To jedna wielka laurka i jednocześnie podkreślenie, jak wspaniale rząd pracuje i jak wspaniale rozumieją się pani premier i pan prezes partii rządzącej – tak dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, komentuje dla nas wystąpienie podsumowujące dwulecie rządu premier Beaty Szydło. Pytamy też o ministrów do wymiany i o plany zmian w ordynacji wyborczej.

JUSTYNA KOĆ: Wystąpienie pani premier Szydło z prezesem partii PiS na dwulecie rządu to chyba jedna wielka propaganda sukcesu?
EWA PIETRZYK-ZIENIEWICZ:
Na pewno jedna wielka laurka i jednocześnie podkreślenie, jak wspaniale rząd pracuje i jak wspaniale rozumieją się pani premier i pan prezes partii rządzącej.

Konferencja odbyła się przy Nowogrodzkiej w siedzibie partii, pierwszy przemawiał prezes. O czym to świadczy?
Różnymi zachowaniami partia rządząca podkreśla, a my wszyscy nie mamy już wątpliwości, kto jest rzeczywistym architektem i mózgiem tego rządu. Zatem konferencja odbyła się w miejscu właściwym, gdyby z takiej perspektywy na to spojrzeć. Już się domyślamy, czy mamy domniemanie pewności, że jeżeli będą jakieś zmiany w rządzie, to kto ostatecznie o tym zdecydował.

Ta konferencja, gdy pani premier uśmiechnięta stoi obok prezesa Kaczyńskiego, oznacza, że chyba zostanie na stanowisku?
Po pierwsze, trudno nazwać konferencją wystąpienie pana prezesa i pani premier, w dodatku jeszcze w tej kolejności, jeśli dziennikarze nie mają możliwości zadawania pytań. Prawdopodobnie byłoby bardzo dużo pytań, gdyby była taka możliwość. Druga sprawa: na pewno po tym wystąpieniu mamy mieć wszyscy przeświadczenie, że pani premier się ostanie. Ja bym tu powiedziała, że prezes Kaczyński nie raz nas zaskakiwał swoimi decyzjami.

Reklama

O ile do tej pory nie miałam wątpliwości, że na stanowisku premiera zmiany nie będzie, to w tej chwili jakiś chochlik mi podpowiada, a być może zobaczymy następne takie wystąpienie, kiedy to pan prezes podziękuje pani premier za wykonane zadania i desygnuje ją do innych bardzo ważnych zadań,

które wykonać trzeba, ale w innym miejscu.

Te wątpliwości może wzbudziło to podziękowanie Jarosława Kaczyńskiego: za to, Beato, że się podjęłaś itd., potem były uściski, całusy w policzek i oczywiście w rękę.
No właśnie, może wszyscy w ten sposób zostaliśmy uśpieni, że pani premier się ostanie. Jarosław Kaczyński potrafi zaskakiwać, mamy wiele egzemplifikacji.

Pierwsze, co przychodzi do głowy, to premier Marcinkiewicz, który też miał być na 4 lata.
Oczywiście,

przecież to nikt inny jak sam prezes Kaczyński oświadczał, że nie zostanie premierem, jeżeli jego brat będzie prezydentem,

ponieważ być może społeczeństwo nie tolerowałoby za dobrze dwóch Kaczyńskich na wysokich stanowiskach zarządzania. Zresztą wtedy nam wszystkim wydawało się to rozsądnym, mądrym politycznym uzasadnieniem. Nagła dymisja pana Marcinkiewicza dziwiła wszystkich, bo wydawało się, że cieszy się zaufaniem prezesa Kaczyńskiego. Następny przykład to nominacja szefa MON. Przecież w kampanii mówiono, że Macierewicz na pewno nie zostanie ministrem obrony narodowej. Trzeci przykład to np. nagły zwrot pokampanijny, kiedy pan Kaczyński po przegranej kampanii prezydenckiej zawiesił dwie główne architektki swojego sztabu, którym wcześniej serdecznie dziękował. Później okazało się, że wszystko było nie tak, a sam pan prezes, jak to sformułował, był na proszkach uspokajających. Dzisiaj miałam podobne wrażenie. Oczywiście na poziomie ratio twierdzę, że nie mam racji, ale jednak coś mi zaszumiało.

Uważa pani, że prezydent dogadał się z PiS i będzie dymisja jednego z ministrów? Podobno tego domagał się prezydent, chodzi o Zbigniewa Ziobrę i Antoniego Macierewicza.
Nie sądzę, aby była dymisja któregoś z tych panów. Tutaj

mam wrażenie, że pan prezydent jednak ustąpił, czyli dalece dał się przekonać. Chociaż wielu mówi, że prezydent poddał się i biała flaga wisi nad Belwederem.

Jarosław Kaczyński zapowiedział już, że aby dokończyć “dobrą zmianę”, potrzebna druga kadencja. Szykują się już na wybory?
To może świadczyć, że idą po drugą kadencję, tylko tym razem, aby zdobyć większość konstytucyjną. To najwyraźniej idzie w tym kierunku. Oczywiście wcześniej wygrać wybory samorządowe, jako pierwsze. Zmiany, które szykuje PiS w ordynacji wyborczej, lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz nazwał “zbójeckimi”.

Powinniśmy się bać, skoro PiS majstruje przy ordynacji wyborczej?
Trudno mówić tutaj o strachu, bo my wszyscy przyjęliśmy taką pozycję wyczekiwania, ale jeśli rzeczywiście będzie tak, że przy prezydentach miast zrezygnuje się z drugiej tury i ten, kto wygrał, bierze wszystko, niezależnie od tego, jaki byłby wynik, to wolno sądzić, że jest to skok na demokrację. Nie pierwszy zresztą, ale ten byłby bardzo mocny.

Wówczas PiS miałby posłuszny Trybunał Konstytucyjny, posłuszny Sejm, a teraz miałby posłuszne sejmiki, własnych wojewodów i własnych szefów, aż do poziomu gminy.

To ten kierunek porządkowania i nie sposób tego nie widzieć.


Zdjęcie główne: Debata w Sejmie nad exposé i głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Beaty Szydło w 2015 roku, Fot. KPRM

Reklama