zmian. Muszą jasno stawiać sprawę. Może w jakiejś sytuacji politycznej taki głos zostanie wysłuchany przez Jarosława Kaczyńskiego, który przecież o wszystkim decyduje.

Jakby pan miał okazję spotkać Jacka Kurskiego, co by mu pan powiedział?
Że ten

okres upadku standardów, zrobienia z “Wiadomości” TVP parodii programu informacyjnego wymaga dziennikarskiego rozliczenia.

A rozliczenia dziennikarzy?
Dziennikarze, w tym pani, którzy zostali wyrzuceni z mediów publicznych, potrafili się odnaleźć, chociaż utrata pracy dotyka boleśnie. Byli też tacy, którzy sami odeszli. Nie ma sytuacji, w której brak możliwości wyboru. Dziennikarze, którzy zostali w TVP albo tam przyszli i dają się używać propagandowo, muszą zdawać sobie sprawę z tego, co robią. Za młodych dziennikarzy w dużym stopniu odpowiadają przełożeni, którzy uczą ich karykatury zawodu.

Taka propaganda może mieć poważną siłę rażenia?
Związki między świadomością społeczną, polityką i mediami są skomplikowane. Wybory pokażą, jakie są postawy Polaków. Czy na te postawy wpływa i w jakim stopniu TVP? Na pewno nie jest to czynnik bez znaczenia. Ale

Polacy, w przeciwieństwie do tego, co twierdzą prezes TVP i prezes PiS, nie są bezkrytyczni. Telewizja przestała być traktowana jak religijne objawienie.

Ludzie mają wybór, istnieją media komercyjne o ogólnopolskim zasięgu i Internet. Ci, którzy chcą, mogą sobie wyrobić opinię na temat tego, co się w Polsce dzieje.

PiS będzie chciał jeszcze uderzyć w media prywatne? Na przykład ustawą dekoncentracyjną?
Kapitał amerykański w TVN jest przeszkodą, której władza nie będzie mogła pokonać. Do tego ustawodawstwo unijne i wolność Internetu tworzą sytuację niesprzyjającą takim działaniom. Myślę, że ta sprawa została zamknięta.

Co ostatnio szczególnie pana uderzyło albo zniesmaczyło w działaniach TVP?
Wydanie “Wiadomości” w dniu śmierci Pawła Adamowicza. Są też rzeczy, które mnie rozśmieszają.

Jakie?
Reakcja po opublikowaniu przez “Gazetę Wyborczą” tzw. taśm Kaczyńskiego.

Felieton w “Wiadomościach” poświęcony był temu, jak pięknym językiem mówi prezes PiS w podsłuchanych rozmowach, w przeciwieństwie do przeklinających polityków PO. To w sposób niezamierzony było naprawdę śmieszne.

Wiele osób mówi, że to, co dzieje się w TVP, przypomina propagandę PRL. To “urząd propagandy IV RP”?
Złośliwie można tak powiedzieć. Nie ma wątpliwości, że to propaganda – tworzenie polityki informacyjnej zgodnie z interesami jednej siły politycznej i zohydzanie przeciwników.

Co należałoby zrobić, aby odbudować media publiczne? Jakie byłyby pana pierwsze decyzje po przegranych przez PiS wyborach?
Gdyby ktoś chciał rady, to powiedziałbym, że przegrana PiS nie wystarczy. Musi istnieć większość parlamentarna, która chce rzeczywistych zmian w mediach. I rozumie, że projekt zmian musi być kompetentnie opracowany. Bolączki mediów publicznych mają bowiem różnorodne przyczyny i nie sprowadzają się wyłącznie do politycznego zinstrumentalizowania przez PiS. To temat na długą rozmowę… Zacząć jednak trzeba od przerwania praktyk, które kompromitują media publiczne.


Zdjęcie główne: Jan Dworak, Fot. Senat RP/Michał Józefaciuk, licencja Creative Commons

Reklama