– Mimo iż nietolerancja jest głęboko zakorzeniona w naszej historii, ten język i ta nienawiść zostały w pewien sposób narzucone – mówi nam prof. Dariusz Libionka, historyk z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. – Na razie trzeba starać się przetrwać i otwarcie występować przeciwko agresji, nadużyciom i manipulacjom. To wszystko już kiedyś było. Teraz jeszcze pojawia się przemoc wobec obcokrajowców i wobec przeciwników politycznych, dla której władza znajduje “obiektywne uzasadnienia” – dodaje. Pytamy też o polski antysemityzm i czy miejsce Żydów zajęli uchodźcy.

Justyna Koć: Czy Auschwitz to dobre miejsce do prowadzenia polityki? Pytam w kontekście sławnych już słów pani premier, że “Auschwitz to lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby uchronić swoich obywateli”. Dariusz Libionka: Te słowa z jednej strony zostały wyrwane z kontekstu, bo przemówienie pani premier składało się z wielu elementów, natomiast kiedy usłyszałem to konkretne zdanie, to skojarzenia, jakie miałem, były jednoznaczne. Pytanie, na ile wynikały z nieznajomości historii i ignorancji, a na ile z chęci fałszowania historii, a na ile z jej instrumentalizacji. Mimo tego, co słyszymy od obrońców tych słów, z samym prezydentem Dudą, to tłumaczenia tych słów wydają się całkowicie nieprzekonywające czy wręcz obrażają naszą inteligencję. Te słowa padły i zostały zrozumiane właściwie, i to nie tylko przez krytyków PiS-u.

Trudno powiedzieć takie słowa przez pomyłkę.

Te słowa wywołują u wielu szok, konfuzję i niedowierzanie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę język, jakim posługują się politycy PiS-u

i jak się komunikują ze społeczeństwem, jak to społeczeństwo dzielą, i co mówią o polityce zagranicznej, jaki jest ich stosunek do “obcych”. Jeżeli dołączymy do tego wątek Holocaustu, to włosy na głowie zaczynają się jeżyć.

Reklama

Skoro mówimy o języku, to czy język, którego dziś używa partia władzy, nie przypomina języka z początku wieku? “Roznoszą choroby i pierwotniaki”, “to hołota” – można tu podstawić wymiennie uchodźcę lub Żyda.
Rzeczywiście, kiedy w konspiracyjnej prasie nacjonalistycznej zniechęcano tych nielicznych Polaków, którzy ukrywali Żydów, niezależnie, czy robili to bezinteresownie, czy za pieniądze, to pisano, że to przejaw nieodpowiedzialności, bo to nie tylko obcy, ale że też poważne zagrożenie. Zagrażają narodowej wspólnocie, nienawidzą Polaków, odpowiedzialni są za wzrost pospolitej przestępczości, sprowadzają represje, no i po wojnie to właśnie Żydzi będą zaprowadzać w Polsce komunizm. To, co teraz słyszymy, brzmi znajomo. Oczywiście, premier Szydło zapewne nie to chciała powiedzieć, ale wyszło jak wyszło. Na pewno nie była to pochwała obozów koncentracyjnych, ale te słowa mają taki wydźwięk: państwo może używać wszelkich środków do tego, aby bronić swoich obywateli. Pamiętajmy, że

obozy koncentracyjne, jak Dachau czy Auschwitz, służyły także do pozbywania się przeciwników politycznych. Bo państwo powinno bronić obywateli zarówno przed wrogiem zewnętrznym, jak i wewnętrznym; wiadomo, kim jest wróg wewnętrzny. To gorszy sort, pomiot komunistyczny, lewacy, cykliści. Tych epitetów z ust Kaczyńskiego i jego ludzi padło bardzo dużo

i słowa premier Szydło idealnie się w to wpisują, także w takie przedstawianie PiS-owskiej rzeczywistości, która jest, ich zdaniem, zagrożona. 

Czym może się skończyć takie dzielenie na naszych i obcych?
To niesłychanie groźne i tak łatwo nie da się później skleić. Część społeczeństwa powiedziała “nie” elitom i władzy, która rządziła przez 8 lat. Oczywiście, część wyborców ma do tego powody, ponieważ nie odnaleźli się po transformacji, natomiast część buntuje się po prostu przeciwko inteligencji. Inna jeszcze sprawa to zagubienie i radykalizacja sporej części młodego pokolenia.

A PiS to podchwycił i odwołuje się do najgorszych instynktów.
To jest najbardziej przerażające, że nie odwołuje się na przykład do etosu polskiej lewicy, oczywiście niekomunistycznej, tylko odwołuje się do skrajnej, faszyzującej prawicy. Aleksander Smolar napisał taki tekst w wydawanym w Londynie “Aneksie” w 1986 roku, że polska prawica właśnie dlatego posiada siły oddziaływania, ponieważ nie została skompromitowana współpracą z Niemcami w okresie II wojny światowej. Wyszła z tego okresu inaczej niż inne partie prawicowe w Europie, które po prostu skompromitowały się kolaboracją. Polska prawica nie współpracowała z Niemcami i dodatkowo stała się obiektem prześladowań nowej władzy ze strony komunistów, i łatwo można to przywoływać. Z drugiej strony,

począwszy od 1989 roku trwało budowanie legendy skrajnej prawicy.

Oczywiście, była to reakcja na manipulacje dotyczące choćby Narodowych Sił Zbrojnych. To zresztą dość skomplikowane, bo nawet w okresie wojny te skrajne organizacje prawicowe kontestowały Polskie Państwo Podziemne. Część prawicy, Stronnictwo Narodowe, była jego częścią, ale Obóz Narodowo-Radykalny już nie. Próby podporządkowania i przywołania do porządku Narodowych Siły Zbrojnych spełzły na niczym.

PiS próbuje pisać historię na nowo?
Nie tylko PiS teraz. Po 1989 roku, wspomniałem już, że z różnym natężeniem, rozpoczęło się gloryfikowanie skrajnej prawicy. Na początku zajmowały się tym jedynie małe grupy amatorów, potem coraz silniej ten trend zaczął wchodzić do głównego nurtu. Teraz mamy do czynienia z produktem finalnym. Proszę sobie wyobrazić, że IPN od szeregu lat wydaje publikacje gloryfikujące Obóz Narodowo-Radykalny. Tych publikacji jest kilkanaście, m.in. Jana Żaryna o Brygadzie Świętokrzyskiej; jest książka o przedwojennym i okupacyjnym ONR. Na jej okładce oprócz logo IPN znajdują się logo Obozu Wielkiej Polski i ONR.

Wszyscy oburzali się, gdy jakiś ONR-owiec przyszedł do szkoły głosić to czy owo, ale przegapiliśmy, kiedy te wytwory trafiały do szkół. Popularność pewnych idei nie wzięła się znikąd.

Czyli ten język nienawiści, ksenofobia, wrogi stosunek do uchodźców, flirt z ONR jest hodowany w społeczeństwie od lat?
Tak, po prostu pozwolono na to. Oczywiście nie wprost, historię skrajnej prawicy poddano pewnej obróbce. Inaczej rozkładano akcenty, łagodzono stosunek do Żydów, zaciemniano rzeczywisty kontekst konfliktu z Armią Krajową, no i wyolbrzymiano okupacyjne i powojenne zasługi. W tym również w pomocy dla Żydów! Ta narracja stawała się powoli narracją dominującą. Teraz nic dziwnego, że teren jest już świetnie przygotowany. Młodzi ONR-owcy uczą się dziś na pismach i książkach wydawanych w IPN, i to nie teraz za “dobrej zmiany”, tylko wcześniej. Teraz po prostu nastąpiło przyśpieszenie, ale to nie jest nowa jakość, tylko kontynuacja. Długo nie chciano tego zauważać, albo nie chciano wchodzić w spory z tymi środowiskami, bo podejmowanie z nimi rozmów jest dość nieprzyjemne. Dziś te skrajne środowiska są rozbudowane i mocne.

Czyli to nie PiS-owska wersja historii, PiS dołączył do niej gdzieś po drodze?
Ta wersja jest dość niespójna. Zastanawiałbym się, czy można mówić o PiS-owskiej wersji historii. Składa się ona z wielu elementów i tradycji, które doraźnie kompiluje się ze sobą.

Jeśli jednak coraz częściej bohaterami są ludzie z Brygady Świętokrzyskiej, którzy wycofywali się ręka w rękę z Niemcami w 1945 roku z Polski, to coś jest nie tak. Ogon najwyraźniej macha psem.

Przecież nawet ojciec prezesa Kaczyńskiego, o ile wiem, był żołnierzem AK, walczył w Powstaniu Warszawskim. W tym czasie narodowcy, oczywiście z różnych powodów, jednak dystansowali się od tej walki, a pewna ich część, właśnie wówczas, gdy trwało Powstanie Warszawskie, utworzyła Brygadę Świętokrzyską, która kilka miesięcy później opuściła Polskę pod ochroną Wehrmachtu. I z takich ludzi robi się dziś bohaterów. Taki przypadek zdarzył się ostatnio w Lublinie, gdy wbrew stanowisku wielu historyków uhonorowano jednego z oficerów Brygady. Żadne racjonalne argumenty nie przemawiają: kto prezentuje krytyczne podejście do NSZ, staje się wrogiem władzy i lewakiem.

Jak do tego doszło?
Przyczyn upatruję w bezkarności. Ta sytuacja doprowadziła do tego, że mamy jakąś narrację nieprzystającą do rzeczywistości historycznej. Jeszcze bardziej ewidentne jest to w przypadku tzw. żołnierzy wyklętych, niewiele wspólnego ma podziemie narodowe z większościowym podziemiem Armii Krajowej, zresztą podkreślają to najwybitniejsi badacze tej problematyki. Co ma wspólnego nacjonalistyczna konspiracja antykomunistyczna z organizacją Wolość i Niezawisłość, która powstała na bazie AK?

WiN nie ma z działaniami narodowców nic wspólnego, a dziś stawia się wszystkich w jednym szeregu.

Mam wrażenie, że sami działacze PiS-u nie zdają sobie z tego sprawy, kto dziś piszę tę historię.

A ja zastanawiam się, jak to możliwe, że przez wiele lat ksenofobia, hasła faszystowskie to był obciach, wstyd. A dziś wpełzły na salony.
Bo teraz to nie jest wstyd i na wszystko znajdzie się uzasadnienie. Nie sięgając dalej w historię, ostatnią emigrację mamy po stanie wojennym, i to nie była emigracja polityczna, tylko emigracja gospodarcza. Duża część ludzi, która wyjechała, chciała po prostu lepiej żyć, działacze “Solidarności” nie stanowili w niej większości. Teraz zapomina się o tym, albo się nie chce pamiętać. Albo stosuje się podwójne standardy, że Polakom się wszystko należy. To mnie bardzo martwi. To zniechęcanie Polaków do działań na rzecz struktur ponadnarodowych, zaangażowania, ta niechęć do brania udziału w czymś, co ma szerszy wymiar. I to nieustanne straszenie Europą, uchodźcami, wszelkiego rodzaju odmiennością.

Czy czeka nas mentalna powtórka z 68 roku?
Jak słyszę język władzy, to obawiam się, że w pewien sposób tak. Tu można podać wiele przykładów. Ta narracja historyczno-patriotyczna, poszukiwanie w ten sposób legitymizacji dla rządzących.

Czy Żyda zastąpił uchodźca?
W pewien sposób tak, tylko Polacy żydowskiego pochodzenia byli wtedy w Polsce, oczywiście nie stanowili żadnego niebezpieczeństwa, byli częścią społeczeństwa, po prostu łatwo było na nich zrzucić to odium nienawiści. W 1968 roku jak Polska długa i szeroka przez wiele tygodni odbywały się imprezy, które można nazwać kwadransami nienawiści. Piętnowano “syjonistów”, wrogów wewnętrznych i zewnętrznych: amerykańskich imperialistów i niemieckich rewizjonistów.

Gdy czytam relacje z tamtego okresu, publikacje, przeglądam gazety, to dokładnie to samo słyszę teraz od Kaczyńskiego na przykład podczas miesięcznic smoleńskich. Ten sam język, teorie spiskowe, nienawiść i fantazje.

To wszystko już kiedyś było. Teraz jeszcze pojawia się przemoc wobec obcokrajowców i wobec przeciwników politycznych, dla której władza znajduje “obiektywne uzasadnienia”.

Problem uchodźców jest Kaczyńskiemu na rękę?
Oczywiście, zresztą nie tylko jemu, całej prawicy w Europie.

Czy ta część społeczeństwa, której nienawiść i ksenofobia jest obca, może szukać nadziei w historii?
Mimo iż nietolerancja jest głęboko zakorzeniona w naszych historii, ten język i ta nienawiść zostały w pewien sposób narzucone. Na razie trzeba starać się przetrwać i otwarcie występować przeciwko agresji, nadużyciom i manipulacjom. PiS miał swoje 5 minut, tak się nieszczęśliwie złożyło, że ma pełnię władzy, ale to się nie powtórzy.

Jest pan optymistą?
Jestem o tym przekonany. Inna sprawa, że prawdziwym problemem będzie przezwyciężenie tego dziedzictwa.


Zdjęcie główne: Fot. Pixabay

Reklama