Oczywiście, że opozycja ma większość w Senacie. Przyznam, że nie rozumiem wypowiedzi kolegi Piotra Zgorzelskiego. W PSL, jak patrzeć na wypowiedzi i wpisy innych posłów i senatorów, panuje bardzo dobry klimat dla współpracy z KO – mówi nam senator KO Krzysztof Brejza. I dodaje: – Ja nie wyobrażam sobie powrotu do kompromisu aborcyjnego po tym, co politycy PiS próbowali i próbują zrobić polskim dziewczynom i kobietom.

JUSTYNA KOĆ: Wicemarszałek Piotr Zgorzelski w wywiadzie stwierdził, że senatorowie PSL powinni powiedzieć jasno, że nie są z Lewicy ani z KO, podając koalicję senacką w wątpliwość. Czy opozycja ma większość w Senacie?

KRZYSZTOF BREJZA: Oczywiście, że ma. Przyznam, że nie rozumiem wypowiedzi kolegi Piotra Zgorzelskiego. W PSL, jak patrzeć na wypowiedzi i wpisy innych posłów i senatorów, panuje bardzo dobry klimat dla współpracy z KO.

Wicemarszałek wyszedł przed szereg?
Nie sądzę, raczej to taka zadziorność polityczna, chęć podkreślenia własnego zdania, podkreślenia szyldu PSL w trudnym dla tej partii momencie rozpadu klubu z Kukiz ’15 i odejście grupy posłów z Koalicji Polskiej. Wicemarszałek wybrał taktykę mocnego podkreślania odrębności od innych bytów, moim zdaniem nie jest to potrzebne, zwłaszcza w kontekście sytuacji w Polsce, gdzie wspólnie walczymy o wartości. Sam

Reklama

obserwuję i szanuję posłów PSL, którzy potrafią wesprzeć nawet Strajk Kobiet.

Jeden z posłów z mojego regionu popełnił taki wpis popierający kobiety; to jest budujące, bo te wartości są dla nas fundamentem.

Może PSL zwietrzył szanse na poprawienie swoich notowań? Widzi, że PiS traci poparcie i liczy na prawicowy elektorat po PiS-ie?
PSL osłabł poprzez brutalność metod stosowanych w terenie. Sam obserwowałem bardzo brutalne metody wykańczania PSL na terenach wiejskich i być może część działaczy właśnie dlatego potrzebuje zaznaczenia swojego bytu. Ja mam duży szacunek dla PSL i jego działaczy, także dlatego, że wytrwali to niszczenie przez PiS. W moim regionie kujawsko-pomorskim zbudowaliśmy koalicję na poziomie sejmiku. W moim powiecie zbudowaliśmy koalicję przeciwko PiS razem z PSL i SLD i porozumieniem prezydenta Inowrocławia. Obie współprace układają się bardzo dobrze. Szanujemy PSL i dostrzegamy, że ruch ludowy istnieje od ponad 100 lat i ten głos środowisk wiejskich przenoszony przez PSL do parlamentu jest niezwykle istotny.

Czy działania policji, które ostatnio widzimy, to brak profesjonalizmu, czy wykonywanie poleceń z góry?
Na pewno to jest działanie szkodliwe dla samej policji.

Docierają zresztą do mnie głosy policjantów obecnych i emerytowanych, którzy niemal ze łzami w oczach obserwują upadek autorytetu policji pod ciężarem PiS-owskiej podłości.

Wokół policji przez lata panował konsensus polityczny, a jej apolityczność była świętością niezależnie od tego, czy rządziła lewica, AWS, SLD, PO, czy PiS po raz pierwszy. Ostatnie kilka lat, a zwłaszcza kilka tygodni, to zjazd, niczym Andrzeja Dudy na nartach, w dół poparcia i zaufania do policji w sondażach. To druzgocące i bolesne dla obywateli i samych policjantów, którzy pracowali przez kilkadziesiąt lat na to zaufanie. Przypomnę, że policja walczyła m.in. z przestępczością zorganizowaną rozbijając mafię pruszkowską, wołomińską, narażając życie i zdrowie, odbudowując zaufanie do policji po latach funkcjonowania milicji. Dziś PiS próbuje sprowadzić policję do roli milicji.

To kolejna struktura państwa niszczona przez to populistyczne ugrupowanie. Widzimy, co zrobili z prokuraturą, ze służbą cywilną, ze służbami specjalnymi, TVP, TK, KRS itd. Wiele instytucji, które próbowali „naprawić”, dziś nie nadaje się do niczego albo wręcz nie działa. Szkoda, że

teraz przyszła pora na demolkę policji, bo potrzebne będą dziesiątki lat, aby ponownie odbudować zaufanie do policji.

Proszę sobie wyobrazić, jaki jej obraz będą mieć nastolatkowe, którzy widzą pałowanie na ulicach, szarpanie, wynoszenie młodych dziewczyn i chłopaków, psikanie z bliska gazem. Oni nie pamiętają PRL, a policja kojarzy im się z ochroną obywatela. Dziś PiS upodabnia policję z białoruskim OMON-em.

Marszałek Terlecki skomentował sprawę użycia gazu wobec posłanki Nowackiej słowami „po co tam chodziła” i że postąpiła „niewłaściwie”.  Jak pan to skomentuje?
Posłanka Nowacka, mimo że widziała, jak policja traktuje manifestantów, poszła z nimi, aby nie dopuścić do przekroczenia uprawnień i kolejnych tego typu incydentów, jak bicie pałką teleskopową. Wielki szacunek za to dla Barbary Nowackiej. Wygląda na to, że dla PiS wielkim problemem jest fakt, że na marszach jest tak wiele kamer, fotoreporterów i wolnych mediów, które mogą pokazać z bliska, co się stało z Barbarą Nowacką i jak ją potraktowano, a także jak traktowani są inni. Mam też informacje, że kierownictwo policji ma opinię prawną, która wskazuje na to, że policjant, który psiknął z bardzo bliska Nowackiej w twarz, przekroczył uprawnienia. Ta sprawa jest nie do obrony, a

niestety policja na dzień dzisiejszy wybiera wariant „zamazywania” tej sprawy i zaciemniania. Jestem bardzo ciekaw, jak policja się z tego wytłumaczy.

Informował pan też, że w mniejszych miejscowościach za uczestnictwo w protestach są szykany, np. dla strażaków.
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że te protesty są największe w historii Polski. Jeżeli prześledzimy historię, to ani w III RP, w PRL i w II RP nie znajdziemy sytuacji, kiedy protesty objęły tak dużą liczbę miast, gdzie w Janikowie, Mogilnie, Strzelnie, Gniewkowie, Barcinie na ulice wychodziłyby setki i tysiące mieszkańców w proteście przeciwko rządowi.

Sytuacja protestujących w małych miastach wygląda zupełnie inaczej. W Warszawie działają organizacje pozarządowe, silne media, silniejsza jest też pomoc prawna dla pokrzywdzonych. W małych miastach dochodzi do procesu zaszczuwania. W Żninie szanowany społecznik, lubiany druh OSP został zatrzymany przez policjantów za to, że uczestniczył w spacerze z tysiącem mieszkańców i niósł flagę. Jego sprawa trafiła do sądu, pomaga mu pro bono moja żona, która jest adwokatem, ale już dostajemy sygnały o następnych takich sytuacjach. W małych miastach policja wykazuje się wyjątkową gorliwością docierając do uczestników marszy czy protestów samochodowych.

To pokazuje, czego tak naprawdę boi się Kaczyński – protestów społecznych i chce je jak najszybciej stłumić.

Rządzący tłumaczą, że mamy stan epidemiczny i nie można się gromadzić.
Dopóki nie ma stanu nadzwyczajnego, a obowiązuje konstytucja i konstytucyjne prawo do wyrażania swoich poglądów, to przy zachowaniu dystansu można wyrażać sprzeciw. Nie może być tak, że władza wykorzystuje sytuację, odpalając ten kociołek aborcyjny, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów służby zdrowia czy gospodarki. Nie może być tak, że kobiety i wspierający ich mężczyźni nie mogą postawić tamy fanatyzmowi, bo z tym właśnie mamy do czynienia. To fala fanatyzmu i modelowanie Polski na kształt kraju bliskowschodniego albo rodem z Ameryki Łacińskiej.

To program „sadyzm plus”, bo jak słyszę od pana Ziobry o kolejnych pomysłach, aby kobiety rodziły dzieci z bezmózgowiem, śmiertelnie chore w specjalnych hospicjach, to inaczej tego nie można nazwać.

Jakie ma pan zdanie w kwestii aborcji?
Ja nie wyobrażam sobie powrotu do kompromisu aborcyjnego po tym, co politycy PiS próbowali i próbują zrobić polskim dziewczynom i kobietom.


Zdjęcie główne: Krzysztof Brejza, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons

Reklama