Na pewno na tle innych wyróżniała się pani Leszczyna, była najbardziej spokojna i merytoryczna. Jeżeli kobiety w Koalicji Obywatelskiej utrzymają ten ster i będą miały do powiedzenia więcej, to jest szansa na zmianę wizerunku polskiej polityki – mówi nam o debacie wyborczej w TVN24 dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku politycznego. – W debatach każdy kandydat ma inny cel do spełnienia, niż zmienić bieg kampanii wyborczej. Zresztą nie wiem, co by się musiało stać, żeby ktoś zmienił preferencje. To raczej był przekaz do swoich elektoratów – dodaje.

JUSTYNA KOĆ: Za nami druga debata wyborcza. Bardziej udana od poprzedniej?

MIROSŁAW OCZKOŚ: Zdecydowanie lepsza, chociaż zaczynało się niemrawo. Niestety, taką mamy narodową przypadłość, że nie potrafimy debatować. Być może podczas tej były lepsze pytania, lepiej sformułowane… Jest też naszą bolączką, że nie debatują liderzy, poza Kosiniakiem-Kamyszem i w jakimś stopniu Zandbergiem. Fajnie byłoby zobaczyć Jarosława Kaczyńskiego czy Mateusza Morawieckiego, Grzegorza Schetynę czy Małgorzatę Kidawę-Błońską. To pewna oznaka tego, że politycy nie szanują wyborców. Od czasów, gdy Jarosław Kaczyński dostał baty w debacie od Donalda Tuska, liderzy nie garną się do debatowania, pewnie też dlatego, że tego nie potrafią.

Czy ktoś wygrał?
W debatach każdy kandydat ma inny cel do spełnienia, niż zmienić bieg kampanii wyborczej. Zresztą nie wiem, co by się musiało stać, żeby ktoś zmienił preferencje. To raczej był przekaz do swoich elektoratów. W poprzedniej debacie ewidentnie nie poradził sobie pan Sasin i nawet PiS miało taki pomysł, aby nie wystawić przedstawiciela w tej debacie, ostatecznie

Reklama

padło na posła Horałę, który zresztą dał popis arogancji władzy. Widać też, że został przygotowany do niej na zasadzie – pokaż, że jesteś ty i reszta świata.

Nawet doszło do takiej paranoi, że zaliczył do partii stację TVN. Często też pan Horała atakował Krzysztofa Bosaka z Konfederacji, partii, która może zagrozić samodzielnej większości PiS.

Kandydatka KO?
Na pewno na tle innych wyróżniała się pani Leszczyna, była najbardziej spokojna i merytoryczna. Jeżeli kobiety w Koalicji Obywatelskiej utrzymają ten ster i będą miały dopowiedzenia więcej, to jest szansa na zmianę wizerunku polskiej polityki. Widać, że nie jest politykiem porywającym tłumy, ale to nie był wiec, tylko debata, w związku z czym poradziła sobie bardzo dobrze.

Po poprzedniej debacie ocenił pan, że Kosiniak-Kamysz zaprezentował się poniżej swojego poziomu. Dziś było lepiej?
Tak, dziś wrócił do formy. W poprzedniej debacie nie był zły, ale przyzwyczaił nas do tego, że jest to bardzo zdolny młody polityk. To chyba jeden z najlepszych przykładów świetnego rozwoju osobistego, jaki widzimy od czasu Donalda Tuska. W tej debacie nie opowiadał o węglu, tylko użył dużo chwytów retorycznych, emocji, odniesienie do córeczki, do osobistych doświadczeń. To było dobre.

Adrian Zandberg w debacie przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi zmienił bieg polityki na lewicy. Teraz chyba nie powtórzył tamtego sukcesu.
Proszę pamiętać, że

Zandberg jest współodpowiedzialny za samodzielne rządu PiS-u. Podejrzewam, że musiał dojrzeć, a to, że idzie do wyborów z Biedroniem i Czarzastym i “dziadkami z SLD”, nie było takie proste dla partii Razem.

Widać, że nauczył się, że polityka jest sztuką możliwości. W naszych rozmowach zarzucałem, że Ryszard Petru nie stał się nigdy na dobre politykiem. Zandberg politykiem został. Patrząc na poprzednią debatę, co z tego, że odniósł spektakularny sukces, skoro zapewnił nam 4 lata PiS-owskiej rzeczywistości. Myślę, że w podtekście jest odrabianie tamtych win – a on niesie ten wór pokutny – i teraz chce dołożyć się do tego, żeby Jarosław Kaczyński nie miał samodzielnych rządów. Nie oczekiwałbym tu fajerwerków, bo teraz zaczął grać zespołowo.

Izabela leszczyna pokazała dokumenty pani Marii, która musi na wizytę do endokrynologa czekać do 2020 roku. Udany chwyt?
A Krzysztof Bosak flagę, co było wiadomo i nikogo to już nie ruszyło. Tu też mieliśmy gadżet podobny do tego z poprzedniej debaty, gdy Borys Budka pokazał paragon, i dlatego on już tak nie zagrał. Rzeczy wykorzystywane więcej niż raz w polityce tracą na znaczeniu. Ktoś się nie przyłożył. Oczywiście nie było tragedii, to nie była piłeczka pingpongowa czy nieopłacalna dynia z pola rolnika z Mazowsza. To była poważna sprawa, ale już bez takiego wydźwięku. To też może świadczyć o tym, że pani

Leszczyna nie dąży do show, tylko do merytorycznej rozmowy.

Jednak prawdą jest, że debata telewizyjna musi być skierowana do serca, a nie do rozumu.


Zdjęcie główne: Mirosław Oczkoś, Fot. Facebook/TVIP

Reklama