Nauczyciele są zastraszani, a reforma edukacji ma przede wszystkim wychować nowego Polaka – mówi nam Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. Mówi również o naciskach rodem z PRL, które mają przekonać nauczycieli, aby nie strajkowali, a wszystko to dzieje się w XXI wieku w kraju Unii Europejskiej u progu wprowadzenia reformy edukacji.

Justyna Koć: Nauczycielki podczas ogólnopolskiego protestu kobiet były ubrane na czarno, zrobiły zdjęcie w czasie przerwy i opublikowały na profilu społecznościowym. Teraz muszą się tłumaczyć przed komisją dyscyplinarną przy kuratorium. Jedna z nich została już uniewinniona. Czy ZNP niepokoi ta sytuacja?

broniarz1
Sławomir Broniarz, źródło Youtube

Sławomir Broniarz: ZNP na całą tę sprawę od początku patrzy w ten sposób, że jest to próba wywarcia presji administracyjnej, psychologicznej, to próba zastraszenia nauczycieli. Nie widzimy żadnego uzasadnienia dla podejmowania tego typu działań przez komisję przy kuratorze. Jednocześnie nie jest to pierwszy i odosobniony przypadek. Kilkanaście dni temu kuratorzy oświaty z inicjatywy MEN wystosowali list do dyrektorów i nauczycieli, w którym odnoszą się do inicjatywy planowanego strajku. Twierdzą, że strajk ma charakter polityczny, nielegalny i powinien być potępiony. Wskazują uzasadnienia formalno-prawne.

Mówimy o tym, bo to pewien spójny scenariusz zastraszania nauczycieli poprzez komisję dyscyplinarną za “manifestowanie własnych poglądów politycznych”, zastraszanie w kontekście sporu zbiorowego. Chcą zabrać nauczycielowi pewność bytu zawodowego. Szkoda, że do takich zachowań dochodzi w oświacie. Szkoła to autonomia, demokracja i powinna być wolna od nacisków politycznych.

Czy dobrze rozumiem, że poprzez kuratoria rząd naciska na nauczycieli, aby nie brali udziału w strajku? Przecież prawo do strajku jest zapisane w konstytucji w artykule 52.
Kuratorzy oświaty zostali zainspirowani przez minister Zalewską. Wiem, bo zapytałem ją o to. Poinformowała mnie, oczywiście w odpowiedzi na moje pytania, że inicjatywa tego listu zrodziła się na spotkaniu z kuratorami w MEN. Tylko niektórzy kuratorzy mieli odwagę tego listu nie wysłać. Część kuratorów w korespondencji ze związkiem dystansuje się od tego, co pierwotnie było w nim zawarte. Istota listu polega na interpretacji zapisów o sporze zbiorowym. Część dyrektorów już boi się konsekwencji.

Reklama

Związek Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę, że nie tylko konstytucja, ale i inne akty prawne dają nam jako pracobiorcom możliwość podejmowania akcji strajkowych. Żądamy utrzymania miejsc pracy dla nauczycieli, dla administracji, żądamy zachowania miejsc pracy. To ewidentna próba zastraszania nas, nauczycieli.

Przestraszycie się? Czy strajk będzie?
Oczywiście, że się nie przestraszymy. Odpowiedzieliśmy kuratorom oświaty, którzy wysłali do szkół list, bo wielu nie wysłało – np. kuratorzy z Podkarpacia i Małopolski nie wysłali – a na stronie kuratorium opolskiego długo wisiał list z informacją o nielegalnych działania związku.

Wójt gminy Rusiec w ogóle nie chce wprowadzać reformy i mówi, że jej nie wprowadzi. Może to jest jakiś sposób?
Pan wójt ma dobre uzasadnienie merytoryczne dla swoich słów, ma oświatę na bardzo wysokim poziomie, świetnie wyposażone szkoły, wiem, bo to województwo łódzkie, czyli mój region. Niestety, prawo nie pozwala mu, aby nie realizował przepisów. Za chwilę będzie miał zarząd komisaryczny.

Ja rozumiem jego emocjonalne podejście do sprawy, to, że chce bronic swoich szkół przed zniszczeniem, bo są naprawdę na wysokim poziomie, to dotyczy również świetnej infrastruktury, którą zbudował, ale prawo niestety nie daje mu możliwości na niewprowadzenie zmian. Należy nad tym ubolewać, bo pewna autonomia samorządów była również naszym dorobkiem i chlubą. Widać, że to jest również sól w oku rządzących. Odpowiedzialność za negatywne skutki reformy również przerzuca się na samorządy.

Jak radzą sobie samorządy?
Różnie, część mówi wyraźnie, że będą zwolnienia, będą redukcje. Pamiętajmy, że odpowiedzialność materialna, organizacyjna i personalna spada na organ prowadzący. To samorządy poniosą też konsekwencje polityczne.

Zdarzają się też takie, które mówią: zrobimy wszystko, aby nie zwalniać nauczycieli, ale pewne sytuacje przekraczają nasze możliwości. Zwolnienia będą w roku 2017, 2018 i 2019. Cała konstrukcja reformy zmierza do tego, aby winę za to wszystko złe, co się stanie, poniósł samorząd. Pani minister Zalewska już mówi, że wszystko będzie super, nie będzie zwolnień, reforma jest dobrze przygotowana.

Do kogo rodzice będą mieć pretensje, że dziecko musi dojeżdżać 20 km dalej do szkoły? Przecież nie do minister Zalewskiej w MEN na Szucha, tylko do wójta i burmistrza.

Jakie największe zagrożenia ze strony samej reformy pan widzi?
Największe zagrożenia tej reformy dotyczą, wbrew pozorom, założeń programowych. Mówią o tym również stowarzyszenia, eksperci, świat nauki i oczywiście nauczyciele. Ta reforma rozgrywać się będzie w głowach i umysłach dzieci.

PiS chce wychować nowe pokolenie po swojemu?
Chcą mieć swojego absolwenta, powrót do starego modelu wychowawczego, być może chodzi o wychowanie całej rzeszy nowych elit typu “mierny, bierny, ale wierny”. Treści podstawy programowej wywołują ogromne emocje. Są po pierwsze stare, kostyczne, nieadekwatne do tego, w jakim kierunku idzie świat i jak rozwija się oświata. Reforma dzieli edukację na przedmioty kosztem takich, jak fizyka, chemia, na rzecz historii i języka polskiego. Dziecko ma dziś, w obecnych czasach Internetu i mass mediów, tak dużą dawkę wiedzy z zewnątrz, że próba porządkowania jej na przedmioty jest błędna. Ta reforma cofa nas do XIX wieku. Cofa naszą edukację, a dziecku odbiera ciekawość świata. Nie wspomnę już o kwestii wychowania seksualnego.

Ilu nauczycieli straci pracę według wyliczeń Związku?
To trudne pytanie. O rzeczywistej liczbie zwolnionych będziemy wiedzieć 1-2 czerwca. Bo arkusze organizacyjne szkoły są do 31 maja. Z drugiej strony, samorządy mówią: wyślemy nauczycieli na urlopy dla podratowania zdrowia, będziemy sugerować podzielność etatów, pewne koleżeństwo, bo do tego jest powołany związek zawodowy, żeby walczyć o miejsca pracy. Ale minister powie: o, przepraszam, to nie ja zwalniam nauczycieli, tylko samorządy, albo powie: Broniarz mówił, że pracę straci 30 tys., a pracę straci 5 tys. Tylko to nie będzie zasługa ministra, a samorządu i ZNP.

Pamiętajmy też, że nawet jeżeli uda się ograniczyć zwolnienia, to ogromna część nauczycieli będzie pracowała na niepełnych etatach. Dla nauczyciela stażysty, który zarabia 2300 brutto wynagrodzenia zasadniczego i nie ma żadnych dodatków, to pół etatu oznacza 1150 zł miesięcznie. To jest dramat młodego człowieka.

Związek szykuje też referendum szkolne. Jak postępują przygotowania?
Podpisujemy porozumienia z różnymi organizacjami, zbieramy podpisy, dla nas najistotniejsze jest to – i bez wątpienia to wartość dodana tego referendum – że przystępują do niego organizacje rodzicielskie, pozarządowe i mamy nadzieję, że to przyniesie skutek w postaci wielokrotności potrzebnej liczby podpisów. Senat debatował nad ustawami oświatowymi zaledwie 3 godziny, a one liczą 700 stron. Mam nadzieję, że nasze podpisy skłonią rządzących do dłuższego zastanowienia się nad kwestią reformy oświaty.


pap-malyZdjęcie główne: Minister edukacji narodowej Anna Zalewska w Sejmie, PAP/Leszek Szymański

Reklama