Jeżeli wcześniej Orbán mógł działać w sposób łamiący zasady demokracji, monopolizując władzę w różnych dziedzinach, to czynił to bez naruszania traktatów, a w wypadkach, kiedy już dochodziło do daleko idących naruszeń zasad demokratycznych, to negocjował z KE, z niektórych rozwiązań się wycofywał, zachowując oczywiście esencję. Trzeba też pamiętać, że Orbán miał większość konstytucyjną. Bruksela doskonale wie, jaka jest tak naprawdę siła PiS-u i że wyłącznie system wyborczy partii, która osiągnęła ok. 18 proc. poparcia społecznego, pozwolił uzyskać ponad 51 proc. w Sejmie – mówi nam Eugeniusz Smolar, analityk w Centrum Stosunków Międzynarodowych, były dyrektor Sekcji Polskiej BBC. I dodaje: – Problem polega na tym, że w tym wypadku mamy do czynienia ze sprawą absolutnie pryncypialną – jednolitości systemu prawnego w całej Unii. KE, którą się określa jako strażnika traktatu, nie ma wyboru i musi wystąpić w obronie traktatów, bo w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z poważnym osłabieniem spoistości całej UE

JUSTYNA KOĆ: KE dała Polsce czas do 16 sierpnia, aby poinformować, że podporządkuje się decyzji TSUE, inaczej KE będzie wnioskować o kary dla Polski. Jak zachowa się rząd? 

EUGENIUSZ SMOLAR: Trudno wróżyć z fusów i wchodzić w „głębie myśli” Jarosława Kaczyńskiego, bo oczywiste jest dla mnie, że to on będzie ostatecznie podejmował tę decyzję. Wiemy, że Kaczyński się nie wycofuje, nie przeprasza i takie zachowanie nakazuje swoim zwolennikom… Chyba, że musi. Rząd wiele lat zwodził UE, temu służyło też przecież powołanie premiera Morawieckiego, który swoją towarzyską ogładą i znajomością języków miał przekonać partnerów z Europy, że Polska tak naprawdę niczym się nie różni od pozostałych krajów UE, a jeśli są pewne posunięcia, które wywołują zastrzeżenia, to niczym się nie różnią od rozstrzygnięć instytucjonalnych w innych krajach.

Problem polega na tym, że w tym wypadku mamy do czynienia ze sprawą absolutnie pryncypialną – jednolitości systemu prawnego w całej Unii.

Nie przypadkowo powiada się, że sędziowie narodowi są jednocześnie sędziami Unii, bo to wynika z faktu, że systemy prawne państw członkowskich są bardzo różne, ale działają w ramach wspólnej struktury prawnej, która została dobrowolnie przyjęta przez państwa członkowskie w Traktacie Lizbońskim. Stąd wynika określenie instytucji, która ma jako jedyna uprawnienia do określania, czy jakieś szczegółowe rozstrzygnięcie w jednym z państw członkowskich narusza wspólne zasady funkcjonowania Unii jako całości. KE, którą się określa jako strażnika traktatu, nie ma wyboru i musi wystąpić w obronie traktatów, bo w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z poważnym osłabieniem spoistości całej UE.

Reklama

Podobne naruszenia zarzucano Węgrom. Dlaczego to Polska przeciera szlaki w karach unijnych?
Jeżeli wcześniej Orbán mógł działać w sposób łamiący zasady demokracji, monopolizując władzę w różnych dziedzinach, to czynił to bez naruszania traktatów, a w wypadkach, kiedy już dochodziło do daleko idących naruszeń zasad demokratycznych, to negocjował z KE, z niektórych rozwiązań się wycofywał, zachowując oczywiście esencję. Trzeba też pamiętać, że Orbán miał większość konstytucyjną. Bruksela doskonale wie, jaka jest tak naprawdę siła PiS-u i że wyłącznie system wyborczy partii, która osiągnęła ok. 18 proc. poparcia społecznego, pozwolił uzyskać ponad 51 proc. w Sejmie.

W momencie, w którym orzeczono w Warszawie, że pewne rozstrzygnięcia TSUE można w systemie polskim pomijać, to zapaliły się czerwone światła w instytucjach europejskich i państwach członkowskich, ponieważ wbudowuje to w system prawny UE ogromne pole do manipulacji i osłabienia całości.

Skoro mamy bardzo poważny spór o podstawowe wartości z UE i poważny kryzys w stosunkach ze stanami Zjednoczonymi, to co nam pozostaje? Kurs na wschód? Zatem warto postawić pytanie, czy leci z nami pilot…
Po pierwsze jest z nami pilot – to Jarosław Kaczyński, który od samego początku głosił swoje intencje walki z tzw. imposybilizmem prawnym, aby zapewnić sobie kompletną swobodę działania w ramach Polski.

Polityka międzynarodowa go nie interesuje i nie zna się na niej, a na Zachodzie był tylko raz w ramach urlopu.

Stosunki międzynarodowe to skomplikowana materia, bo tu wszystko się wiąże ze wszystkim. Zwracam uwagę, że rząd polski jest izolowany w Europie, ale nie tylko z tych powodów, o których mówiliśmy, ale też ze względu na inne działania. Wydarzeniem, które wywołało ogromną konsternację, było podpisanie wspólnego oświadczenia z kilkunastoma partiami prawicowo-populistycznymi w Europie, jak Fideszem Orbána, Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen, włoską Ligą Salviniego, ale też ze skrajnie prawicową i prawdziwie protofaszystowskimi Braćmi Włochami, jak również ze skrajnie prawicową hiszpańską partią Vox. To wspólne oświadczenie ma zmierzać do powołania nowej frakcji w PE.

Czy podpisanie tego egzotycznego porozumienia naprawdę ma takie znaczenie?
Oto przykład. W ciągu ostatnich 6 miesięcy rząd polski prowadził rozmowy z Hiszpanią, bo w ramach UE mamy wspólne interesy sektorowe, np. w sprawie międzynarodowego transportu samochodowego, czyli w sprawie pracowników delegowanych. Podpisanie tego dokumentu wywołało oburzenie w Hiszpanii i to od lewicy do prawicy. W ten sposób to dziwne porozumienie, które zawarł rządzący PiS, szkodzi wyraźnie interesom Polski i przekłada się nie tylko na Brukselę, ale też stolice państw członkowskich.

Rząd Polski uplasował się jako wróg polityczny interesów centrowych partii politycznych w ich własnych krajach. To oczywiście wywołało określoną reakcję i nawet gdyby tam pojawił się rząd, który będzie chciał prowadzić interesy z rządem PiS-u, to oczywiście jego sytuacja w parlamencie narodowym będzie zawężona przez oburzenie własnego zaplecza politycznego oraz innych partii.

To pokazuje, że podpisanie porozumienia z partiami, które są, de facto, antyeuroatlantyckie, chcą kompletnego przeformułowania UE na coś, co kiedyś min. Waszczykowski nazywał pożądanym powrotem do Europejskich Wspólnot Gospodarczych, jest poza horyzontem myślenia zarówno centroprawicowych, jak i centrolewicowych partii w Europie. Jeżeli dodamy do tego, że ci nowi partnerzy PiS to są partie, które zazwyczaj cieszą się poparciem Moskwy, także finansowym, to sprawa zyskuje dodatkowe znaki zapytania.

Podsumowując –

PiS dla jakichś miraży politycznych czy ideologicznych zaprzepaszcza podstawowe interesy polskie, zarówno w dziedzinie gospodarczej i przyszłego rozwoju, jak i w kwestii bezpieczeństwa.

Donald Tusk mówił w Gdańsku o rosyjskich wpływach w Polsce, nawet bardzo wysoko. Czy to realny scenariusz?
Przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem książek dwóch publicystów, Tomasza Piątka i Grzegorza Rzeczkowskiego. Ktoś, kto chciałby sugerować, że takie osoby jak Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz to agenci rosyjscy, musiałby wiedzieć, że to absurd, ale w pogoni za sukcesem politycznym głoszą tezy bliskie celom i retoryce Kremla. Ponadto otoczyli się ludźmi – podobnie jak ojciec premiera, Kornel Morawiecki – o zdumiewających kontaktach z osobami powiązanymi z rosyjskimi oligarchami, którzy bezpośrednio współdziałali lub głośno popierali aneksję Krymu i Putina.

To zdumiewająca sytuacja, która w każdym innym kraju natychmiast by zaalarmowała kontrwywiad. W naszym kraju jest to przykrywane, pomijane. Wiele tytułów prasowych nie dotyka tych tematów, bo jest to ich zdaniem daleko oderwane od rzeczywistości. Znamienną sprawą jest jednak to, że Tomasz Piątek wygrał wszystkie procesy, a Grzegorza Rzeczkowskiego nawet nikt nie atakuje. To polityka przemilczania.

Nie twierdzę, że ktoś z PiS realizuje wytyczne płynące z Moskwy, ale polityka prowadzona przez ten rząd, jak rozbijanie jedności Unii, jest na rękę Moskwie, bo to zawsze było dalekosiężnym planem Rosji, podobnie jak oderwanie Europy od USA.

To niesłychane, ale politykom i ideologom PiS-u wydaje się, że pozycja Polski ulegnie wzmocnieniu przez osłabienie pozycji Niemiec i Francji oraz instytucji europejskich. Tak się oczywiście nie dzieje.

Polska ma kiepskie notowania w Waszyngtonie. Joe Biden nie chce spotkać się z prezydentem Dudą, a senatorowie amerykańscy apelują do niego, aby zawetował zmiany w prawie administracyjnym w kwestiach dotyczących odzyskiwania własności. Amerykanie angażują się też w obronę wolnych mediów, w tym sprzeciwiają się głośno lex TVN. Politycy PiS-u tak tęsknią za Trumpem, że postanowili przeczekać kadencję Bidena nawet kosztem zniszczenia relacji z USA?
Wiem, że odmowa nawiązania bliższych stosunków, w tym także osobistych, z prezydentem Dudą, wywołuje ogromne poczucie zawodu w całym środowisku PiS-u. Trudno się dziwić administracji Bidena, skoro polski rząd i prezydent Duda wykonał tyle gestów w stosunku do Trumpa, także w czasie kampanii wyborczej, gdy Duda namawiał wręcz Polonię do głosowania na kandydata Republikanów. Takie zachowania są w Waszyngtonie odnotowywane.

Oczywiście USA mają istotne interesy w tej części świata, gdzie Polska odgrywa ze względu na swoją wielkość i usytuowanie geograficzne ważną rolę. Stąd nie przypuszczam, żeby sprawy posunęły się zbyt daleko. W Waszyngtonie wiedzą, że Polska nie ma wyboru.

Czy tego samego rodzaju świadomość czy otrzeźwienie przyjdzie w kwestii relacji z Brukselą, czy czekać nas będzie marginalizacja, aż w końcu opuszczenie UE?
Jeżeli PiS będzie się czegoś obawiał, to faktu, że ponad 80 proc. Polaków jest zadowolonych z naszego członkostwa w UE. Oczywiście politycy PiS-u sugerują, że niedługo Polska stanie się już płatnikiem netto i wtedy to my będziemy mogli rozdawać karty. To jednak jest odległa perspektywa dla wyborcy.

PiS-owcy muszą być świadomi poparcia społecznego dla członkostwa w UE, natomiast są ograniczani przez radykałów w swoich szeregach, m.in. Zbigniewa Ziobrę, chaos kompetencyjny, brak jednego ośrodka decyzyjnego w dziedzinie polityki międzynarodowej.

Koronnym dowodem jest fakt, że gdy Polska ogłosiła oficjalną politykę uniezależnienia się energetycznego od Federacji Rosyjskiej, nagle okazało się, że przemysłowiec, właściciel Polsatu Zbigniew Solorz, negocjował wespół z węgierskim koncernem uzależnionym od kredytów rosyjskich zainwestowanie w budowę siłowni atomowej w Kaliningradzie. Ta siłownia miała powstać jako źródło elektryczności tylko dla Polski i państw bałtyckich. Oczywiście zaangażowanie takiego polskiego inwestora nie może się odbywać bez zgody rządu i bardzo interesujący jest fakt, że po tygodniu milczenia pan Piotr Naimski, który jest pełnomocnikiem ds. energetyki w rządzie PiS-u, powiedział, że byłoby to niezgodne z polskim prawem. Brak natychmiastowego dementi oczywiście zostało zauważone nie tylko w Polsce, a Litwa od razu oświadczyła, że nie jest zainteresowana.

Do tego mamy lex TVN, który antagonizuje na różnych poziomach naszego najważniejszego sojusznika w dziedzinie bezpieczeństwa, ale również sojusznika, który wspiera inicjatywę Trójmorza.

Wszystko to stwarza taki splot konfliktów i napięć, który temu rządowi, mało znanemu ze swojej zborności organizacyjnej, nie pozwoli się uporać. Tymczasem pogłębia się izolacja Polski, także w naszym regionie na tle stosunku do Unii Europejskiej i Niemiec.


Zdjęcie główne: Eugeniusz Smolar, Fot. Flickr/Heinrich-Böll-Stiftung, licencja Creative Commons

Reklama