Na pewno opozycja nie może spocząć na laurach. Mam nadzieję, że wynik wyborów samorządowych zwolennikom opozycji i samej opozycji doda otuchy, bo pokazał, że PiS nie jest niepokonany i widać, że krwawi. Ale od tego momentu do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych jest jeszcze długa droga. Trzeba odbudować o wiele szersze poparcie dla sił demokratycznych – mówi w rozmowie z nami dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych
KAMILA TERPIAŁ: Dzień po wyborach samorządowych obudziliśmy się w nowej politycznej rzeczywistości?
JACEK KUCHARCZYK: Sytuacja zmieniła się znacząco w stosunku do tego, co było jeszcze chwilę przed wyborami. Ale nie jestem przekonany, czy oznacza to odwrócenie trendu, w którym PiS kontrolował przebieg wydarzeń. To nie jest w żaden sposób przesądzone. PiS poniósł porażkę, poznał pewne granice swojej władzy, ale na horyzoncie nie widać jeszcze końca rządów tej partii.
Opozycja powinna gruntownie przeanalizować wszystkie wyniki i zastanowić się, co zrobić, żeby swój sukces w tych wyborach zamienić w trwałe odwrócenie trendu politycznego i sprawić, żeby to był pierwszy krok to odbijania Polski z rąk PiS-u.
Zbudowaliśmy skuteczną koalicję anty-PiS – mówił wczoraj po ogłoszeniu sondażowych wyników lider PO Grzegorz Schetyna. Rzeczywiście?
Patrząc na wynik Koalicji Obywatelskiej, można przekonywać, że szklanka jest do połowy pełna albo pusta. To nie jest jednoznaczny sukces. Trudno też dostrzec premię za zjednoczenie opozycji. Koalicja osiągnęła słabszy wynik niż połączone rezultaty PO i Nowoczesnej z 2015 roku. PiS również stracił, ale zachował przewagę.
Nie jest to jeszcze rzeczywiste odwrócenie układu sił.
Do wyniku KO trzeba doliczyć także wynik PSL-u, bo takie koalicje zapewne będą w sejmikach powstawać. To w sumie daje przewagę nad PiS-em.
Dlatego ważnym momentem będzie tworzenie realnych koalicji w samorządach. Okaże się zapewne, że nie wszędzie, gdzie PiS zajął pierwsze miejsce, będzie rządził, a wręcz przeciwnie. Prawdopodobnie w większości sejmików regionalnych będzie w opozycji. Z doświadczenia wiemy jednak, że ludowcy takich wyników nie powtarzają w wyborach na szczeblu krajowym. Na pewno opozycja nie może spocząć na laurach. Mam nadzieję, że wynik wyborów samorządowych zwolennikom opozycji i samej opozycji doda otuchy, bo pokazał, że PiS nie jest niepokonany i widać, że krwawi. Ale od tego momentu do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych jest jeszcze długa droga. Trzeba odbudować o wiele szersze poparcie dla sił demokratycznych.
Lewica pójdzie po rozum do głowy i przyłączy się do Koalicji Obywatelskiej?
Myślę, że
wnioski będą wyciągać raczej poszczególni politycy, a nie lewicowe formacje. Pierwszym testem jest ich zdolność do porozumiewania się między sobą, a jak to wygląda, widać gołym okiem. Podejrzewam, że będziemy mieli do czynienia z “wyciekaniem” osób z korzyścią dla Koalicji Obywatelskiej.
Na co opozycja powinna teraz postawić?
Jednoczenie się ma sens, ale ważne jest także pozyskiwanie wiarygodnych, trafiających do ludzi, rozpoznawalnych postaci. Transfer Barbary Nowackiej był strzałem w dziesiątkę. Ale na listach wyborczych KO (poza prezydentami i burmistrzami) szeroko rozpoznawalnych nazwisk było niewiele. To jest problem, na który trzeba zwrócić uwagę. Opozycja powinna budować szeroki obóz, ale także pozyskiwać rozpoznawalne i wiarygodne dla różnych środowisk osoby. Czeka ją jeszcze bardzo dużo pracy.
Nie można przyzwyczajać się do myśli, że wygraliśmy w dużych miastach i oby tak dalej… To dopiero początek drogi.
Sukcesem trzeba nazwać wygraną w I turze Rafała Trzaskowskiego. To było zaskoczenie?
W pewnym sensie tak. Okazało się, że to był świetny wybór kandydata, dobra kampania, która ujawniła słabość i niekompetencję kandydata PiS-u, chociaż nie była kampanią negatywną. Rozbiła w pył scenariusz PiS-u, który zakładał powtórzenie tego, co działo się podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
Chodziło o postawienie na młodego, nieopatrzonego polityka, który będzie przekonywał, że rozbije układy korupcyjne i wprowadzi nową krew oraz zohydzanie kandydata Koalicji Obywatelskiej. Ale mechanizm, który zadziałał w przypadku Andrzeja Dudy, teraz się zaciął.
Dlaczego?
Myślę, że koalicja jednak wyciągnęła wnioski z porażki w wyborach z 2015 roku. Poza tym warszawiacy potrafili już przejrzeć sztuczki PiS-u. To pokazuje, że wśród opozycji nie zabrakło refleksji i partie chcą się uczyć.
To ważny psychologicznie moment dla opozycji?
Wygrana Rafała Trzaskowskiego już w pierwszej turze to wielki sukces, który trzeba wykorzystać. Od 2015 roku PiS przyciągał ludzi także aurą swojej “skuteczności i sukcesów”. Robili rzeczy, które spotykały się z negatywną reakcją dużej części społeczeństwa, ale jednocześnie to wszystko uchodziło im na sucho.
Wygląda na to, że coś się zmienia. Pozostaje jednak cały czas ten sam problem – ogromna część społeczeństwa nadal chce się tylko biernie przyglądać temu, co się dzieje.
Frekwencja w wyborach samorządowych była rekordowa i historyczna, ale relatywnie do generalnie niskiej frekwencji. Zresztą do urn poszło mniej osób niż w 2007 roku, kiedy PiS został pierwszy raz pokonany. Wiadomo, że jest problem z mobilizacją młodych ludzi, a jak już są zmobilizowani, to głosują na autorytarną prawicę.
Czyli trzeba znaleźć sposób, jak dotrzeć do młodych?
Dużo mówi się o postawach ludzi młodych i edukacji politycznej, ale to są zadania na przyszłość. Trzeba postarać się zrobić coś tu i teraz.
Młodzież jest pomiędzy obojętnością a poparciem dla populistycznej retoryki i to się zapewne szybko nie zmieni. Ale trzeba próbować.
Jarosław Kaczyński podczas wieczoru wyborczego z jednej strony mówił o zwycięstwie, ale z drugiej prosił o zachowanie spokoju i ciężką pracę. W PiS-ie robi się nerwowo?
Prezes nie ma innego wyjścia niż ogłaszać wielkie zwycięstwo, ale rzeczywiście to, że w kolejnych zdaniach mówi o potrzebie zachowania spokoju świadczy, że nie ma mowy o prawdziwym zwycięstwie. Taka wypowiedź jest bardzo mało wiarygodna. Nerwowość widać także po reakcjach w mediach społecznościowych.
Obawiam się, że część polityków PiS-u może stwierdzić, że do tej pory byli zbyt łagodni i trzeba będzie przykręcić śrubę samorządom. Przecież w wypowiedziach polityków tej partii już pojawiały się groźby, że rząd będzie stosował represje wobec niepokornych samorządów.
Partia rządząca może także zmienić prawo tak, aby ograniczyć kompetencje samorządów. Niewykluczone także, że PiS będzie chciał nałożyć większy kaganiec mediom i powrócą stare pomysły tzw. dekoncentracji. Takie, niestety, mogą być skutki porażki PiS-u w tych wyborach.
W Łodzi politycy PiS-u straszyli, że jeżeli Hanna Zdanowska z PO wygra wybory, to i tak nie będzie mogła rządzić, bo ma na koncie wyrok grzywny i rząd wprowadzi komisarza. Skutek jest taki, że uzyskała rekordowe poparcie – 70 proc. Czyli strasznie nie zawsze się opłaca. To nie da PiS-owi do myślenia?
Ewentualne zagrożenia związane z zaostrzeniem kursu wobec samorządów mogą być dla PiS-u drugorzędne. Dla nich najważniejsza jest wygrana w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.
Zrobią wiele, aby w przedwyborczym okresie samorządy nie “bruździły”. Będą więc chcieli działać szybko.
Jarosław Kaczyński będzie szukał winnego? Zagrożona jest pozycja premiera Mateusza Morawieckiego?
Jest co najmniej dwóch kandydatów do pociągnięcia do odpowiedzialności. Jednym z nich jest premier, chociaż jemu to się trochę przytrafiło. Prezes zainwestował w takiego polityka, podobno wiedząc, na kogo stawia. Mateusz Morawiecki jest zatem silnie “związany” z prezesem i trudno będzie się go pozbyć bez nadwerężenia autorytetu Jarosława Kaczyńskiego. Drugą osobą jest Zbigniew Ziobro, on może być oskarżany o to, że zaszkodził PiS-owi na kilka sposobów: wykonał kolejny krok w konflikcie z UE tuż przed wyborami, jego protegowanym jest Patryk Jaki, który zafundował największą porażkę, prowadzi także wojenkę z premierem. Do końca przecież nie wiadomo, jak się pozycjonuje w skandalach związanych z Mateuszem Morawieckim. Sam jestem ciekawy, jak po tych wyborach będzie się układała polityczna przyszłość ministra sprawiedliwości.
Zdjęcie główne: Jacek Kucharczyk, Fot. Instytut Spraw Publicznych
Comments are closed.