PiS wyprodukował sobie elektorat, który jest odporny na krytykę władzy i który nie przyjmuje do wiadomości, że PiS niszczy podstawy demokracji, ale także nie chce wiedzieć o wszystkich aferach korupcyjnych, które się toczą jedna za drugą – mówi nam dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych. Ale dodaje: – W drugiej turze przeciwnicy obecnej władzy poprą kandydata, który daje nadzieję, że odsunie Dudę od drugiej kadencji i ograniczy władzę PiS. To sytuacja trudna dla opozycji, która jest podzielona i pewnie dlatego jej najsilniejszy kandydat, czyli Rafał Trzaskowski, jest kilkanaście punktów procentowych za Dudą, ale jednocześnie to pokazuje siłę Polski nie-PiS-owskiej, która nie chce dalszego monopolu władzy tej partii

JUSTYNA KOĆ: Topnieje poparcie dla Andrzeja Dudy, rośnie Rafał Trzaskowski (41 do 27 proc.). To wina słabej kampanii Andrzeja Dudy, choć oficjalnie nie mamy jeszcze kampanii wyborczej?

JACEK KUCHARCZYK: Rzeczywiście teoretycznie nie ma kampanii, choć kiedy kilka dni temu wybrałem się na mazowiecką wieś 70 km od Warszawy, to widziałem liczne banery z prezydentem Dudą i kilka z liderem ludowców Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Wniosek – ci kandydaci są mocno obecni na mazowieckiej wsi, pozostali mają wiele do nadrobienia w tym zakresie. Jednak już teraz widzimy, że wejście Rafała Trzaskowskiego sporo zmieniło, jeśli chodzi o układ sił, i kandydatura Dudy wydaje się słabnąć z dnia na dzień. To może być powrót do stanu sprzed pandemii. Wtedy nie było co prawda wyraźnie widać sondażowego słabnięcia Dudy, ale było jasne, że jego kampania była w wielkich tarapatach. Po aferze Banasia był słynny gest Lichockiej, potem farsa z odwoływaniem Jacka Kurskiego w zamian za 10 miliardów dla TVP. PiS obrywał na wszystkich frontach. Jednak

wybuch pandemii i obostrzenia ocaliły wtedy Dudę. Pozostali kandydaci musieli ograniczyć swoje działania, natomiast Duda korzystał z monopolu na podróże po kraju i spotkania z wyborcami.

Pokazywał się jako prezydent ratujący kraj przed pandemią. Pamiętajmy, że początkowo opinia publiczna bardzo dobrze oceniła posunięcia rządu, chociaż tak naprawdę od początku był to chaos, a decyzje były sprzeczne i nieskoordynowane. To połączenie szoku, pandemii i monopolu informacyjnego w TVP plus minister Szumowski z podkrążonymi oczami, z którym prezydent chętnie się pokazywał, sprawiło, że prowadzenie Dudy stało się bardzo wyraźne. Na szczęście Koalicji udało się skutecznie wybory majowe zablokować, choć ogromną cenę zapłaciło za to KO i jej kandydatka.

Reklama

Przyznam, że patrząc na to, co się dzieje teraz, widać, że te obawy Kaczyńskiego odnośnie do sondaży i słabnięcia Dudy zaczynają się potwierdzać. Teraz widzimy, skąd wziął się jego upór przy przepychaniu wyborów majowych. Teraz

po wejściu do gry Trzaskowskiego widać, że sytuacja obecnego prezydenta znacząco się zmieniła.

Sondaże pokazują, że w II turze już 3 kandydatów opozycji może pokonać obecnego prezydenta – oprócz Trzaskowskiego Hołownia i Kosiniak-Kamysz. Jeszcze niedawno prezydent wygrywał w I turze.
Mnie to nie zaskakuje, ponieważ badania pokazują, że prognozowana przewaga Dudy w I turze wynika z głębokiej polaryzacji na Polskę PiS i anty-PiS. Tych trzech kandydatów opozycji podzieliło między sobą głosy anty-PiS, podczas kiedy wyborca PiS ma jednego kandydata. W drugiej turze przeciwnicy obecnej władzy poprą kandydata, który daje nadzieję, że odsunie Dudę od drugiej kadencji i ograniczy władzę PiS. To sytuacja trudna dla opozycji, która jest podzielona i pewnie dlatego jej najsilniejszy kandydat, czyli Rafał Trzaskowski, jest kilkanaście punktów procentowych za Dudą, ale jednocześnie to pokazuje siłę Polski nie-PiS-owskiej, która nie chce dalszego monopolu władzy tej partii.

Duda słabnie, a PiS odzyskuje w ostatnim sondażu stracone kilka punktów poparcia. Dlaczego?
PiS wyprodukował sobie elektorat, który jest odporny na krytykę władzy i który nie przyjmuje do wiadomości, że PiS niszczy podstawy demokracji, ale także nie chce wiedzieć o wszystkich aferach korupcyjnych, które się toczą jedna za drugą. Podczas wypadu na wieś miałem okazję porozmawiać z kilkoma „lokalsami” – bynajmniej nie rolnikami, ale przedstawicielami klasy średniej, którzy uciekli z miasta i którzy popierają PiS. To niewiarygodne, ale

dla nich korupcja to ciągle czasy rządów PO-PSL. Można usłyszeć od nich, że obecna władza może łamie zasady, ale przynajmniej nie kradnie.

Podobne rzeczy można znaleźć w publikowanych przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi badaniach jakościowych, gdzie sympatycy PiS w rozmowie nie potrafili wymienić żadnych przykładów korupcji obecnej władzy. To wyraźnie pokazuje, jak działa monopol informacji wpierany przez „media narodowe”, w których nieustannie powtarza się przesłanie, że „tamci dbali tylko o siebie, a my walczymy o Polskę, mamy stan wojny politycznej”. To sprzyja polaryzacji na swoich i obcych, która działa na korzyść PiS-u.

To też ciągle wielkie zagrożenie dla opozycji, bo niezależnie od tego, co wykryją niezależne media, czy to będzie afera Banasia, czy Szumowskiego, to do znaczącej grupy wyborców to w ogóle nie dociera lub jest neutralizowane jako propaganda przeciwników władzy. Klasycznym przykładem jest sprawa działania mafii VAT-owskiej w Ministerstwie Finansów za rządów Mariana Banasia. Politycy PiS tłumaczyli wyborcom, że zarzuty wobec Mariana Banasia to zemsta tych kręgów, które zarabiały na wyłudzeniach VAT. Ta

siła stereotypów czy pewnych narracji, które PiS wpoił wyborcom, jest bardzo duża i dopóki trwa monopol władzy na dostęp informacji dla pewnego segmentu wyborców, to opozycji będzie trudno przebić się do tych obywateli, którzy niekoniecznie kochają Kaczyńskiego i PiS, ale pewne skojarzenia zostały im skutecznie wdrukowane.

Przyznam, że osobiście siła tej propagandy mnie fascynuje, bo dla takich osób ośmiorniczki i zegarek Nowaka to była poważna korupcja, a afery Banasia i Szumowskiego to wroga propaganda antyrządowa.

Czyli wystarczy sprawny przekaz w telewizji, aby manipulować częścią społeczeństwa aż tak, aby utrzymywać się u władzy?
Najwyraźniej wystarcza, aby zmobilizować wystarczająco dużą część społeczeństwa, kiedy opozycja jest wciąż podzielona. W Polsce mamy mocno zjednoczoną – przez ideologię, ale także przez dostęp do władzy, urzędów i pieniądze – partię rządzącą i pluralistyczną opozycję, co w sytuacji głębokiej i asymetrycznej polaryzacji nie działa na korzyść przeciwników władzy.

Minister Szumowski tłumaczył się we wtorek na sejmowej komisji zdrowia, KO domaga się jego dymisji, złożyła wniosek o wotum nieufności. PiS broni Szumowskiego jako głównego bohatera walki z epidemią. Czy taki wniosek opozycji ma wobec tego jakiś sens?
Moim zdaniem ma, bo

opozycja nie może odpuścić tego, co się wyprawiało w Ministerstwie Zdrowia.

Jaka będzie tego skuteczność, nie wiem, ale w sytuacji tego monopolu medialnego władzy opozycja powinna wykorzystywać każdą okazję, aby mówić do społeczeństwa o tym, co faktycznie się dzieje w kraju. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, nie wiadomo nigdy, kiedy w Sejmie wyłamie się kilku posłów i uda się odwołać ministra. Takie wnioski o wotum to także testowanie jedności obozu rządzącego. Taka też rola opozycji.


Zdjęcie główne: Jacek Kucharczyk, Fot. Instytut Spraw Publicznych

Reklama