W wyborach parlamentarnych wygrała centroprawicowa Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego. Takie są wyniki po przeliczeniu 95 proc. głosów oddanych w środowych wyborach parlamentarnych. Na drugim miejscu uplasowała się populistyczna, antyislamska i antyunijna Partia na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa. Frekwencja wyniosła aż 81 proc. i była najwyższa od 30 lat. – Okazuje się, że w kraju, w którym istniał duży kryzys polityczny w kontekście imigrantów, asertywna polityka dotychczasowych władz wobec tego problemu może odbudować zaufanie społeczne. To jest nauczka dla wszystkich – komentuje w rozmowie z wiadomo.co były europoseł PO Paweł Zalewski.
Wyniki wyborów w Holandii
W liczącej 150 miejsc izbie niższej parlamentu Partia Ludowa zdobyła 33 mandaty, o 8 mandatów mniej niż miała dotychczas. Ale i tak jest na pierwszym miejscu i będzie tworzyć rząd. Jeszcze kilka tygodni temu sondaże wskazywały na możliwą wygraną Partii Wolności Geerta Wildersa. – Holandia powiedziała stop złemu populizmowi – tak wynik głosowania skomentował premier i szef zwycięskiej partii Mark Rutte.
Antyimigracyjna i antyunijna Partia na rzecz Wolności uplasowała się na drugim miejscu, zdobyła 20 mandatów, a to o pięć więcej niż miała dotychczas. Geetr Wilders zapowiedział, że jego partia będzie funkcjonowała jako “twarda opozycja” i oświadczył, że “to jeszcze nie koniec”.
Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) i wolnorynkowi Demokraci 66 (D66) zdobyli po 19 miejsc, dobrze poradziła sobie także Zielona Lewica, uzyskując 14 mandatów, czyli o 10 więcej niż dotychczas. W parlamencie będzie w sumie 11 partii.
Gratulacje z Europy
“Prezydent Republiki (Francuskiej) serdecznie gratuluje Markowi Ruttemu jego jednoznacznego zwycięstwa nad ekstremizmem” – głosi oświadczenie wydane przez Pałac Elizejski.
“Holandia jest naszym partnerem, przyjacielem i sąsiadem. Bardzo się cieszę, że wysoka frekwencja wyborcza przyczyniła się do proeuropejskiego wyniku, który stanowi wyraźny sygnał” – to komentarz kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
“Chciałbym bardzo gorąco pogratulować jasnego zwycięstwa we wczorajszych wyborach w Holandii. Holenderski naród przytłaczającą większością opowiedział się za europejskimi wartościami: wolnym i tolerancyjnym społeczeństwem w prosperującej gospodarczo Europie. Wynik tego głosowania jest inspiracją dla wielu” – napisał szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w depeszy gratulacyjnej zamieszczonej na Twitterze.
Przypomnijmy: wiosną odbędą się jeszcze wybory prezydenckie we Francji, gdzie szanse na wygarną ma cały czas liderka Ruchu Narodowego Marin Le Pen; jesienią za to w Niemczech odbędą się wybory do Bundestagu. To dwa bardzo ważne wydarzenia dla przyszłości całej UE.
Wybory w cieniu kryzysu dyplomatycznego
Na linii Turcja-Holandia trwa bezprecedensowy kryzys dyplomatyczny wokół zakazania przez holenderskie władze udziału przedstawicieli rządu w Ankarze w wiecach w Holandii. Odbywały się one w ramach kampanii przed referendum konstytucyjnym w Turcji. W tym zaplanowanym na 16 kwietnia plebiscycie ma zapaść decyzja w sprawie zmiany ustroju Turcji z parlamentarno-gabinetowego na prezydencki.
Holenderski rząd odmówił zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiego MSZ Mevlutem Cavusoglu. A turecka minister ds. rodziny i polityki społecznej Fatma Betul Sayan została odesłana do granicy niemieckiej pod eskortą policji. W odpowiedzi Turcja zawiesiła kontakty dyplomatyczne na wyższym szczeblu z Holandią. Wcześniej tureckie władze zamknęły holenderską ambasadę w Ankarze oraz konsulat w Stambule.
Przed tureckim konsulatem w Rotterdamie doszło w sobotę wieczorem do zamieszek, a w mieście wprowadzono stan wyjątkowy.
Sprawa kryzysu dyplomatycznego na linii Holandia-Turcja wywołała znowu dyskusję na temat imigrantów. Z całą pewnością to był główny temat tych wyborów. Holenderski rząd pokazał stanowczość i gotowość do kontrowersyjnych decyzji, ale w zgodzie z interesem państwa, dlatego Holendrzy poparli partię rządzącą – mówi wiadomo.co były europoseł Paweł Zalewski z PO. Spodziewa się też zaostrzenia kursu europejskiej polityki imigracyjnej. Dlaczego? Poniżej odpowiedź m.in. na to pytanie.
Spodziewał się pan takiego wyniku wyborów w Holandii?
Ostatnie sondaże pokazywały przewagę Partii Ludowej. A po bardzo asertywnym zachowaniu się wobec Turcji można było liczyć na wzrost poparcia dla rządzących.
Czyli to przesądziło o zwycięstwie Marka Ruttego?
Myślę, że w dużej mierze tak. Właśnie dlatego antyimigracyjna propaganda Geerta Wildersa padła na podatny grunt. Sytuacja gospodarcza nie wskazuje na to, aby Holendrzy chcieli głosować na populistów. W skali Europy, a także Holandii, kryzys został pokonany. Głównym problemem tak naprawdę była więc kwestia imigrantów. Sprawa kryzysu dyplomatycznego na linii Holandia-Turcja wywołała znowu dyskusję na ten temat, chociaż bezpośrednio tego nie dotyczyła. Z całą pewnością to był główny temat tych wyborów. Holenderski rząd pokazał stanowczość i gotowość do kontrowersyjnych decyzji, ale w zgodzie z interesem państwa, dlatego Holendrzy poparli partię rządzącą, a nie opowiedzieli się za władzą dla Wildersa.
Głównym problemem tak naprawdę była kwestia imigrantów.
O tym, jak ważny był to dla Holendrów wybór, świadczy bardzo wysoka frekwencja – 81 proc. Najwyższa od 30 lat.
Mobilizacja była olbrzymia. To jest też trochę tak, że ataki tureckie, które nastąpiły po decyzji rządu holenderskiego, który zakazał przedstawicielom Ankary udziału w wiecach na terytorium Holandii przed tureckim referendum konstytucyjnym, jednak w dużej mierze skonsolidowały Holendrów wokół rządu.
Teraz przed obecnym premierem trudne zadanie zbudowania koalicji w bardzo rozdrobnionym parlamencie. Współpracy z Wildersem nikt nie zakłada. Ale z innymi będzie się trzeba dogadać. W Polsce to byłby poważny problem.
Holandia posiada bardzo rozdrobniony system polityczny od wielu lat, można powiedzieć – od zawsze, i to jest dla nich bardzo charakterystyczne. Natomiast partie, które tworzyły rząd, właściwie były dogadane jeszcze przed wyborami, bo trudno było sobie wyobrazić, żeby Wilders zdobył ponad 75 mandatów, czyli większość. To jednak główna partia, na której opiera się rząd, wygrała i zdobyła szerokie poparcie, zwłaszcza biorąc pod uwagę frekwencję, i to bardzo wzmacnia rządzących. Zawsze finalnie rozmowy koalicyjne są trudne, ale myślę, że świadomość i potrzeba konsolidacji wokół dotychczasowej polityki jest na tyle duża, że przyszły rząd powstanie bez większego problemu.
Czy to może powstrzymać marsz populistów w Europie? Jakie wnioski powinni wyciągnąć europejscy politycy, zwłaszcza niemieccy i francuscy?
To jest trochę tak, że o decyzjach wyborczych w różnych krajach decydują różne kwestie, chociaż we wszystkich jest jeden wspólny problem – imigrantów. Na przykład we Francji problem imigrantów jest istotny, niemniej bardzo ważnym elementem jest także kwestia polityki gospodarczej i socjalnej, myślę, że w znacznie większym stopniu niż w Niemczech. To, co zrobił Rutte, pokazało drogę rządom dotychczas “mainstreamowym”, dla których dużym problemem była kwestia imigrantów, w jaki sposób utrzymać władzę i poparcie obywateli. Pokazał, że jednak powinna to być droga ograniczania imigracji i bardziej asertywnej polityki w tym zakresie, także w kontekście relacji z Turcją i państwami islamskimi. To podziałało w Holandii i to może zadziałać też gdzie indziej. Okazuje się, że w kraju, w którym istniał duży kryzys polityczny w kontekście imigrantów, asertywna polityka dotychczasowych władz wobec tego problemu może odbudować zaufanie społeczne. To jest nauczka dla wszystkich.
To, co zrobił Rutte, pokazało drogę rządom dotychczas “mainstreamowym”, dla których dużym problemem była kwestia imigrantów, w jaki sposób utrzymać władzę i poparcie obywateli.
Czy to może bezpośrednio przełożyć się na politykę europejską wobec imigrantów?
Spodziewam się, że to się przełoży na politykę europejską, która już dzisiaj jest mniej chętna przyjmowaniu nowych imigrantów. Ale też należy pamiętać, że w grę może zacząć wchodzić kwestia odsyłania imigrantów do krajów, z których przyjechali. Tutaj ścieżkę przetarła już Szwecja, do której ostatnio przyjechało 160 tys. imigrantów, a 60 tys. odesłano do domu, czyli do Afganistanu, Pakistanu, Iranu i Kosowa. Myślę, że jeżeli można wyciągać jakieś wnioski z wyborów w Holandii, to takie, że polityka wobec imigrantów zostanie zaostrzona i część krajów będzie chętniej podejmowała decyzje o odsyłaniu imigrantów do domu. Ja się takiego działania spodziewam. Ważne będzie też, biorąc pod uwagę sytuację w Turcji, bardziej aktywne działanie mające na celu budowanie efektywnych środków zapobiegawczych, czyli skutecznej straży granicznej, która strzegłaby granic z Turcją czy z Libią.
Myślę, że jeżeli można wyciągać jakieś wnioski z wyborów w Holandii, to takie, że polityka wobec imigrantów zostanie zaostrzona i część krajów będzie chętniej podejmowała decyzje o odsyłaniu imigrantów do domu.
Zwłaszcza że po kryzysie w Holandii minister spraw zagranicznych Turcji zagroził jednostronnym anulowaniem porozumienia, na mocy którego ograniczony został napływ migrantów przez Turcję do Unii Europejskiej. To możliwe?
W tym sensie Turcja traci swoją wiarygodność. To nie jest takie proste, bo konsekwencje dla Turcji mogą być ogromne, ale jest możliwe. Skoro władze tureckie grożą tego rodzaju zachowaniem, to znaczy, że dopuszczają taką możliwość i to jest bardzo niebezpieczne. Na pewno UE nie poprzestanie na umowie z Turcją i podjęte zostaną poważniejsze działania na rzecz tego, aby chronić unijne granice przed imigrantami.
Te dwie kwestie, interesów ekonomicznych oraz wartości, będzie trzeba zrewidować na rzecz jednak bardziej asertywnej polityki wobec imigrantów.
Czyli zaostrzenie polityki imigracyjnej w Europie może zneutralizować populistów i “uratować” Europę?
Kwestia imigracji stanowi najsilniejszy argument na rzecz populistów. Okazuje się, że dotychczasowa otwartość UE, spowodowana także interesami ekonomicznymi, powinna zostać zapauzowana. Ale z drugiej strony ważne są też wartości, Unia powinna być otwarta, bo zamykanie UE wobec innych może doprowadzić też do zamykania UE w kategoriach praw obywatelskich wobec Europejczyków, jest taka obawa. Te dwie kwestie, interesów ekonomicznych oraz wartości, będzie trzeba zrewidować na rzecz jednak bardziej asertywnej polityki wobec imigrantów.
Zdjęcie główne: Mark Rutte, wybory parlamentarne w Holandii; PAP/EPA/JERRY LAMPEN