Cała ta pisowska, zwieńczona spektakularną klęską akcja przeciw reelekcji Tuska to w dużej mierze opowieść o nieefektywności dyktatury.

Funkcjonuje w Polsce narracja, według której demokracja może i jest sprawiedliwsza i bardziej etyczna, ale za to taka jakaś ślamazarna i frajerska, a na jej tle dyktatura jawi się jako sprawna. No, to tu mieliśmy praktyczny sprawdzian działania Jarosława Kaczyńskiego otoczonego trenerami Jarząbkami. Żaden z nich nie miał odwagi powiedzieć genialnemu strategowi, że jego pomysł jest skazany na porażkę. Woleli przytakiwać i okazywać entuzjazm.

A może sami byli tacy mądrzy, że wierzyli w sukces? To też możliwe po wielu latach wypłukiwania z PiS-u osób, które miały wystarczająco dużo wiedzy, aby zaistniało ryzyko wystąpienia u nich wątpliwości w nieomylność Prezesa.

Gdyby wzięli się za robotę jakieś pół roku wcześniej, to by przynajmniej obrzydzili Tuska paru krajom i wtedy może zamiast niego wygrałby jakiś Irlandczyk. Ale w otoczeniu dyktatora lepiej nie wychodzić przed szereg, tam się zawsze czeka z aktywnością na rozkaz władcy. W demokracji doradcy są od tego, żeby szefowi wskazać najlepsze rozwiązania. W dyktaturze to dyktator wskazuje jedynie słuszne rozwiązania, a doradcy są, ale mają mówić, że dyktator pięknie dziś wygląda.

I taki jest mechanizm maszerowania szybkim krokiem ku przepaści. To jak? Są jeszcze jacyś zwolennicy tezy o funkcjonalnej przewadze dyktatury nad demokracją?

Reklama

Zdjęcie główne: Jarosław Kaczyński, Fot. Flickr/Piotr Drabik, licencja Creative Commons

Reklama

Comments are closed.