Tzw. piątka Morawieckiego odpowiada na nieistniejące problemy, a jeżeli już dotyka jakiegoś realnego problemu, to tak naprawdę go pogłębia. Wiemy, że wydatki na rok 2019, gdzie powinny znaleźć się te obietnice, są niższe niż te na 2018. To znaczy, że albo tych wydatków tak naprawdę nie będzie, albo muszą coś komuś zabrać. Typowy PiS – mówi nam Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej, była wiceminister finansów. – W jednym wystąpieniu premier, który odpowiada za gospodarkę i powinien być poważnym człowiekiem, mówi: przedsiębiorcy, będziecie płacić mniejszy ZUS, a do kobiet, że nie musicie nigdy pracować, bo i tak dostaniecie emeryturę. W jednym zdaniu mówi: zmniejszymy dochody do ZUS, a w drugim mówi: zwiększymy wydatki ZUS. Nie trzeba być ekonomistą, żeby wiedzieć, że tak się nie da – dodaje Leszczyna

JUSTYNA KOĆ: Dużo fantastycznych obietnic premiera, czyli tzw. piątka Morawieckiego – to kiełbasa wyborcza, czy dobry socjalny program?

IZABELA LESZCZYNA: Wszystkie te ogłoszone przez premiera Morawieckiego pomysły muszą kosztować. Ile? Nie wiemy, bo nie ma szczegółów, a wszystko zostało podane mętnie, dane są nieprecyzyjne. Nie wiemy też, kiedy dokładnie zmiany mają być wprowadzone.

Minister Suski obwieścił w niedzielę w jednym z programów publicystycznych, że zostaną wprowadzone w tym roku.
Moim zdaniem, to pokazuje, że te wszystkie zapowiedzi miały być kiełbasą wyborczą, która przykryje nagrody. Skoro ma być rozdane już, to warto podkreślić, że w polskim prawie jest tzw. reguła wydatkowa wprowadzona w ustawie o wydatkach publicznych. Z tej reguły wynika, że rząd nie może wydać więcej niż wskazuje określony algorytm. Wiemy, że wydatki na rok 2019, gdzie powinny znaleźć się te obietnice, są niższe niż te na 2018. To znaczy, że

Reklama

albo tych wydatków tak naprawdę nie będzie, albo muszą coś komuś zabrać. Typowy PiS. Obawiam się, że niestety poprowadzą nas drogą grecką, ona oczywiście się zmaterializuje w momencie, kiedy w gospodarce coś się popsuje

T0 przejdźmy do szczegółów: małe firmy mają płacić mniejszy ZUS. Jest się z czego cieszyć?
Mniejszy ZUS dla przedsiębiorców o mniejszych przychodach to jest pomysł, który pokazuje, że system emerytalny jest najsłabszą stroną premiera Morawieckiego. On popełnił największe spustoszenia właśnie w systemie emerytalnym, zatem albo go nie rozumie, albo jest koniunkturalistą. Mniejszy ZUS oznacza, że oni będą mniej środków przeznaczać na swoją przyszłą emeryturę. Przecież składka ZUS-owska to alokacja naszych własnych dochodów na ten czas, kiedy już nie mamy siły pracować. To nie jest podatek. Zatem gdy dziś przedsiębiorca zapłaci mniejszą składkę, oznacza to, że w przyszłości będzie miał mniejszą emeryturę. Może się tak zdarzyć, że przedsiębiorca nie uzbiera w ten sposób nawet na minimalną. Wówczas reszta obywateli będzie się składać na tę emeryturę.

Z drugiej strony premier znosi 30-ktorność w systemie, czyli jego koledzy ze spółek, jak pan Jasiński, będą pobierali emeryturę, która będzie w wysokości kilkunastu, w porywach kilkudziesięciu tys. złotych.

Premier wprowadza zatem niedopuszczalną w systemach publicznych nierównowagę. Pamiętajmy, że jak robi się lukę i ktoś płaci mniej, to ktoś musi zapłacić więcej.

Pomysł nr 2 to obniżenie podatku CIT.
To jest pomysł kompletnie chybiony, mógł się urodzić tylko w głowie nieekonomisty. Na całym świecie mądre państwa stwarzają warunki do rozwoju firm, bo to duże firmy są najbardziej efektywne. Co najważniejsze, także dla obywateli, bo wynagrodzenia są w tych firmach relatywnie większe. Tymczasem premier Morawiecki mówi do przedsiębiorców, że jeśli się rozwiną, to przyłożymy im podatek dwa razy wyższy. Wprowadzenie niższego CIT przy niższych przychodach jest powiedzeniem, że chcemy, aby w Polsce dominowały małe, nieefektywne firmy, którym ciężko się rozwijać, bo mają mniejsze możliwości. Zatem ten pomysł jest de facto nieefektywny. Po drugie, w Polsce mamy niewielką grupę przedsiębiorstw małych, które są CIT-owcami.

Morawiecki ogłasza się zbawcą narodu, a mówi tak naprawdę do wąskiej grupy, a mali CIT-owcy narzekają przede wszystkim, że przepisy często się zmieniają, są zagmatwane i skomplikowane, a nie, że podatek CIT jest za duży.

Ale hasło “obniżamy podatki” poszło w Polskę.
Tylko dla tych, co nie za dobrze orientują się w tych kwestiach. A proszę jeszcze zauważyć, że w tym samym wystąpieniu premier powiedział, że Unia zgodziła się na podatek od biurowców i galerii. A dla małych firm to znaczy, że zapłacą więcej za wynajem powierzchni w biurowcach i galeriach. To jest kolejny podatek branżowy. Każdy branżowy podatek przekłada się w dół. Ci wielcy, którzy go zapłacą, muszą podnieść koszty innym. Zatem tak naprawdę to, co powiedział premier, oznacza: podniesiemy podatki.

Każdy uczeń ma otrzymać wprawkę 300 zł i to już we wrześniu, przed wyborami.
Cała ta piątka Morawieckiego odpowiada na nieistniejące problemy, a jeżeli już dotyka jakiegoś realnego problemu, to tak naprawdę go pogłębia. PiS wprowadził 500 Plus. PO wprowadziła wcześniej darmowe podręczniki, ten program można było rozszerzyć na liceum. Mamy też od dawna w Polsce program Wyprawka, gdzie dzieci z rodzin o dochodach niskich dostają środki na to, co jest potrzebne, aby rozpocząć naukę.

To, co mówił Morawiecki, to kolejny populistyczny program mający we wrześniu sypnąć kasą wyborczą.

Zdecydowanie te 300 złotych przydałoby się seniorom, bo program Dostępność Plus to jest sprawa dęta. Jak się spojrzy w dokumenty, to okazuje się, że państwo chce tam w ciągu całego trwania programu i zapowiadanych 24 mld dać 300 mln, reszta to środki europejskie, samorządowe i prywatne.

A emerytury dla kobiet, które urodziły przynajmniej 4 dzieci?
To kolejny dowód, że PiS potrafi tylko demolować system emerytalny, bo to kolejna tykająca bomba, która niestety kiedyś wybuchnie. W jednym wystąpieniu premier, który odpowiada za gospodarkę i powinien być poważnym człowiekiem, mówi: przedsiębiorcy, będziecie płacić mniejszy ZUS, do kobiet mówi: nie musicie nigdy pracować, bo i tak dostaniecie emeryturę. W jednym zdaniu mówi: zmniejszymy dochody do ZUS, a w drugim mówi: zwiększymy wydatki ZUS. Nie trzeba być ekonomistą, żeby wiedzieć, że tak się nie da.

Rząd chce też budować drogi lokalne.
To jest pomysł ściągnięty wprost od nas, z Platformy, i niech nie boją się używać nazwy schetynówki. Tylko żeby budować schetynówki, trzeba mieć pojęcie o inwestowaniu i współpracy z samorządami, a ta ekipa nie potrafi ani jednego, ani drugiego.

To wszystko, co powiedział Morawiecki, jest niewiarygodne. Do tej pory mieliśmy strategię zrównoważonego rozwoju, czyli ten plan Morawieckiego, który miał doprowadzić do tego, że inwestycje wzrosną z 20 do 25 procent. Tymczasem przez dwa lata rządów PiS inwestycje spadły z 20 proc. do 18 proc. Nie można mówić o inwestowaniu i budowie nowych dróg, jak się wprowadziło zapaść w inwestycjach.

PiS-owi sprzyja koniunktura, zatem dzieli i rządzi jak dusza zapragnie, ale eksperci od ekonomii już mówią, że jesteśmy na górce, lepiej nie będzie, a sprzyjająca gospodarka kiedyś się skończy. Co wtedy?
Ekonomiści mówią wyraźnie, że to jest górka tej koniunktury. W PiS-e nie ma ekonomistów, nie słuchają też tych spoza partii. Wszyscy to wiedzą, tylko PiS udaje, że tego nie widzi. Mam niestety spore obawy, ponieważ PiS wielokrotnie mówił, że za nic ma ustawę zasadniczą, to może się okazać, że ten 60-proc. pułap długu, którego nie można przekraczać zgodnie z konstytucją, też okaże się dla nich nieważny.

Rozumiem, że to brzmi groźnie, ale proszę się zastanowić, czy trzy lata temu wyobrażaliśmy sobie, że ktoś może zrobić taką dewastację Trybunału Konstytucyjnego, albo sądów?

Z tych wszystkich pomysłów PiS-u wyłania się portret nowej matki Polki, która siedzi w domu i rodzi dzieci.
To jest ultrakonserwatywne podejście do kobiet i składa się na pewną całość. Podkreśla to też wicepremier Gowin swoją wypowiedzią, jakoby rodzice mieliby mieć prawo głosowania za własne dzieci. To przedmiotowe traktowanie dziecka i tak samo traktowana jest kobieta. Oczywiście ona może odpowiadać nawet 60 proc. kobiet, ale decyzja o pozostaniu w domu i poświęceniu się macierzyństwu musi być decyzją kobiety. Państwo nie może wspierać jednego modelu, musi wspierać wszystkich. Cały rozwój cywilizacji pokazuje, że kobiety mają aspiracje i chcą brać udział w czynnym życiu gospodarczym, politycznym, społecznym i kulturalnym. Rola mężczyzn w wychowywaniu dzieci musi być coraz większa i tu państwo powinno pomagać. Po to wprowadziliśmy urlopy tacierzyńskie, budowaliśmy żłobki, przedszkola, żeby kobieta mogła funkcjonować w normalnym życiu społecznym, a jednocześnie pełnić funkcje w rodzinie. To, czy kobiety powinny mieć emerytury, gdy wychowały 4 dzieci i nigdy nie pracowały, jest pomysłem do przedyskutowania.

Natomiast przypisywanie kobietom tylko roli rodem z XIX wieku jest czymś co najmniej dziwnym.

Nie ma też słowa o samotnych matkach. W państwie PiS wszystkie kobiety są szczęśliwymi mężatkami.
Przypomina mi to czasy PRL, który z kolei nie zauważał niepełnosprawnych. Panowało państwowe przekonanie, że jesteśmy socjalistycznym krajem ludzi prężnych i zdrowych, młodych i szczęśliwych. Dziś PiS uważa, że nie ma rodzin rozbitych, matek samotnie wychowujących dzieci, nie ma mężów bijących żony, przemocy w rodzinie. Fajnie by było, gdyby tak wyglądał świat, ale niestety tak nie jest i państwo musi wspierać wszystkich, także tych, którzy w ten model PiS-u się nie wpisują.


Zdjęcie główne: Izabela Leszczyna, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.