Afera billboardowa nabiera tempa. W piątek premier Beata Szydło tłumaczyła, że Polska Fundacja Narodowa, która promuje propagandowe hasła PiS dotyczące reformy sądownictwa w kraju, nie jest niczym niezwykłym. – Mieliśmy mieć fundację, która promuje polskie interesy za granicą, a mamy fundację, która promuje interesy PiS-u w naszym kraju – skomentował Cezary Tomczyk z PO.

Twarz premier Szydło

Sprawa zaangażowania Polskiej Fundacji Narodowej do propagandy rządowej jest na tyle poważna, że sama premier broniła dziś działań PFN. – Rząd nie będzie się zgadzał na to, by Polska była dyskredytowana w kraju i za granicą. Po to między innymi powstała Polska Fundacja Narodowa. Jej głównym założeniem jest to, by cały świat dowiedział się prawdy o Polsce – powiedziała w piątek Beata Szydło.

Premier przekonywała, że kampania nt. reformy sądownictwa ma kształcić. – Wiedza prawna nie jest powszechna i jest wiedzą trudną, więc im więcej będzie dodatkowych informacji merytorycznych, w sposób prosty tłumaczących sens tej reformy, tym będzie lepiej – mówiła premier.

Trudna prawnicza wiedza

Sprawdźmy zatem, jakie “informacje merytoryczne na temat wiedzy prawnej” przedstawia kampania.

Reklama

Ze spotu “Sprawiedliwe sądy” można dowiedzie się, że “80 proc. społeczeństwa chce reformy sądów, ale zrobiła się z tego niezła awantura i odwrócono kota ogonem” i “nie może być tak, że jak ukradniesz wafelek, to idziesz siedzieć”. Dodatkowo można dowiedzieć się, że izba dyscyplinarna przy SN to dobry pomysł, bo teraz “koledzy oceniają kolegów”.

Co państwowe, to PiS

Polska Fundacja Narodowa ma promować Polskę za granicą. Na jej stronach można przeczytać: “Chcemy pokazać naszą solidarność, (…) sukcesy w nauce, bogatą kulturę, wspaniałą historię i niepowtarzalną przyrodę. Taką misję ma Polska Fundacja Narodowa”. Powstała ponad rok temu. Jej fundatorami jest 17 spółek Skarbu Państwa.

Na promocję Polski za granicą rocznie otrzymuje 100 mln zł. Na jej czele stoi zaufany człowiek PiS-u, warszawski radny Cezary Jurkiewicz.

Finansowanie rządowej propagandy z funduszu PFN oburza nawet prawicowych publicystów.

Oburzony jest także sprzyjający zazwyczaj rządowi Kukiz ’15.

JUSTYNA KOĆ: Opozycja mówi o gigantycznej aferze. Dlaczego?
MARCIN KIERWIŃSKI, PO:
Na pewno mamy do czynienia z wielką aferą, na pewno mamy też do czynienia ze sprawami, które wymagają dogłębnego zainteresowania różnych organów państwa. Wczoraj z posłem Witczakiem i posłanką Wielichowską składaliśmy interpelację, analizujemy też sprawę od strony prawnej. Fakt jest taki, że mamy do czynienia z sytuacją, gdy pieniądze publiczne służą jednej konkretnej partii politycznej, pieniądze publiczne wydatkowane są po to, aby oszukiwać Polaków, ale też rujnować polski wizerunek na arenie międzynarodowej. Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że te środki wydawane są niezgodnie z celami, do jakich powołana została fundacja.

Szef PFN Cezary Jurkiewicz mówi, że to jest także kampania informująca państwa europejskie o potrzebie reform.
Wygląda to na formułę szkalowania Polski za granicą. Jeżeli będzie atakowany polski wymiar sprawiedliwości za granicą, to na pewno będzie to drugi biegun niż budowanie dobrego wizerunku Polski. Główny problem polega na tym, że mamy do czynienia z sytuacją, kiedy fundacja obsadzona przez “misiewiczów” ma działać tak, aby promować działania niszczące konstytucję przez PiS, aby atakować weta pana prezydenta Andrzeja Dudy i okłamywać Polaków co do prawdziwych intencji PiS. Czysto polityczna kampania.

To jednak ryzykowny ruch dla PiS-u. Rząd jest krytykowany za ten ruch nawet przez przychylnych prawicowych publicystów. Może lepiej było sfinansować tę propagandę z funduszy partyjnych?
Mówimy tu o gigantycznych pieniądzach. Ta kwota wprost nie padła, ale pan Jurkiewicz zasugerował tę kwotę, odniósł się do 18 mln – taka kwota padła jako potencjalne koszty przewlekłości w systemie sądownictwa i odniósł wysokość kampanii PFN do tej kwoty. Rozumiem, że PiS nie chciał wyłożyć takich pieniędzy z własnej kieszeni. Dlaczego się zdecydował? Bo myślę, że jednak przestraszył się protestów społecznych. Okazało się, że TVP nie jest w stanie na tyle zakłamać rzeczywistości, żeby Polacy nie buntowali się przed upolitycznieniem sądów. Stąd kolejna odsłona, czyli zaangażowanie pieniędzy publicznych w służbie interesu jednej konkretnej partii.

Myśli pan, że ta kampania przyniesie skutek?
Uważam, że Polacy nie dadzą się ordynarnie oszukiwać i okradać. Jednak dziś pan prezes Jurkiewicz powiedział, co jest przejawem skrajnej arogancji, że fundacja nie wydaje pieniędzy publicznych. Jeżeli pieniędzmi publicznymi nie są pieniądze spółek Skarbu Państwa, to ja nie wiem, co zdaniem pana prezesa Jurkiewicza jest pieniędzmi publicznymi. Ta konferencja, ten sposób tłumaczenia, że to nie są pieniądze publiczne, to jest kwintesencja PiS-u, to państwo PiS w pigułce: pieniądze publiczne są PiS-owskie i mogą je dowolnie wykorzystywać.

Według rządu, ta kampania to debata.
Z całym szacunkiem, ale ciężko sobie wyobrazić, jak społeczeństwo ma debatować z billboardem. To jakaś wyższa forma aberracji finansowej, dowiadujemy się, że to jest kampania informacyjna, boję się, że następną tego typu kampanią informacyjną będzie publikowanie złotych myśli prezesa Kaczyńskiego. Też się wtedy dowiemy, że to kampania informacyjna? Oczywiście sprowadzam to do absurdu, ale tak to wygląda. To celowe drenowanie publicznej kasy.


Zdjęcie główne: Prezesi największych spółek Skarbu Państwa w 2016 roku podpisali list intencyjny w sprawie powstania Polskiej Fundacji Narodowej; Wojciech Jasiński, prezes PKN Orlen, Fot. KPRM

Zapisz

Reklama