– Od 1993-94 roku bardzo zbliżyliśmy się do NATO, pod wieloma względami. My, żołnierze, poznaliśmy, co to jest smak niezależności politycznej armii – mówi nam gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca Wojsk Lądowych i b. wiceszef MON. Z okazji Święta Wojska Polskiego pytamy o kondycję polskiej armii i konflikt Macierewicz-prezydent. Pytamy też o domniemane powiązania ludzi szefa MON z Rosją. – Ciekawe, że służby nie wykryły tego, co się wokół ministra Macierewicza działo, że wielu ludziom z jego otoczenia udowodniono, że kontaktowali się z różnej maści nacjonalistami rosyjskimi, którzy dodatkowo mają powiązania z FSB. Ciekawe, prawda? – mówi gen. Skrzypczak.
JUSTYNA KOĆ: Święto Wojska Polskiego to dobra okazja do podsumowań. Jak ocenia pan kondycję polskiej armii?
WALDEMAR SKRZYPCZAK: Kondycję polskiej armii trzeba oceniać na podstawie jej rzeczywistego stanu – stanu wyposażenia, uzbrojenia, modernizacji, stanów osobowych, czyli systemu szkolenia, to jest podstawa do oceny armii. Na pewno nie deklaracje polityczne, informacje medialne polityków, zresztą wszystkich maści. Z ich wypowiedzi nie dowiemy się, jaka jest prawda o armii.
A jaka jest?
W armii nie dzieje się najlepiej, od lat niewiele się zmienia, postęp modernizacyjny jest niewielki, a to świadczy o zdolności armii do wykonywania działań bojowych. Nie jest dobrze. Pamięta pani, że
2 lata temu mówiono, że armia jest w zapaści, a po roku już mówiono, że jest w rozkwicie. Czy jest ktoś normalny, kto może to zrozumieć?
Ktoś, kto zna się na rozwoju armii, w mig łapie, że to tylko gra. Zresztą od lat się tak dzieje, deklaruje się wielką troskę o armię, ale nic za tym nie idzie.
Panie generale, ale takich rzeczy, jakie teraz się dzieją w armii, to jeszcze nigdy chyba nie było? Prezydent zapowiada, że nie będzie generalskich nominacji, pół roku temu mieliśmy do czynienia z masowymi odejściami lub zwolnieniami w generalicji…
Na pewno wszystkie działania, które się dzieją w armii czy wokół armii nie mają charakteru planowego. A działanie armii musi być planowe, zorganizowane; zaplanowane i przeprowadzane zgodnie z planem. Teraz te działania mają znamiona doraźnego działania, chaosu, co absolutnie negatywnie wpływa na kondycję armii, mimo że żołnierzy mamy dobrych.
Czy w armii widać ten sam podział polityczny, który mamy na ulicach?
Chciałbym wierzyć w to, że jest to niemożliwe, ale czy dzisiaj można powiedzieć o czymkolwiek, że jest niemożliwe?
Jestem tym mocno zaniepokojony, że próbuje się grać armią politycznie. Nigdy wcześniej tak bardzo nie grano armią politycznie.
Teraz widać wyraźnie, że gra nie idzie o dusze żołnierskie, tylko o narzędzie, jakim może być armia w rękach polityków.
To jest bardzo niebezpieczne. To próba zawładnięcia armią. Moim zdaniem, prezydent swoimi ruchami, m.in. nie zgadzając się na masowe nominacje generalskie, dał dowód chęci walki o ostatnie przyczółki niezależności armii. Dał wyraz temu, że armia powinna być apolityczna. Sytuacja prezydenta jest teraz niezwykle trudna, tym bardziej, że jest z tej samej opcji, co partia rządząca. Trudno tu być wbrew, natomiast jest to misja i rola prezydenta. On jako jedyny w kraju ma daleko posunięte uprawnienia do nadzorowania tego, co się w armii dzieje.
Myśli pan, że w armii tę decyzję prezydenta przyjęto ze zrozumieniem?
Ze zrozumieniem na pewno. Wierzę w to, że żołnierze, którzy mają w sobie dużą dozę rozsądku, wiedzą o tym, że stają się powoli elementem gry politycznej i że chciano ich rozgrywać. Na pewno w tej grupie, która czeka na nominacje generalskie, jest wielu, którzy na te awanse generalskie w pełni zasługują, ludzie, którzy dowodzili, przeszli cały cykl ćwiczeń, byli w misjach, działali przynajmniej na poziomie dywizji czy brygady, mają zatem przygotowanie. Niestety,
są wśród nich też tacy, którzy nie spełniają nawet podstawowych kryteriów, żeby zostać generałami, może stąd decyzja pana prezydenta.
Moim zdaniem, decyzja pana prezydenta uzmysłowiła też żołnierzom, że nie można dzielić żołnierzy na lepszych i gorszych. Ci dowódcy, którzy odeszli, są dobrymi żołnierzami, zasługują na miano prawdziwych patriotów i zasługują na to, aby nadal być w armii i mieć wpływ na to, co się dzieje.
Czy na decyzję pana prezydenta mogła mieć wpływ sytuacja z generałem Jarosławem Kraszewskim?
Być może też, chociaż moim zdaniem to nie jest kluczowy motyw tej decyzji, być może jest jednym z wielu. Natomiast na pewno sprawa gen. Kaszewskiego jest problemem. Kuriozalne jest to, co robią przeciwko niemu służby, nasze polskie służby, które są narzędziem w rękach polityków. Zresztą są tym narzędziem w zasadzie od 2003 roku i służą do walki z przeciwnikami. Gen. Kraszewski jest wybitną postacią, był moim podwładnym, znam go osobiście i życzę każdemu dowódcy takiego podwładnego, jakim był Kraszewski, uznany także na Zachodzie jako osoba niezwykle kompetentna.
To takie symptomatyczne, że służby skupiły się na walce z przeciwnikami rządzących czy ministra Macierewicza.
Ciekawe, że służby nie wykryły tego, co się wokół ministra Macierewicza działo, że wielu ludziom z jego otoczenia udowodniono, że kontaktowali się z różnej maści nacjonalistami rosyjskimi, którzy dodatkowo mają powiązania z FSB. Co ciekawe, te służby wydały poświadczenie bezpieczeństwa tym osobom, a kwestionują poświadczenie bezpieczeństwa gen. Kraszewskiemu, choć na pewno Kraszewski z takimi menelami rosyjskimi nigdy kontaktu nie miał. Mam wobec tego pytanie:
jaka jest wiarygodność tych służb, komu one służą? Polsce, czy wybranym?
Dla mnie to jest chore, a przykład gen. Kraszewskiego jest kolejnym przykładem, że służby nie służą Polsce, nie służą narodowi, a powinny.
Mówi się przecież o tym, że minister Tomasz Szadkowski czy jego NCSS, czyli Narodowe Centrum Studiów Strategicznych, albo minister Bartosz Kownacki kontaktowali się w Rosji z różnego rodzaju nacjonalistami rosyjskimi, zapraszali ich nawet na konferencje. Zresztą była konferencja organizowana przez MON, na którą zaproszono m.in. ekspertów z Rosji, i podobno BBN to zablokował, a dokładniej generał Kraszewski. Ciekawe, prawda?
Straszne to, co pan mówi.
Zgadzam się z panią.
Odnoszę wrażenie, że ci, którzy tak dużo krzyczą o patriotyzmie, o polskości, armii tak na dobrą sprawę krzyczą, bo chcą coś ukryć przed społeczeństwem i narodem, tylko ciekawy jestem, co.
My wszyscy nie powinniśmy dać się zastraszyć. Ja nie dam się zastraszyć. Tylko proszę zobaczyć, co to za dziwny patriotyzm. Co służby na to? Wydają poświadczenie bezpieczeństwa ludziom, którzy mają kontakty z Rosjanami, a zabierają Polakom, jak gen. Kraszewski.
Panie generale, a czy czytał pan książkę Tomasza Piątka o Macierewiczu?
Proszę pani, ona leży u mnie od 3 tygodni na stole, żona przeczytała, cała rodzina przeczytała, a ja nie mogę się zebrać. Nie mogę wziąć jej do ręki, bo wiem, że dla mnie to będzie wstrząs. Dlaczego? Bo jestem osobiście zaangażowany w wyjaśnienie spraw związanych z działalnością przestępczą niektórych ludzi, ludzi, którzy przeciwko polskim żołnierzom produkowali takie zdarzenia, jak Nangar Khel (w 2007 roku w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza afgańskiej wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne – red.). O dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili oraz ostrzelania niebronionego obiektu prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu żołnierzy. Ostatecznie sąd orzekł, że nie była to zbrodnia wojenna, lecz źle wykonany rozkaz, za co należą się kary w zawieszeniu. Zarzuty ludobójstwa były sprokurowane przez prokuraturę i polityków. Dobrze, że sądy odrzuciły te zarzuty. Ale po co powstały, co ci politycy chcieli ugrać, dlaczego wykorzystują w ten sposób służby? Przypomnę, że miało to miejsce za tej samej władzy, która rządzi teraz.
Dla mnie to ogromna zagadka, dlaczego polscy politycy wystąpili przeciwko polskim żołnierzom.
Minister Macierewicz próbuje budować swój własny korpus generalski?
Z tego, co zadeklarowało MON, to chyba tak.
Po co?
Żeby wszyscy ci, którzy będą odpowiadać za armię, byli bezmyślnymi wykonawcami jego poleceń. To bardzo niebezpieczne.
Od 1993-94 roku bardzo zbliżyliśmy się do NATO, pod wieloma względami. My, żołnierze, poznaliśmy, co to jest smak niezależności politycznej armii. My byliśmy w armii amerykańskiej, brytyjskiej, i tam, w tych starych demokracjach, armie są apolityczne. Tam polityk nie ma wejścia do armii, jak u nas, gdzie szarga się armię na prawo i lewo. Tam za każdą deklaracją polityczną idą sprawdziany. Wojsko, armia, dowódcy poznali ten smak apolityczności, zresztą w demokracji to jest sprawa naturalna. Armia służy państwu i narodowi, a Macierewicz chcę tę armię zawłaszczyć, tylko pytam: po co? Na to pytanie nikt nie umie odpowiedzieć.
A może nikt na głos nie chce tego powiedzieć?
Dokładnie tak,
nikt na głos nie chce powiedzieć, co myśli, ale podejrzewam, że wszyscy myślą o tym samym.
I dlatego minister Macierewicz pozbawił gen. Kraszewskiego dostępu do tajemnic w BBN?
Wie pani, można się tylko domyślać. To też można obejść. Przełożony gen. Kraszewskiego, pan Soloch, może dać mu dopuszczenie do wybranych informacji, jeżeli uzna, że celowym jest uprawnienie Kraszewskiego do pracy na dokumentach niejawnych.
To taka trochę zabawa w kotka i myszkę. Niepoważne.
Powiedziałbym bardziej, że to bajpas, który przedłuży wcześniejszy stan. Ale pozbawianie Kraszewskiego dopuszczenia do tajnych informacji jest bez sensu i dobrze, że prezydent się tutaj postawił.
Dla mnie to jest kolejny strzał w służby. Bo to służby zabrały Kraszewskiemu dostęp, a tym, którzy z Rosją chodzą pod rękę, nie. Gdzie są te służby, ja się pytam?! Powoli zaczynam mieć wątpliwości, czy te służby są polskie, bo jeżeli zabiera się generałowi polskiemu dostęp, bo może wypił za dużo o 50 ml wódki, albo zjadł kolację nie z tą panią, co trzeba, i robi się problem, a tu panowie chodzą pod rękę z Rosją, co zostało udowodnione, to gdzie są służby?
Natychmiast osoby odpowiedzialne za wydawanie poświadczeń bezpieczeństwa osobom podejrzewanym o związki, kontakty z Rosjanami powinny być usunięte ze stanowisk, bo to grozi naszemu bezpieczeństwu.
Kto to jest?
Nie wiem, to ludzie, którzy kierują wojskowymi służbami. Jeżeli te służby wiedzą o tym, że ktoś miał kontakty z rosyjskimi gangsterami i jest to ewidentnie udowodnione, to natychmiast powinna być reakcja.
Gdyby coś takiego spotkało polskiego generała, to natychmiast by go postawiono przed Trybunałem Stanu, a potem przed plutonem egzekucyjnym i zostałby rozstrzelany. A tu nic… Dziwne rzeczy się dzieją.
Smutna rozmowa w przeddzień Święta Wojska Polskiego.
Przykro mi. Niemniej żołnierzom życzę radosnego święta, bo im to się należy. Żołnierzom, nie politykom. Politycy powinni jutro worki pokutne założyć i głowę popiołem posypywać i tłumaczyć, dlaczego nie zrobili jeszcze modernizacji armii.
Zdjęcie główne: Waldemar Skrzypczak, Fot. Grzegorz Gołębiowski, licencja Creative Commons
Comments are closed.