“Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – pisze Marek Falenta we wniosku o ułaskawienie do prezydenta Andrzeja Dudy. Do pisma dotarła “Rzeczpospolita”. Falenta został skazany na 2,5 roku więzienia w aferze podsłuchowej. Politycy PO domagają się na najbliższym posiedzeniu Sejmu informacji o tym, co zrobiły i co zamierzają zrobić organy państwa. – PiS może zginąć od broni, którą sam wojował, bo najwyraźniej wszedł w układ z ludźmi, którzy w sposób nielegalny zaczęli wpływać na polską scenę polityczną – mówił na konferencji prasowej wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. Partia rządząca sprawę bagatelizuje.
“Nie zamierzam umierać w samotności”
To trzeci list Marka Falenty z prośbą o ułaskawienie. Ale, jak czytamy w “Rzeczpospolitej”, ten jest inny.
Zaczyna się tak: “W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony. Nie widać nadziei na jego nadejście. Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – pisze Marek Falenta.
List napisał w więzieniu w Walencji, skąd został niedawno sprowadzony do Polski. Marek Falenta jest prawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia za zlecenie podsłuchów w warszawskich restauracjach. 1 lutego miał zacząć odsiadkę, ale zniknął. Wpadł w kwietniu w Hiszpanii.
W piśmie wymienia 12 osób – prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, szefa CBA Ernesta Bejdę, oficerów biura i dziennikarzy piszących o aferze.
Falenta daje PiS-owi czas
Co proponuje w zamian za ułaskawienie? Wstrzymanie działań. Falenta daje na to miesiąc. Chce być świadkiem koronnym, ale wie, że Zbigniew Ziobro mu takiego statusu nie przyzna, bo “musiałby być katem własnej formacji”.
Na koniec swego listu Marek Falenta zapewnia, że może przekazać kolejną kopię nagrań, bo podobno wielu jeszcze nie upubliczniono, w tym rozmowy Mateusza Morawieckiego z prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą. Wskazuje też na swoją współpracę z służbami specjalnymi. “Pozyskałem też wiele informacji i osób dla CBA już po 2014 roku i wybuchu afery. Na wszystko posiadam dowody w postaci nagrań”- kończy Falenta.
Z treści listu dowiadujemy się, że Falenta za pomoc w podsłuchiwaniu polityków miał obiecane “wiele korzyści i łupów politycznych”.
Ziobro: To desperacja
Jaka jest reakcja polityków PiS-u? Sprawę bagatelizują.
– To wyraz desperacji człowieka, który został skazany przez sąd prawomocnie. Prokuratura oskarżała pana Marka Falentę, kiedy byłem prokuratorem generalnym. Miał tysiąc okazji więcej, żeby powiedzieć, kto za nim stał – powiedział prokurator generalny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Według niego Falenta “w desperacji wymyśla historie, łudząc się, że to uchroni go przed odpowiedzialnością”.
Siemoniak: Afera podsłuchowa zatruwa politykę
– Sprawa kładzie się ogromnym cieniem na obecnym obozie rządzącym. Nie zostały wyjaśnione różne powiązania polityków i urzędników obecnego obozu z osobami zaangażowanymi w aferę. Dzisiaj pojawiła się kolejna informacja, która powinna być wstrząsem dla opinii publicznej – mówił na konferencji prasowej Tomasz Siemoniak.
Wiceprzewodniczący Platformy przypomina, że list Marka Falenty pochodzi z kwietnia. I pyta: co się w tej sprawie przez ten czas wydarzyło?
A sprawa ma według niego jednak szerszy kontekst: – Nie może być tak, że polska polityka, organa władzy i służby są bezradne wobec tej sytuacji. Poważne przesłanki pokazują na związki zaangażowanych w tę sprawę z zagranicą. Skazany w aferze Marek Falenta był importerem rosyjskiego węgla, a w 2014 gdy afera wybuchła, ówczesny lider opozycji Mariusz Błaszczak wzywał do embarga na rosyjski węgiel. Po dojściu PiS-u do władzy mamy rekordowy import rosyjskiego węgla i kolejne plany inwestycyjne elektrowni są krojone pod ten węgiel.
Według niego PiS ma “coś na sumieniu w tej sprawie”.
Sprawa musi zostać wyjaśniona
PO domaga na najbliższym posiedzeniu Sejmu informacji prokuratura generalnego ministra sprawiedliwości oraz koordynatora do spraw służb specjalnych o tym, co zrobiono, gdy list Marka Falenty wpłynął do Kancelarii Prezydenta.
– Wygląda na to, że prokuratura tego tematu nie dostrzegała. Czy to przypadek? Czy przypadkiem jest to, że jak pojawia się sprawa Falenty, to obóz władzy się chowa? To uprawdopodabnia teorię o tym, że nie działał sam, że miał mocodawców, którzy mogą być najważniejszymi osobami w kraju – dodaje poseł PO Marcin Kierwiński.
Politycy PO podkreślają, że sprawa musi zostać wyjaśniona, a opinia publiczna musi się dowiedzieć, kto z ważnych polityków stał za afera podsłuchową i “kto mógł grać taśmami, aby destabilizować sytuację w kraju”.
– Jeżeli okazałoby się, że ważni politycy aktualnie rządzący mieli swój udział w aferze podsłuchowej, to mielibyśmy do czynienia z puczem – przyznaje Kierwiński. Według niego reakcja, a raczej brak reakcji PiS-u powinien dawać do myślenia. – Nie wiem, jaki Marek Falenta ma cel, ale widać, że może sobie pozwolić na bardzo wiele w stosunku do rządzących. Może sobie pozwolić na szantaż w stosunku do prezydenta i publiczne straszenie premiera. Czuje się silny w tej relacji. To znaczy, że może mieć dokumenty, które są nie po myśli obozu rządzącego. Już to powinno skłaniać organy państwa do reakcji. Kolejny raz widzimy, jak PiS chowa głowę w piasek. A sprawa jest poważna.
Zdjęcie główne: Marek Falenta, Fot. Wikimedia Commons/newsrm.tv, licencja Creative Commons
Comments are closed.