Potrzebne będzie rozliczenie polityczne, które niekoniecznie musi się kończyć więzieniem, a może się skończyć polityczną anatemą. Byle nie zabrakło determinacji, bo rozliczyć i ukarać trzeba, nie dla osobistej satysfakcji, żeby pognębić wroga, tylko dla nauki, żeby wszyscy wiedzieli, że nie łamie się demokratycznych zasad państwa prawa bezkarnie. Prezydent Andrzej Duda sam pomógł rozwalić Trybunał Konstytucyjny, niezależność Sądu Najwyższego i w związku z tym sam pozbawił się narzędzi politycznych, które mogłyby dawać mu komfort, poczucie niezależności, ale i sens ustrojowy. Oczywiście to jest do odrobienia w ramach odbudowywania niezależności TK i SN. Wówczas rola prezydenta też się zmieni – mówi nam były prezydent Bronisław Komorowski. – Po sondażach widać, że ta decyzja była trafiona. Rafał Trzaskowski w ciągu 3 dni wskoczył na drugie miejsce w sondażach, zatem ta kandydatura trafiła do wyobraźni wyborców, a o to chodzi. Natomiast co do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, to zapłaciła cenę za mówienie prawdy i to mimo że miała rację – dodaje


JUSTYNA KOĆ: Rafał Trzaskowski zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską w walce o Pałac Prezydencki. To dobra kandydatura?

BRONISŁAW KOMOROWSKI: Po sondażach widać, że ta decyzja była trafiona. Rafał Trzaskowski w ciągu 3 dni wskoczył na drugie miejsce w sondażach, zatem ta kandydatura trafiła do wyobraźni wyborców, a o to chodzi. Natomiast co do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, mogę wypowiadać się o niej tylko z największa sympatią. Zapłaciła cenę za mówienie prawdy i to mimo że miała rację. W polityce tak już bywa, że czasem gdy powie się coś, co nie jest popularne, nawet gdy jest słuszne, to płaci się wysoką cenę wyborczą. Małgorzata Kidawa-Błońska miała odwagę powiedzieć jasno, że w takim procesie wyboropodobnym nie bierze udziału.

Trudno wyobrazić sobie większy nonsens, niż organizowanie wyborów w czasach pandemii i to na co chwila zmienianych zasadach. Reszta kandydatów mówiła: grajmy dalej, bo trzeba dokończyć mecz, mimo że boisko zamieniło się w trzęsawisko, w bagno, a sędzia zmienia reguły gry co 15 minut. Niestety jej konkurenci skwapliwie to wykorzystali, aby oskubać ją z poparcia wyborczego. Jak widać, Rafał Trzaskowski odzyskuje poparcie.

Widać też, że wszedł z zupełnie inną narracją – ostrą, agresywną, co szczególnie widać w porównaniu do strategii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która dużo mówiła o konsensusie i dialogu. Ta ostra narracja podoba się panu?
To nie ma znaczenia, czy mi się podoba, czy nie, najważniejsze, że podoba się wyborcom. Rzeczywiście Rafał Trzaskowski jest bardzo dynamiczny i ma taki styl wypowiedzi. On trafia do ludzi między innymi dlatego, że trudno uwierzyć w to, aby łagodna, koncyliacyjna polityka i narracja, zderzająca się z chamstwem i bezwzględnością PiS-u, mogła przynieść efekty i zmienić złą politykę rządu i prezydenta.

Jak ocenia pan prezydenta Andrzeja Dudę? Dużo mówi się o nagannym działaniu rządu, Sejmu, marszałek Witek. Tymczasem prezydent niczym marionetka występuje w debacie telewizyjnej, a w tym samym czasie Gowin z Kaczyńskim decydują, że nie ma wyborów.
Prezydent Andrzej Duda debatował w momencie, kiedy PiS robił kolejną przewrotkę w kalendarzu wyborczym.

Reklama

O prezydencie Mościckim przed wojną jego koledzy z obozu sanacyjnego mówili niezbyt elegancko, że „tyle znaczy, co Ignacy, a Ignacy guzik znaczy”. Podejrzewam, że taka jest opinia o obecnym prezydencie w jego własnych szeregach, a on nie próbuje tego zmienić i udaje, że te wszystkie faule robione przez PiS w kwestii ordynacji nie dotyczą jego.

Niestety dotyczą go w najwyższym stopniu, bo są robione po to, aby wygrał te wybory. Oczywiście nie dlatego, że PiS ceni go jakoś szczególnie, tylko po to, aby nadal był rządowym długopisem. Prezydent Andrzej Duda udaje, że nie widzi tego, co wszyscy inni – że te zmiany dotyczą jego.

To bardzo kosztowny błąd nie tylko dla pana Andrzeja Dudy, ale przede wszystkim dla Polski i opinii o prezydenturze w ramach ustroju państwa polskiego.

Szkody, które zostały w tej kwestii wyrządzone, będą ciężkie do odrobienia?
Między premierami a prezydentami jest i musi być pewne napięcie. Rząd, bez względu na to, jaką opcję reprezentuje, nie lubi, jak patrzy mu się na ręce. Do tej pory to dobrze działało, był balans, ale przyszedł PiS i postanowił zlikwidować wszelkie hamulce. Już słyszę w różnych kręgach, np. byłych premierów, że może warto zlikwidować prezydenturę albo oddać wybór Zgromadzeniu Narodowym, jak to jest w Niemczech. W moim przekonaniu

prezydentura jest potrzebna jako element równoważący politykę rządową.

Prezydent może być w tej kwestii skuteczny, ale pod kilkoma warunkami. Po pierwsze musi być niezależny, po drugie, jeśli sam świeci przykładem i szanuje i przestrzega konstytucji, wtedy może też się za konstytucją schować. Tymczasem prezydent Andrzej Duda sam pomógł rozwalić Trybunał Konstytucyjny, niezależność Sądu Najwyższego i w związku z tym sam pozbawił się narzędzi politycznych, które mogłyby dawać mu komfort, poczucie niezależności, ale i sens ustrojowy. Oczywiście to jest do odrobienia w ramach odbudowywania niezależności TK i SN. Wówczas rola prezydenta też się zmieni.

Wiele będzie do odbudowania, bo to też  jest NIK, KRS, prokuratura…
Gdzieniegdzie to tylko kwestia spraw personalnych. W przypadku TK i SN to są niestety dużo poważniejsze kwestie, bo związane ze zmianą uregulowań prawnych i ustawowych. Te zmiany trzeba będzie przeprowadzić w zgodzie z zasadami państwa prawnego. To jest trudne, ale możliwe.

Z dużą satysfakcją odnotowałem słowa byłego I Prezesa SN, prof. Adama Strzembosza, który powiedział, że ci, którzy dziś zarządzają SN i znaleźli się tam w wyniku złamania zasad niezależności sądów, muszą zostać wyeliminowani z sądu.

Powiedział tak człowiek, który był ministrem sprawiedliwości, prezesem sądu, kiedyś przewodniczącym „Solidarności” sędziowskiej w czasach stanu wojennego, o postawie absolutnego państwowca. To nie jest rewolucjonista, tylko autorytet prawny i moralny, dla mnie jeden z najwyższych w Polsce.

Czy należy zatem ostro rozliczyć tych, co łamali konstytucję i prawo, z postawieniem przed TS włącznie, czy może bliższy jest panu scenariusz Komisji Prawdy i Pojednania z czasów, gdy RPA rozliczało apartheid?
To trochę inna sytuacja jednak. W Polsce dochodzi do naruszeń zasad demokracji, a nie do mordów na tle rasowym czy politycznym, jak było w RPA. Tu trzeba będzie sięgnąć, przede wszystkim, po mechanizmy prawne. Tam, gdzie to możliwe, trzeba także postawić winnych przed Trybunałem Stanu. Pan prezydent Andrzej Duda się zabezpiecza i próbuje doprowadzić do mianowania swojego człowieka I Prezesem SN, bo to on jest przewodniczącym TS.

Pan minister Sasin pewnie trafi przed sąd, podobnie pan premier Mateusz Morawiecki, którzy wydali miliony na karty do głosowania, mimo że nie było do tego żadnej podstawy prawnej, a wybory się nie odbyły.

Taką samowolę finansową niekoniecznie musi karać TS, może to zrobić normalny sąd, prokuratura. Potrzebne będzie też rozliczenie polityczne, które niekoniecznie musi się kończyć więzieniem, a może się skończyć polityczną anatemą. Byle nie zabrakło determinacji, bo rozliczyć i ukarać trzeba, nie dla osobistej satysfakcji, żeby pognębić wroga, tylko dla nauki, żeby wszyscy wiedzieli, że nie łamie się demokratycznych zasad państwa prawa bezkarnie. To poczucie bezkarności ludzi, którzy psuli nasze państwo, doprowadziło już je kiedyś do upadku. Bezkarność magnatów doprowadziła do tego, że Rzeczpospolita była coraz słabsza i w końcu stała się ofiarą sąsiednich państw. Jeżeli chcemy dbać o to, aby państwo polskie było silne, m.in. przestrzeganiem prawa i egzekucją prawa, to nie można rozwałkowania TK czy pozbawienie sądownictwa niezależności pozostawić bez odpowiedniego rozliczenia i ukarania.

Kilka dni temu odbyła się premiera drugiego filmu braci Sekielskich o problemie pedofilii w Kościele. Po poprzednim filmie zapowiadano rozliczenia, zmiany, komisję, ale nic z tego nie wyszło. Czy ten film może coś zmienić?
Mimo decyzji sejmowej komisji nie powołano, chociaż zapowiedział to także premier i PiS, a poparły wszystkie kluby opozycyjne. To jest to samo zjawisko, o którym mówiłem przed chwilą.

Polska od wieków cierpi na brak egzekucji prawa. Prawo się tworzy, ustawy się uchwala, ogłasza się uchwały, decyzje, a potem nic się nie dzieje i nie ma wykonania. Mam nadzieję, że ten film przynajmniej przyczyni się to tego, że rządząca większość w Sejmie wykona swoją obietnicę i komisję powoła.

Jaka ta komisja będzie, czy sprawiedliwa i skrupulatna w dochodzeniu do przyczyn zjawiska i obnażaniu patologicznych zjawisk, zobaczymy. Mam nadzieje, że będzie prawdziwa, a nie do chowania pod sukno problemów. Jestem człowiekiem, który zawsze się czuje cząstką Kościoła, i dla mnie te sprawy są bardzo bolesne, ale im bardziej bolesne, tym większą czuje potrzebę przezwyciężenia ich.

KE prosi Polskę, aby rzetelnie informowała o pomocy UE dla Polski. Premier z kolei w każdej wypowiedzi na praktycznie każdy temat przemyca nieprawdziwe i nieprzychylne dla UE informacje. To przemyślana strategia premiera obrzydzania Unii?
To na pewno z punktu widzenia PiS-u użyteczna taktyka, czyli zwalania wszelkich swoich win na kogoś innego. Kiedyś wszystko było winą Tuska, dziś jest winą wspólnoty; nie Morawieckiego, nie rządu, nie prezydenta, tylko wszystko jest przykrywane sugestią, że to wina UE. To nieładnie, nieprawdziwie i nieskuteczne. W UE jest wiele rzeczy, które moglibyśmy uzyskać, gdyby rząd Polski zabiegał także o te środki.

Skoro rząd twierdzi, że Polska czegoś nie dostała, to niech powie prawdę, że dlatego, że rząd nie potrafił się postarać o to, nie zabiegał i nie ma w Unii przyjaciół, bo prawie wszystkich poobrażał. To próba przykrycia swojej nieudolności politycznej.

W weekend podczas protestów przedsiębiorców policja użyła gazu, doszło do niepotrzebnych i groźnych przepychanek. Jak pan to ocenia?
Słyszałem ostatnio rozmowę pana ministra Sellina w Trójce, już po tym, co wydarzyło się w związku z numerem Kazika, cenzurą i po odejściu najbardziej wartościowych ludzi. Dziennikarka zadała odważne pytanie – czy nie uważa pan, że reakcja policji była nadmierna? Na co minister Sellin odpowiada, że przecież demonstranci byli bez maseczek, bez odstępów, narażali innych na zarazę. Pani dziennikarka już nie dopytała, dlaczego bez maseczek i odstępów rząd i prezes brali udział w obchodach 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Mnie nikt nie przekona, że w przypadku protestów przedsiębiorców chodziło o maseczki. Chodziło o politykę, aby zareagować ostro na nowe zjawisko okresu koronawirusa, jakim są rozpoczynające się protesty społeczne.

To zjawisko będzie narastało, bo coraz nowe obszary będą ujawniać niekompetencję rządu. Państwo PiS-owskie pozbawiło się samo możliwości skutecznego działania, bo rozdało wszelkie pieniądze, oczywiście część na cele społeczne. Jednak dobry gospodarz nie dopuszcza do takiego stanu i zostawia zawsze jakieś zaskórniaki na wypadek trudnej sytuacji. Dziś taką mamy, ale pieniędzy nie ma, więc są policyjne pałki.

To, co się dzieje, przypomina mi czasy PRL i jednocześnie jest sygnałem do refleksji, nie tylko o polityce, ale i o naturze ludzkiej. Wśród najszlachetniejszych haseł i ludzi jest zawsze ogromny poziom zdolności do zaakceptowania rzeczy złych, które im się wydaje, że służą ojczyźnie.

Ci, co ocenzurowali Trójkę, uważają, że robią właściwie, ci, co wysłali policję z pałkami na obywateli, którzy demonstrowali w ważnych dla siebie sprawach, uważają, że bronią państwa przed zarazą.

Jest ogromna łatwość w tłumaczeniu własnych szalbierstw, złych zachowań przez ludzi, których być może nigdy o to nie podejrzewaliśmy. Dużo złego musi siedzieć w naturze ludzkiej, skoro w sytuacjach trudnych tak łatwo to się obnaża.


Zdjęcie główne: Bronisław Komorowski, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama