– To był bardzo ciężki strajk, który trwał 17 dni, była ogromna huśtawka nastrojów, groźba ataku i rozbicia strajku przez władzę. Przecież nikt z nas nie wiedział, jak to się skończy – mówi nam prosto z wieczornych  gdańskich obchodów Bogdan Borusewicz, który w tym roku świętował rocznicę Porozumień Sierpniowych razem z KOD.

JUSTYNA KOĆ: Po 27 latach obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych bardziej podzieliły niż połączyły…
BOGDAN BORUSEWICZ:
Ja uważam, że to i tak pozytywne, bo wszyscy nawiązują do tamtego Sierpnia, zatem ten dzień sprzed 37 lat jest ważny dla Polaków i to widać. Ja jestem w tej chwili na obchodach KOD-u i widzę też to, co dzieje się po drugiej stronie, tej związkowej, na Placu Solidarności, gdzie związek ma monopol, i to na najbliższe lata, ale tam również widzę świętujących ludzi. Myślę, że dopóki ten Sierpień jest wspólną wartością, zawsze jest możliwość porozumienia.

Czuje się pan trochę wykluczony także z tej historii?
Nie da się wykluczyć osób, które rzeczywiście brały wtedy udział w tamtych wydarzeniach. Mimo wszystko, nie można powiedzieć, że kilka osób, które w tej chwili nie są już związane z PiS-em i związkiem zawodowym “Solidarność”, nie miały żadnego znaczenia dla Porozumień Sierpniowych.

Natomiast wartością dla mnie jest to, że wszyscy nawiązują do tego Sierpnia i oczywiście to nawiązywanie nie oznacza, że obie strony nawiązują do tego samego, do wartości, jakie niósł za sobą tamten okres. Sierpień był olbrzymim strajkiem, w wyniku czego powstał ogromny, masowy ruch, który walczył o wolność, o demokrację, o suwerenność. Dziś wiemy po kilkudziesięciu latach, że demokracja, jako tylko wolne wybory bez rządów prawa i praworządności, może być zaprzeczeniem wolności; to jest za mało. Ciągle się uczymy, dla nas to, co się dzieje teraz, jest sporą nauczką.

Reklama

Kto jest dziś spadkobiercą ideałów, które doprowadziły do Porozumień Sierpniowych?
Wszyscy ci, którzy brali wtedy w tym udział. Te 10 mln ludzi. 10 milionów, a nie 300 czy nawet 600 tys., które dziś są w związku.

Pan był wtedy organizatorem Wolnych Związków Zawodowych jako członek KOR-u. Jak pan wspomina tamten dzień, 31 sierpnia 1980 roku?
Nie byłem przedstawicielem KOR-u, to tak nie działało. Ja byłem członkiem KOR-u i rzeczywiście organizowałem te związki, ale nie jako przedstawiciel KOR-u, tylko jako Bogdan Borusewicz.

To był bardzo ciężki strajk, który trwał 17 dni, była ogromna huśtawka nastrojów, groźba ataku i rozbicia strajku przez władzę. Przecież nikt z nas nie wiedział, jak to się skończy. 31 dzień sierpnia był euforią dla wszystkich, dla mnie też, chociaż ja wiedziałem, że to tylko etap, a potem przyjdzie na pewno atak ze strony władzy. Nie rozmawialiśmy wtedy na ten temat, ale wszyscy wiedzieliśmy, że w tamtej chwili trzeba było maksymalnie dużo zrobić, bo ten okres wolności, który wtedy załatwiliśmy, będzie krótki.


Zdjęcie główne: Bogdan Borusewicz, Fot. Katarzyna Czerwińska/Kancelaria Senatu, licencja Creative Commons

Reklama