Po opublikowaniu map obrazujących poziom zaszczepień przeciw COVID-19 w poszczególnych gminach powszechnie zwrócono uwagę na ich podobieństwo do rozkładu poparcia dla PiS – pisze Janusz A. Majcherek
Pojawiły się anegdotyczne przykłady prostych korelacji: poparcie dla Andrzeja Dudy w pewnej gminie podhalańskiej: 85%, odsetek zaszczepionych tamże: 15%. Jeśli przywołamy zróżnicowanie uczestnictwa w praktykach religijnych, zależność okaże się równie widoczna i zastanawiająca. A dołożenie mapy z zaznaczonymi jednostkami samorządu terytorialnego, które ogłosiły się strefami wolnymi od LGBT, musi wywołać głębszy namysł. Czy to jedynie korelacje czy zależności przyczynowo-skutkowe? A jeśli to drugie, to co jest przyczyną?
Układ zależności jest następujący: poziom religijności wpływa na rozmiar poparcia dla PiS oraz niechęć do wszelkiej odmienności, w tym osób LGBT, a także do szczepień jako „nowinek”.
Praźródłem zróżnicowania przekonań religijnych, światopoglądowych i politycznych jest zaś typ osadnictwa, tylko częściowo na mapach odzwierciedlony.
To nie przypadek, że najwyższe poparcie ma PiS na Podkarpaciu, a zatem w województwie o najwyższym odsetku ludności wiejskiej, czyli o najniższym poziomie urbanizacji. Jak wiadomo, miasta są generalnie antypisowskie, bo też i mało religijne. A jednocześnie mają najwyższy odsetek mieszkańców zaszczepionych przeciw COVID-19 i najmniej uchwał anty-LGBT.
Poniechać trzeba przy tym hipotezy o geograficznym rozkładzie wschód-zachód, w sensie bliskości Zachodu i jego standardów z jednej strony, a Wschodu z jego zacofaniem i antyzachodnią, autorytarną mentalnością z drugiej.
Ludność zamieszkała na obecnych ziemiach zachodnich i północnych to w znacznej części potomkowie przesiedleńców z tzw. kresów wschodnich, ulokowanych jeszcze dalej na wschód od Podkarpacia, Lubelszczyzny i Podlasia, a więc mających korzenie na Wołyniu, Polesiu i Grodzieńszczyźnie.
Z podobnych względów nie w pełni przekonujące jest przywoływanie granic zaborczych: dzisiejsi mieszkańcy Warmii i Mazur (dawnych Prus Wschodnich), Dolnego Śląska czy Pomorza Zachodniego nie są wszak potomkami poddanych pruskiego króla i niemieckiego cesarza, lecz właśnie przesiedleńców z dawnego zaboru rosyjskiego. Nie miejsce pochodzenia, lecz proces przesiedlenia (nie tylko zresztą z kresów) ma znaczenie. Przede wszystkim osiedlenie się w mieście.
Socjologowie miasta jako jednego z aksjomatów używają stwierdzenia, że miasto jest z istoty swojej wielokulturowe, pluralistyczne, bowiem osiedlają się w nim przybysze dosłownie ze wszystkich stron świata: wschodu i zachodu, północy i południa, z okolic bliższych i dalszych.
W średniowieczu mieszczanie ukuli powiedzonko „Stadtluft macht frei”. Miasto to otwarty obszar wolności, pluralizmu, zróżnicowania, indywidualizmu, innowacji, kreatywności, tolerancji.
W przeciwieństwie do wsi: homogenicznej, zamkniętej, z ludnością zasiedziałą, poddaną silnej presji i kontroli społecznej, konserwatywnej, z dominacją postaw konformistycznych, niechęcią do wszelkiej odmienności i oryginalności, jako zakłócającej tradycyjne formy życia kultywowane w tym samym miejscu z dziada pradziada.
Im miasto większe, tym mniejszy odsetek mieszkańców w nim urodzonych (w Warszawie połowa) i uczęszczających regularnie do kościoła oraz uczniów biorących udział w katechezie, ale więcej zaszczepionych (w kolejności: Warszawa, Poznań, Wrocław, Kraków) oraz tolerancyjnych wobec LGBT (z komunikatu CBOS: „całkowitą aprobatą [związków partnerskich] wyróżniają się badani do 45 roku życia, mający wyższe wykształcenie, mieszkający w dużych miastach, zwłaszcza w największych aglomeracjach”). Przeciwnie niż na wsi.
Pod tym względem wieś na ziemiach zachodnich i północnych też jest jednak inna od podkarpackiej, lubelskiej czy małopolskiej, bo zamieszkała przez stosunkowo niedawnych osadników, niemających lub nieznających lokalnej tradycji, niepodatnych na niechęć do obcych, bo tam mało kto jest swój, zasiedziały od pokoleń, jak w Galicji czy Kongresówce.
Tak więc miasta oraz inne obszary o ludności napływowej, mieszanej, zróżnicowanej, heteronomicznej są bardziej (bo też niecałkowicie) odporne na propagandę swojskości,
wezwania do obrony tradycji, w tym wiary przodków kultywowanej w odwiecznych formach (bo przecież o formy kultu, a nie sens wiary chodzi), skłonność do wykluczania obcych i wszelkich odmieńców, zakłócających utrwalony porządek społeczny.
Niski poziom urbanizacji jest podstawowym eksplikatorem przekonań, poglądów i postaw mieszkańców. Spośród 20 największych miast polskich, tylko 3 znajdują się na wschód od Wisły i wszystkie (Rzeszów, Lublin, Białystok) są rządzone przez przedstawicieli liberalnej opozycji, w przeciwieństwie do okolicznych wsi i miasteczek, będących matecznikami PiS.
A jaka jest różnica między powiatem suwalskim i sąsiednim gołdapskim, która sprawia, że w tym pierwszym Andrzej Duda wygrał z 60% głosów, a w tym drugim przegrał z wynikiem 47%? Ten pierwszy jest zamieszkały przez ludność osiadłą od pokoleń, ten drugi przez przesiedleńców w co najwyżej trzecim (licząc mieszkańców pełnoletnich, mających prawa wyborcze) pokoleniu, podobnie jak całe województwo warmińsko-mazurskie, gdzie wygrał Trzaskowski, w przeciwieństwie do sąsiedniego podlaskiego. A co różni Lębork od nieodległych Kartuz, z powodu czego w tym pierwszym Trzaskowski wygrał z 60% głosów, a w tych drugich zwyciężył Duda z 51,5%? Kartuzy to centrum Kaszubów z dziada pradziada, Lębork to „miasto odzyskane”, z ludnością napływową.
To są prawidłowości statystyczne i pojedyncze przykłady, ale odzwierciedlają wyraźne trendy.
Są też jednak znamienne wyjątki: tereny zamieszkałe przez mniejszości etniczne i wyznaniowe. Na propisowskim Podlasiu w gminie Czyże, mającej najwyższy odsetek zasiedziałej ludności białoruskiej i prawosławnej, wybory sejmowe wygrała Koalicja Obywatelska z wynikiem 33%, a PSL otrzymał 25%. W Wiśle – odwiecznym (od XVI w.) ośrodku polskiego luteranizmu, KO zdobyła 55%.
Są też pewne lokalne specyfiki, np. tradycyjny antyklerykalizm i niski poziom praktyk religijnych w diecezji łódzkiej czy w Zagłębiu („Czerwonym Zagłębiu”).
One też jednak nie zmieniają generalnej prawidłowości. Polska jest krajem o jednym z najwyższych odsetków ludności wiejskiej, a także słabej mobilności. Ogromną część obywateli stanowią mieszkańcy osiadli z dziada pradziada we wsiach i małych miejscowościach, z ich wskazaną wcześniej specyfiką: nieufnością do obcych i niechęcią do wszelkiej odmienności, lękiem przed zmianami zaburzającymi tradycyjny porządek, odruchem niechęci do nowinek i innowacji, zarówno takich jak LGBT („u nas na Podhalu tego nie ma” – stwierdził Karpiel-Bułecka), jak i szczepionki na COVID-19.
Janusz A. Majcherek
Zdjęcie główne: „Mapa Polski” na ścianie starego domu przy ul. Kilińskiego 56 w Dobczycach (2004 rok), Fot. Flickr/Marcin Bajer, licencja Creative Commons