Czy jeśli roboty zabiorą nam pracę, państwo powinno wypłacać nam pieniądze za nic nierobienie? 2 października w siedzibie Instytutu Obywatelskiego wspólnie z Wilfried Martens Centre for European Studies przygotowaliśmy seminarium eksperckie: “Przyszłość pracy – prognozy dla rynku europejskiego”.

Zmiany technologiczne, eliminujące pracę ludzi w coraz większej liczbie sektorów gospodarki, narastający problem młodych osób które nie uczą się i nie pracują, niedopasowanie systemów edukacyjnych do potrzeb rynku – to niektóre z wyzwań, przed którymi stoi europejski rynek pracy. Przedyskutowaliśmy je seminarium eksperckim, zorganizowanym 2 października przez Fundację Państwo Prawa, Wilfried Martens Centre for European Studies (think-tankiem Europejskiej Partii Ludowej), we współpracy z Instytutem Obywatelskim.

Seminarium było okazją do przedstawienia wniosków badawczych i rekomendacji, przygotowanych przez trzech autorów – Matthiasa Schäffera z Konrad Adenauer Stiftung, Dominika Owczarka z Instytutu Spraw Publicznych i Rafała Mustera z Uniwersytetu Śląskiego.

Zdaniem M. Schäffera, nadchodząca rewolucja technologiczna (masowe wprowadzenie sztucznej inteligencji, samo-uczących się maszyn itp. spowoduje głębsze zmiany na rynku pracy niż poprzednie „zmiany technologiczne”. Po raz pierwszy bowiem maszyny zaczną wykonywać zadania, w których dotąd były potrzebne ludzkie zdolności do tworzenia, poznawania i samodzielnego podejmowania decyzji w czasie rzeczywistym – np. prowadzenie samochodów, ale także pisanie bardziej skomplikowanych tekstów czy analizy dużych zbiorów danych.

Według cytowanych przez Schäffera badań, są branże, w których prawdopodobieństwo likwidacji ludzkiej pracy w dającej się przewidzieć przyszłości jest równe 98 proc. Podobne rewolucje zdarzały się w przeszłości, przyznał niemiecki badacz, ale nigdy nie następowały one tak szybko jak obecnie. Schäffer podkreślił, że to nie oznacza, że cywilizacja Zachodu stoi przed dramatyczną perspektywą „końca pracy” jako takiej – bo będą powstawać nowe zawody – ale oznacza konieczność głębokich zmian w edukacji, pozwalających na szybsze niż obecnie przekwalifikowanie pracowników.

Reklama

Na kluczową rolę edukacji zwrócił też uwagę R. Munster. W swoim badaniu skoncentrował się na tych problemach rynku pracy, które nękają Europę już dziś (ale w przyszłości będą nękać jeszcze bardziej): fenomenie NEETs, czyli osobach które ani nie pracują, ani nie uczą się, ani nie poszukują pracy (skrót od ang. Not Emplyed, not in Education nor in Training), starzeniu się społeczeństw i na pełzającej pauperyzacji wielu pracowników, którzy staczają się do kategorii biednych (poniżej 60 proc. średniego dochodu na osobę w gospodarstwie domowych), choć pracują w pełnym wymiarze godzin. W przypadku tych trzech zjawisk, możliwość przekwalifikowania się, zdobycia kompetencji za które rynek jest w stanie zapłacić więcej itp. jest kluczowa. Choć też potrzebne są inne działania – Muster wskazał m.in. zmianę przepisów prawnych, które wzmocniłyby pozycję negocjacyjną pracowników kosztem pracodawców.

Innym instrumentem, który potencjalnie może złagodzić skutki technologicznego wstrząsu, jest Uniwersalny Dochód Podstawowy (ang. Universal Basic Income – UBI) – koncepcja zakładająca, że państwo wypłaca wszystkim swoim obywatelom, wszystkim bez wyjątku i bez żadnych kryteriów, określoną sumę pieniędzy. UBI mógłby teoretycznie zagwarantować, że ludzie nie musieliby już pracować, by przeżyć. Zamiast szukać pracy, często niskopłatnej, mogliby po prostu skoncentrować się na życiu rodzinnym i/lub na swoich zainteresowaniach. Dodatkową zaletą UBI byłaby (przynajmniej w teorii) likwidacja skomplikowanych i drogich w utrzymaniu struktur biurokratycznych, dziś odpowiedzialnych za politykę socjalną, pomoc najuboższym itp. Nie byłyby one potrzebne, bo UBI, wypłacane z automatu wszystkim, zastąpiłoby wszystkie inne formy wsparcia państwa dla obywatela. Ta na pozór atrakcyjna koncepcja społeczna, podkreślił Owczarek, niesie jednak wiele ryzyk i pytań. Po pierwsze, koszt jej wprowadzenia były astronomiczny (Owczarek szacuje, że UBI na poziomie 1000 zł miesięcznie w Polsce oznaczałby wydatki rzędu 70 – 80 proc. całego budżetu państwa). Po drugie, UBI mogłoby doprowadzić do zmian społecznych o niedających się dziś przewidzieć skutkach – dość powiedzieć, że dzisiejsza struktura społeczna, istota kontraktu społecznego, który wiąże społeczeństwa w państwach Zachodnich, w ogromnej mierze jest oparta właśnie za założeniu, że obywatele co do zasady pracują i że w ten sposób budują swoją pozycję społeczną, swoją przydatność dla wspólnoty.

Tu: Pełen raport M. Schäffera, D. Owczarka i R. Munstera


Zdjęcie główne: Materiały prasowe

Reklama