Jarosław Kaczyński w Polskim Radiu 24 o opozycji: “Oni działają w sposób, który całkowicie upoważnia do tego, żeby użyć wobec nich siły”. Ale zaznaczył, że używać siły “nie mamy zamiaru”. Czy zdradził swoje prawdziwe plany? Każdy, kto zna wypowiedzi prezesa PiS, wie, że często mówi jedno, a robi drugie. Czy nadal nikt mu nie wmówi, że białe jest białe, a czarne – czarne?

Wystarczy przypomnieć słowa Kaczyńskiego z 2005 roku. – W żadnym wypadku nie zostanę premierem, jeśli mój brat Lech wygra wybory prezydenckie – mówił wtedy szef PiS. Tymczasem już w lipcu następnego roku Kaczyński został szefem rządu. Ale to nie jedyny raz, gdy Kaczyński jedno mówił, a drugie robił. Poniżej przypominamy wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z przeszłości:

  • Nie będzie koalicji z Samoobroną (była w latach 2006-2007).
  • Nie poprzemy nikogo z wyrokiem sądu, ani przeciwko komu toczą się sprawy sądowe, to sprzeczne z ideałami PiS (Mariusz Kamiński jest obecnie koordynatorem służb specjalnych; członek Rady Ministrów, jako były szef CBA, został skazany na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych za nadużycie prawa przez CBA w sprawie afery gruntowej).
  • W rządzie nie będzie byłych członków PZPR (jeszcze w poprzednim rządzie, tworzonym przez PiS, LPR i Samoobronę, wiceministrem sprawiedliwości był Andrzej Kryże, były działacz PZPR, sędzia, który w 1980 roku skazał na areszt działaczy opozycyjnych – Andrzeja Czumę, Wojciecha Ziembińskiego i Bronisława Komorowskiego – m.in. za stwierdzenie, że PRL nie jest państwem niepodległym).
  • Marcinkiewicz to premier na całą kadencję (był premierem zaledwie niecały rok).

– Druga strona próbuje narzucić rządy mniejszości i to nawet przy użyciu metod nielegalnych, bo powtarzam – blokowanie mównicy, blokowanie stołu prezydialnego sali sejmowej, to jest działanie całkowicie nielegalne – powiedział Kaczyński w noworocznej rozmowie w PR 24 i przypomniał, że gdy Andrzej Lepper blokował mównicę, usunęła go dopiero straż marszałkowska. – My nie mamy zamiaru używać siły, ale warto to przypomnieć – dodał Kaczyński.

Co to oznacza? Każdy, kto śledzi polską politykę, wie, że słowa prezesa to groźba, którą opozycja może odczytywać jednoznacznie i traktować poważnie.

Reklama

“Opozycja żyje w zupełnym błędzie”

Kaczyński dalej zapowiada, że nie zamierza szukać porozumienia z opozycją, a marszałek Kuchciński będzie prowadził obrady w Sali Kolumnowej. – To największa sala Sejmu poza salą plenarną. (…) Będziemy szukali takiego rozwiązania, które usprawni te głosowania, nie trzeba będzie przy pomocy podnoszenia ręki, ale będzie się prowadziło dalej działania w Sejmie – stwierdził. I zawyrokował: – Opozycja żyje w zupełnym błędzie, jeżeli sądzi, że zdoła sparaliżować działania Sejmu.

Tajny spisek i znowu pucz

Po raz kolejny prezes odnosi się również do wydarzeń sprzed świąt, które doprowadziły do trwającego parlamentarnego pata. – To był zamysł klasycznego puczu – mówił Kaczyński – bo pucz to nie zamach stanu i użycie sił zbrojnych czy innych zorganizowanych jednostek państwowych do obalenia legalnej władzy, tylko obalenie władzy poprzez obywateli, którzy się gwałtownie buntują przy sprzyjającej jakiejś części władzy – tłumaczy na swój sposób szef PiS. – To stworzenie wrażenia, że mamy kryzys konstytucyjny. Zarówno w Polsce i na świecie – mówił Kaczyński.

Sprawdźmy, czym jest klasyczny pucz:

Encyklopedia PWN podaje: Pucz – zamach stanu dokonany przez grupę wojskowych.

Wikipedia: “Zamachy stanu są w większości organizowane przez wysokich rangą wojskowych, w wyniku czego siły zbrojne stają się głównym aktorem wydarzeń. We współczesnych państwach nie można skutecznie przeprowadzić zamachu stanu bez udziału lub przynajmniej życzliwej neutralności. Uczestnicy zamachu stanu zmierzają przede wszystkim do opanowania środków łączności, radia, telewizji i węzłów komunikacyjnych oraz siedzib organów władzy. Szybkość działania i zaskoczenie w wielu przypadkach decydują o powodzeniu zamachu stanu.

Czy prezes znalazł nową definicje puczu? Dla jego wyznawców fakt, że jest inna niż ta z encyklopedii, nie ma znaczenia. Z pewnością natomiast warto zastanowić się nad znaczeniem słów o użyciu siły względem opozycji, która blokuje mównicę, a właściwie o braku użycia siły, przynajmniej na razie.

O komentarz do słów Jarosława Kaczyńskiego poprosiliśmy specjalistkę od retoryki i erystyki, dr Ewę Pietrzyk-Zieniewicz:

Justyna Koć: Jak pani odczytuje słowa Kaczyńskiego o użyciu siły względem opozycji? Szef PiS przypomina, że kiedyś posłowie blokujący mównicę byli usuwani przez straż marszałkowską. Na razie Kaczyński zapewnia, że rząd nie użyje siły. Czy to w zawoalowany sposób grożenie opozycji?
Ewa Pietrzyk-Zieniewicz
: Trudno powiedzieć. W tej chwili wszyscy czekamy na 11 stycznia. Mam wrażenie, że sam prezes, który niewątpliwie ma wszystkie karty w rękach, nie wie, jak chce sprawę rozwiązać. Wie, że nie ustąpi – przynajmniej tak oświadcza, a te opowieści o użyciu siły, to raczej ukłon w stronę elektoratu. “Zobaczcie, jacy jesteśmy demokratyczni i liberalni. Przecież siłą ich nie wyrzucamy”. Zresztą obie strony się okopały i żadna nie chce ustąpić.

Trzeba jednak jasno dodać, że od początku to PiS miało wszystkie karty w ręku. Marszałek mógł załagodzić spór, również na etapie komisji regulaminowej, gdy poseł Szczerba prosił o przywrócenie do obrad – w końcu formalnie o to właśnie poszło. Tu w żadnym momencie nie było woli porozumienia z opozycją.

Ta zresztą też przyjęła pozycję, że nie ustąpi, a żadnego scenariusza innego nie przewidzieli, myśląc, że skoro są święta, to rząd nie wytrzyma i będzie chciał porozumieć się z opozycją w jakiś sposób. Okazało się, że po świętach i Nowym Roku pat dalej trwa. Pan prezydent, jeżeli nawet próbował mediacji, to dał sobie spokój, o czym najlepiej świadczy fakt, że podpisał ustawę dezubekizacją, tym samym sankcjonując legalność obrad w Sali Kolumnowej. Wszyscy czekamy na to, co stanie się 11 stycznia, a klucz jest w rękach prezesa Kaczyńskiego, który sam jeszcze nie wie, co zrobić.

Prezes Kaczyński mówi, że PiS dysponuje kworum i że posiedzenia Sejmu mogą się nadal odbywać w Sali Kolumnowej. To zaczyna przypominać groteskę?
Rzeczywiście mają większość, mogą przegłosować wszystko. Nigdzie nie ma przepisu, który określałby, że nie można procedować poza salą obrad, a skoro nie ma, to w takim razie można. Wystarczy, że marszałek Kuchciński razem z laską przemieści się gdzieś i poinformuje o tym parlamentarzystów.

Władysław Frasyniuk, działacz dawnej opozycji, powiedział – i ja się z nim zgadzam – że jedyne, z czym się będzie liczył pan prezes Kaczyński, to mocno występująca ulica. Bardzo możliwe, że jesteśmy przed całą serią takich wydarzeń wyrażających ostre niezadowolenie.

Co PiS może zrobić na Sali Kolumnowej?
Teraz czekamy na rozwój wydarzeń. Pamiętajmy, że im do większości konstytucyjnej brakuje raptem kilku szabel. Dlatego to, co się dzieje, jest tak niepokojące i niedojrzałe. To nie jest sytuacja, w której można by zmienić ordynację wyborczą albo nawet konstytucję, ale tego wykluczyć się nie da. Co będzie za dwa tygodnie? Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie przewidywałby, że będziemy mieli do czynienia z takim patem parlamentarnym.

Dużą rolę w tym wszystkim będzie odgrywała ulica?
Władysław Frasyniuk, działacz dawnej opozycji, powiedział – i ja się z nim zgadzam – że jedyne, z czym się będzie liczył pan prezes Kaczyński, to mocno występująca ulica. Bardzo możliwe, że jesteśmy przed całą serią takich wydarzeń wyrażających ostre niezadowolenie. Przyszedł nowy rok i nowe wyzwania, nawet jeżeli rząd robił, co mógł, to wiele rzeczy nie zrobił. Jest sporo rzeczy po stronie socjalno-gospodarczej, które wymagają rozstrzygnięć i których sukcesem 500 Plus już się przykryć nie da. No i cała kondycja demokracji, bo tak przecież być nie może, demokracja jest systemem dialogowym, a nie izolacjonistycznym.

Pamiętajmy, że im do większości konstytucyjnej brakuje raptem kilku szabel. Dlatego to, co się dzieje, jest tak niepokojące.

Co ta sytuacja pani przypomina?
Przede wszystkim myślę, że ta sytuacja wynikła z niedojrzałości i braku wyobraźni. I to byłoby do głębszego przemyślenia – jak można było dopuścić do tego, aby rzeczy zaszły tak daleko. Nie wolno było dopuszczać do aż tak napiętej sytuacji. My na razie możemy tylko czekać i komentować. Miejmy nadzieję, że to się rozstrzygnie jednak w ramach kultury politycznej, bez wariantów siłowych, czy też takich, które będą niebezpiecznie przypominać zachowania parlamentarne w republikach bananowych, bo już i o to zaczynamy się ocierać.


Zdjęcia główne: Jarosław Kaczyński, autor Piotr Drabik, źródło Flickr; Sala Kolumnowa, autor Adrian, źródło Wikimedia Commons na licencji Creative Commons

Reklama

Comments are closed.