Musimy wyważyć między zagrożeniem zdrowia a funkcjonowaniem gospodarki i społeczeństwa. W związku z tym powstaje pytanie, co jeżeli dziś, przy tym poziomie zakażeń, otworzy się gastronomię w ostrym reżimie sanitarnym. Czy zagrożenie jest tak duże, że lepiej, żeby bankrutowały restauracje? Uważam, że nie i że za daleko idą ograniczenia – mówi nam Marek Borowski, były marszałek Sejmu, dziś senator Koalicji Obywatelskiej. I dodaje: – Największą szkodą, jaką ten rząd wyrządził Polsce i Polakom, jest stworzenie sytuacji kompletnego braku zaufania do działań rządu w sytuacji kryzysowej i gotowość do łamania prawa, które nawet jeżeli jest bezprawne, to zostało ustanowione. Ta gotowość do łamania prawa w społeczeństwie demokratycznym to dramat i rodzi poważne zagrożenia. Rząd za to przede wszystkim odpowiada, niezależnie od tego, jak organizuje szczepienia, transporty itd.
JUSTYNA KOĆ: Nie wypominając panu wieku, ale czy udało się panu zapisać na szczepienie przeciwko COVID-19? A może już się pan zaszczepił, bo ma pan więcej niż 70 lat?
MAREK BOROWSKI: Udało mi się zapisać, mam termin na 15 marca. Nie było to proste, bo niestety pomysł, który wyprodukowała nasza władza z ministrem Dworczykiem na czele, aby zaprosić do zapisywania się 3 mln osób 70 plus, wiedząc, że miejsca jest tylko dla miliona, był pomysłem z zakresu księgi Guinnessa. Wiadomo było, że zaczną się wyścigi, a ludzie starsi, często chorzy, będą wystawać pod POZ i oczywiście część odejdzie z kwitkiem. To powoduje niepotrzebne rozgoryczenie, bo wiele osób boi się, że nie zostanie zaszczepionych. A wystarczyło podzielić tę grupę na dwie części: 75-80 lat i 70-75 lat. Pierwszych zapisać do 31 marca, a drugich w następnym etapie. Sam próbowałem zarejestrować się przez stronę pacjent.gov.pl, potem przez infolinię, ale niewiele to dało. W końcu udało mi się dopiero przez POZ.
Obwinia pan ministra Dworczyka, a minister tłumaczy, że to przez Unię.
To zupełnie inna sprawa. Minister Dworczyk już wiedział, kiedy ogłaszał zapisy, że ma tylko milion szczepionek do 31 marca. Logiczne wydaje się, że
jeżeli do 31 marca można zaszczepić tylko milion ludzi, to nie można ogłaszać 3 milionom, aby się zapisywali.
Może minister był zapobiegliwy?
No nie, bo zapisy trwały dzień, dwa. Tak to mamy wielki bałagan i dużo nerwów, że ktoś inny się zapisał, a my nie. To nie ma nic wspólnego ze zmniejszeniem liczby szczepionek, bo to tylko powoduje wydłużenie tych terminów, natomiast organizacja powinna wyglądać zupełnie inaczej.
Minister Dworczyk zapowiedział, że szczepionki AstraZeneca mają trafić do Polski już w przyszłym tygodniu i wtedy ruszą szczepienia nauczycieli. Za to można ministra pochwalić?
Niestety nie, ponieważ nauczyciele powinni być już dawno zaszczepieni, zanim dzieci wróciły do szkoły, kiedy w czasie ferii byli testowani. Grupa 75 plus mogłaby jeszcze poczekać tydzień, natomiast nauczyciele z chwilą powrotu do szkół powinni być zaszczepieni. Oczywiście dobrze, że teraz przynajmniej są plany, aby to zrobić, zobaczymy, jak z tym pójdzie. Przypomnę tylko, że główny doradca premiera ds. pandemii, prof. Horban, na pytanie, dlaczego nauczycieli się nie szczepi, kiedy otwiera się szkoły, odpowiedział, że nauczyciele są młodzi i inteligentni i dadzą sobie radę. Przyznam, że ręce opadają.
Nie chcę być złośliwy, ale z tego wynika, że najpierw szczepimy starych i nierozgarniętych, ciekawe zatem, czy prof. Horban się zaszczepił.
Bardziej jestem ciekawa, czy władza się zaszczepiła, z prezesem Kaczyńskim na czele.
Nie wiem i nie chcę nic sugerować. Nie chcę rzucać oskarżeń, ale gdyby tak było, to byłby to skandal ogromny. Pewnie wielu ludziom by się to nie podobało, ale przyznam, że gdyby rząd oświadczył, że w grupie zerowej znajdują się również kluczowi ministrowie, premier, marszałek Sejmu, to nie protestowałbym, bo uważam, że te osoby są szczególnie ważne dla kraju, niezależnie, co o nich sądzę. Ewentualne zaszczepienie po cichu to byłby skandal.
Posłowie KO Szczerba i Joński zapowiedzieli, że będą wnioskować o komisję śledczą w sprawie zakupu respiratorów, a także aby prokurator generalny objął specjalnym nadzorem śledztwo w tej sprawie. Tymczasem wicepremier Kaczyński stwierdził, że kontrakt dostał pozytywną rekomendację CBA i nic nie wskazywało na możliwość nadużyć czy działań korupcyjnych. Przekonał pana?
W żadnym razie. Jeżeli chodzi o posłów Szczerbę i Jońskiego, to przejdą oni do historii polskiego parlamentaryzmu jako posłowie, którzy doskonale rozumieją swoje zadania, również w części, która mówi, że parlament kontroluje rząd. Większość rządowa niczego nie kontroluje. W tych warunkach, jakie są, również opozycja ma małe możliwości kontrolowania rządu, a ci dwaj posłowie pokazali, że to jest możliwe. I chwała im za to.
Co do respiratorów, to nie oskarżam resortu zdrowia, ministra Szumowskiego czy Cieszyńskiego o korupcję, wydaje mi się, że także posłowie tego nie mówią. Tu raczej chodzi o dramatyczną, karygodną niegospodarność.
Rozumiem, że był czas, kiedy respiratorów nie było, a wszyscy widzieliśmy, co się działo we Włoszech, ale nie zmienia to faktu, że trzeba zawsze dołożyć wszelkich starań, aby zakup był wiarygodny ze wszystkich stron.
Teraz jeszcze dowiadujemy się od posłów Jońskiego i Szczerby, że w tym samym czasie w kwietniu UE ogłosiła przetarg na dostawę respiratorów z legalnego i porządnego źródła, i do tego taniej. Każdy kraj mógł wziąć w tym przetargu udział i otrzymać swoją pulę. Tymczasem Polska nie wzięła w nim udziału, kupiła za to respiratory od handlarza bronią, a efekt jest taki, że dostała z tego 15-20 proc. zamówionych urządzeń, bez właściwej dokumentacji, gwarancji itd., część pieniędzy zwrócono po naciskach, ale 70 mln nie zwrócono.
Jak to nazwać w inny sposób, niż karygodna niegospodarność? Zatem ktoś powinien za to odpowiedzieć. Tu okazuje się, że nikt za to nie odpowie, bo
prezes Kaczyński oświadczył, że służby nie miały zastrzeżeń. Czyli zwalił winę na CBA, ale to w takim razie niech prokuratura zajmie się służbami. A wcześniej proszę wyjaśnić sprawę braku zakupu poprzez organy UE.
Restauratorzy grożą pozwem zbiorowym, największym w historii. Pozwany zostanie Skarb Państwa, zatem to z naszych podatków zostaną wypłacone ewentualne odszkodowania. Może powinno się w takich sytuacjach pozywać konkretne osoby, skoro wiadomo było, że działają niezgodnie z prawem?
Oczywiście, że odpowiedzialny jest przede wszystkim premier, ale dziś nie ma możliwości pociągnąć go do odpowiedzialności za to. Musiałby najpierw stanąć przed Trybunałem Stanu, a nikt tego w obecnym Sejmie nie przegłosuje. Restauratorzy, a także inne branże robią to, co mogą, czyli pozywają Skarb Państwa, nie ma na to rady. Ja już wiosną ostrzegałem i przewidywałem, że tak będzie. Mówiłem o tym podczas debat senackich. Już wtedy przestrzegałem rząd i senatorów PiS-u przed przegłosowywaniem tych ustaw, na których w efekcie rząd bazował, decydując rozporządzeniami o zamykaniu kolejnych branż. To było działanie bezprawne i trzeba było wprowadzić stan klęski żywiołowej; ustawa o tym stanie pozwala na takie działania.
Oczywiście zawiera również działania odszkodowawcze, ale wówczas senatorowie PiS-u mówili, że nie można wprowadzić stanu klęski, bo będzie trzeba wypłacać straszne pieniądze, w tym także koncernom zagranicznym, które działają na naszym rynku. Tylko że stan klęski ma ten plus, że wypłaca się tylko udokumentowane straty kosztowe, a nie utracone zyski. Natomiast jeżeli podjęto decyzję, że zamykano hotele, restauracje decyzją administracyjną, to wówczas
każdy właściciel, podmiot może domagać się nie tylko zwrotu poniesionych kosztów, ale też utraconych zysków. Koszty dla Skarbu Państwa będą więc większe.
Niestety rząd robił swoje i opierał się na ustawie o zakażeniach, która nie dopuszcza do takich działań, mówi tylko o ograniczeniu działalności. Nawet jeśli chodzi o przymusowe noszenie maseczek, to przewiduje, że muszą to robić tylko osoby zakażone. Dlatego nie wolno nakładać mandatów za nienoszenie maseczki. Zatem skala lekceważenia konstytucji, lekceważenia prawa przez rząd jest ogromna, to się wręcz w głowie nie mieści i dlatego wszyscy zdesperowani, gdy rząd bezprawnie zamyka ich działalność, bronią się. Oczywiście cierpię z tego powodu, że wypłaty będą naszym kosztem, ale prawo jest prawem i jak się je łamie, to wszyscy ponosimy konsekwencje, choć oczywiście odpowiedzialny jest rząd i premier.
Na komisji ustawodawczej w Senacie przyjęliśmy ostatnio specustawę, która mówi o odszkodowaniach dla firm, które w wyniku bezprawnych działań poniosły straty. Ta ustawa w pewnym sensie ogranicza te wypłaty do 70 proc. poniesionych strat i utraconych zysków. Można powiedzieć, że to pewien rodzaj ugody i gdy przedsiębiorca zgodzi się na to, może dostać 70 proc., jeżeli nie, to ma otwartą drogę do sądu, ale wtedy oczywiście z dość długim czasem i niepewnym efektem dochodzenia swego.
Proponujemy jako Senat taką furtkę. Zobaczymy, jak teraz ustosunkowuje się do tego PiS i rząd.
Proszę o komentarz do słów byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, że wolałby zbankrutować i uratować komuś życie.
Rozumiem, o co mu chodziło, że to narażanie ludzi itd., ale naraża się też ludzi w galeriach handlowych, w zakładach przemysłowych, zatem jeżeli takie rozumowanie przyjmiemy, to trzeba wszystko zamknąć. To absurd! Musimy wyważyć między zagrożeniem zdrowia a funkcjonowaniem gospodarki i społeczeństwa. W związku z tym powstaje pytanie, co jeżeli dziś, przy tym poziomie zakażeń, otworzy się gastronomię w ostrym reżimie sanitarnym. Czy zagrożenie jest tak duże, że lepiej, żeby bankrutowały restauracje? Uważam, że nie i że za daleko idą ograniczenia.
Dzwonił do mnie przyjaciel, który jest zapalonym tenisistą, i prosił, abym poruszył kwestię kortów tenisowych, które także są zamknięte. Nie rozumiem, dlaczego, bo tam spotykają się dwie osoby oddalone od siebie o 20 metrów na dużej powierzchni, nie ma szatni, bo przychodzą już w dresach, zatem jaki jest sens tego? Podobnie kina czy teatry, można wprowadzić tam jeszcze większy reżim, niż był, np. co czwarte miejsce zajęte, ale trzeba się zastanowić nad tym wszystkim. Poza tym
nie może być tak, że rząd wprowadza strategię, a potem sam ją łamię.
Przypomnę, że w październiku rząd przedstawił strategię, gdzie mieliśmy strefy czerwone, żółte i zielone, i w zależności od liczby zakażeń regiony znajdowały się w różnych strefach z rożnymi obostrzeniami. W momencie przekroczenia odpowiedniego poziomu zakażeń będzie narodowa kwarantanna, czyli wszyscy będą strefą czerwoną. Ten poziom określono na 27 tys. zakażeń dziennie. Półtora miesiąca później okazało się, że zeszliśmy poniżej 10 tys., zatem powinniśmy znaleźć się w strefie żółtej, ale rząd utrzymywał narodową kwarantannę.
To wszystko powoduje, że ludzie nie wierzą w nakazy, zakazy, nie podporządkowują się lub je łamią. Największą szkodą, jaką ten rząd wyrządził Polsce i Polakom, jest stworzenie sytuacji kompletnego braku zaufania do działań rządu w sytuacji kryzysowej i gotowość do łamania prawa, które nawet jeżeli jest bezprawne, to zostało ustanowione. Ta gotowość do łamania prawa w społeczeństwie demokratycznym to dramat i rodzi poważne zagrożenia. Rząd za to przede wszystkim odpowiada, niezależnie od tego, jak organizuje szczepienia, transporty itd.
Zdjęcie główne: Marek Borowski, Fot. Flickr/Katarzyna Czerwińska/Kancelaria Senatu, licencja Creative Commons