Jarosław Kaczyński zawsze marzył o rządzeniu w warunkach stanu wyjątkowego. Stan wyjątkowy to zawieszenie lub przynajmniej rozchwianie i osłabienie wszystkich ograniczeń władzy – prawnych, instytucjonalnych, nawet normatywnych (strach jest największym wrogiem moralności).

W dodatku „tymczasowość” stanu wyjątkowego, choćby nawet rozciągnięta na lata, jest idealnym alibi dla totalnego politycznego nihilizmu Kaczyńskiego, który umie koncentrować się (i jest w tym bardzo skuteczny) wyłącznie na doraźnej walce o zdobycie i utrzymanie władzy, jednak nie ma i nigdy nie miał żadnej pozytywnej wizji tego, do czego mógłby tę zdobytą przez siebie władzę wykorzystać. Nie ma i nigdy nie miał żadnej pozytywnej wizji reformy państwa, jego ustroju i jego instytucji.

Nawet do konstytucji Kaczyński ma stosunek totalnie nihilistyczny. Potrafi łamać konstytucję uchwaloną przez innych, jednak nigdy nie interesowało go napisanie i uchwalenie własnej ustawy zasadniczej.

Jego „projekty” czy rzucane przy różnych okazjach „ogólne pomysły” były całkowicie podporządkowane doraźnym politycznym interesom własnym i własnej partii. Kiedy walczył o prezydenturę, przedstawiał projekty konstytucji ustanawiającej w Polsce system prezydencki. Kiedy był premierem lub premiera totalnie kontrolował, zapowiadał przygotowanie konstytucji ustanawiającej w Polsce system kanclerski lub gabinetowy. Działo się tak, bo wszystkie te poważne ustrojowe rozstrzygnięcia nie mają dla niego żadnego znaczenia.

Jedyną zauważalną ambicją Kaczyńskiego, kojarzoną przez niego ze sprawowaniem władzy „skutecznej”, „sprawczej”, czyli pozbawionej wszelkich ograniczeń, jest obsadzanie swoimi ludźmi istniejących już instytucji (służby, prokuratura, państwowe media, spółki skarbu państwa…) oraz osłabianie lub niszczenie tych instytucji, których przejąć się w danym momencie nie potrafi (samorządy, sądy, prywatny biznes niekontrolowany jeszcze przez PiS).

Reklama

Tej samej logice politycznego nihilizmu podporządkowane są wszystkie działania podejmowane przez Jarosława Kaczyńskiego (a także podległych mu polityków obozu władzy, Morawieckiego, Dudę, Ziobrę, a nawet Gowina z jego propozycją zdemolowania ad hoc konstytucji) pod pretekstem reagowania na epidemię koronawirusa.

Kaczyński i jego ludzie używają epidemii jako alibi, mówią o „sytuacji nadzwyczajnej”, jednak podejmowane pod takim pretekstem działania mają im służyć do rządzenia państwem po epidemii, już w warunkach „normalnych”.

Epidemia użyta do niszczenia prawa

W imię wymagań faktycznego stanu wyjątkowego i działań koniecznych dla zwalczania epidemii PiS-owska władza niszczy świadomość prawną obywateli i demontuje wszelkie prawne ograniczenia, które przeszkadzały Kaczyńskiemu przed epidemią i których zniszczenie będzie mu potrzebne do rządzenia po epidemii. Wszelkie protesty i krytyki zwracające uwagę na totalną arbitralność działań władzy, a także na coraz większą arbitralność zachowań policji i innych służb są przez Kaczyńskiego i jego ludzi przedstawiane jako obrona „imposybilizmu”, który musi ustąpić przed koniecznością podejmowania „zdecydowanych działań” w walce z epidemią. Tymczasem niewyposażeni w precyzyjne regulacje funkcjonariusze policji coraz częściej deklarują, że sami muszą interpretować hasłowe deklaracje rządu, coraz bardziej arbitralnie wyznaczając ostrzeżenia lub kary.

To łamanie prawa i niszczenie świadomości prawnej obywateli, to propagandowe kojarzenie w umysłach Polaków prawa z „imposybilizmem”, a bezprawia z „decyzyjnością i siłą władzy”, rozpoczyna się od samych fundamentów.

Sam stan wyjątkowy (właściwe dla stanu wyjątkowego zakazy i nakazy, regulacje pozwalające rządzącym dysponować wolnością i własnością obywateli) został przez rząd wprowadzony pozaprawnie, bez jego formalnego ogłoszenia.

Rozchwianie procedur i prawa uderzyło także w podstawowe reguły działania władzy ustawodawczej. Służyło temu zaproponowane przez PiS „zdalne głosowanie” w Sejmie, jego coraz bardziej arbitralne egzekwowanie (przyjmowanie lub nieprzyjmowanie protestów dotyczących poprawności głosowań, problem autentyczności podpisów pod poselskimi projektami ustaw), wreszcie jego poszerzenie na możliwość „zdalnego” przeprowadzania zmian konstytucji, wprowadzenia stanów wyjątkowych i przeprowadzania zmian w ustawach o stanach wyjątkowych, a wreszcie zmiany prawa wyborczego.

Trzecim obszarem, w którym Jarosław Kaczyński dokonuje zniszczenia świadomości prawnej Polaków i destrukcji prawa, co ma mu się przydać do rządzenia po epidemii, jest skandaliczny sposób zmieniania prawa wyborczego. Kaczyński świadomie skoncentrował uwagę opozycji, mediów i społeczeństwa na konflikcie o majową datę wyborów prezydenckich. I być może przeprowadzi je w tym terminie, jeśli opór społeczny będzie słaby, a rozmiary epidemii uda się ukryć. Jednak

prawdziwy cel Kaczyńskiego to zdestruowanie do końca całego mechanizmu demokratycznych wyborów w Polsce, przejęcie przez jego partię wszystkich instytucji organizujących wybory i kontrolujących ich przebieg, wreszcie uczynienie ordynacji wyborczej całkowicie plastyczną, podporządkowaną doraźnemu interesowi władzy.

Zdemontowanie całego mechanizmu demokratycznych wyborów w Polsce, dokonane przez Kaczyńskiego pod pretekstem epidemii koronawirusa, będzie jemu i jego partii służyć w każdych kolejnych wyborach, w każdym kolejnym terminie.

Epidemia w propagandzie polexitowej

W podobnej logice Kaczyński i jego ludzie zaostrzyli w czasie epidemii koronawirusa propagandę antyunijną. Zarówno Kaczyński, Morawiecki, Duda, Ziobro, jak też cała propaganda i hejt produkowane przez państwową telewizję i radio, od rana do wieczora powtarzają, że „Unia w momencie kryzysu zawiodła”, „metody procedowania Unii okazały się nieskuteczne”, „Unia nie pomaga Polsce”, „Unia jest dla Polski zagrożeniem”.

PiS-owska władza bardzo świadomie wykorzystuje w tej propagandzie wszystkie fake newsy, jakie przy okazji epidemii koronawirusa produkuje i wykorzystuje przeciwko Unii Europejskiej Putinowska Rosja, a także wszystkie wspierane przez nią antyunijne siły w Europie (populiści włoscy, niemieccy, hiszpańscy…). Każdy przykład faktycznej pomocy dla Polaków ze strony Unii jest przez władzę przemilczany, kwestionowany lub relatywizowany.

Nagłaśniany jest natomiast i promowany każdy transport sprzętu medycznego z autorytarnych Chin, każde działanie innych autorytarnych rządów. Ma to pokazać, że liberalna demokracja w czasie kryzysu zawiodła, skuteczny jest tylko autorytaryzm.

To świadome niszczenie przez Kaczyńskiego i jego ludzi wizerunku UE pełni funkcję „polexitową” na dwóch poziomach. Po pierwsze ma uodpornić jego władzę na wszelkie normatywne i dyscyplinujące działania instytucji unijnych. Pierwszy testem skuteczności tej strategii będzie reakcja władzy – i reakcja Polaków – na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE zawieszające działanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Kaczyński jest gotów tolerować obecność Polski w UE, uważać nasze członkostwo w Unii za pożyteczne dla siebie i swojej partii tylko wówczas, jeśli Unia będzie mu dostarczać pieniędzy rezygnując jednocześnie z jakiegokolwiek recenzowania niszczenia przez niego państwa prawa i demokracji w Polsce. W przeciwnym wypadku zniszczenie wizerunku UE przez dzisiejszą, prowadzoną przy okazji epidemii propagandę antyunijną posłuży mu do uzasadnienia i osłonięcia formalnego polexitu.

W gruncie rzeczy antyunijna propaganda, wzmożona przez PiS pod pretekstem epidemii koronawirusa, jedynie kontynuuje i radykalizuje polexitowy przekaz władzy z ostatnich czterech lat.

Głoszący, że „Polska wcale tak dużo na obecności w UE nie zyskuje”, „być może zyski wynikające z obecności w UE są dla Polski mniejsze, niż straty wynikające z unijnych regulacji”, „Polska ma alternatywę dla obecności w UE i dostępu do unijnego rynku, a składają się na nią uprzywilejowane stosunki z administracją Trumpa, z Wielką Brytanią po brexicie, z Chinami jako nowym supermocarstwem ekonomicznym i politycznym”.

Epidemia jako pretekst do dalszego uwłaszczenia się władzy

Ostatnią okazją, jakiej Kaczyńskiemu i Morawieckiemu dostarczyła epidemia koronawirusa, jest możliwość wykorzystania działań pomocowych do dalszego finansowego wzmocnienia obozu władzy i jego zaplecza.

Do Polski trafi wkrótce gigantyczny strumień pieniędzy z Unii. Ministrowie finansów UE podjęli właśnie decyzję o uruchomieniu unijnego „pakietu antykryzysowego” o wartości 540 mld euro, czyli przekraczającego wartość całego polskiego PKB. Znaczna część tych pieniędzy trafi do naszego kraju i będzie rozdysponowana przez rząd.

Do polskiej gospodarki trafi także wkrótce gigantyczny strumień złotówek, które zaczął właśnie „drukować” Narodowy Bank Polski skupując obligacje skarbu państwa o wartości dziesiątków miliardów złotych.

Nawet te częściowo puste, napędzające inflację złotówki są okazją do uwłaszczenia ludzi i instytucji, jeśli ma się ich do dyspozycji dziesiątki, a nawet setki miliardów.

PiS-owska władza przez cztery lata totalnie zdestruowała mechanizm redystrybucji budżetowych i europejskich pieniędzy. Zniszczono mechanizmy przetargowe, przejęto instytucje kontrolujące wypływ środków z budżetu, przestano stosować jakiekolwiek obiektywne kryteria w doborze podmiotów korzystających z publicznego wsparcia.

To, co oglądaliśmy przez ostatnie cztery lata – miliony złotych trafiające z budżetu państwa do Tadeusza Rydzyka, miliony złotych zmarnowane przez Polską Fundację Narodową, publiczne zlecenia o wielomilionowej wartości trafiające do firm będących własnością rodzin PiS-owskich polityków lub ich politycznych klientów – wszystkie te mechanizmy zostaną wykorzystane przy dystrybucji milionów euro unijnej pomocy i miliardów złotych z „tarczy antykryzysowej”.

Cezary Michalski
Autor jest publicystą tygodnika „Newsweek”


Zdjęcie główne: Rys. Bartosz T. Wieliński

Reklama