Bruksela nie będzie bezczynnie patrzyła na harce Kaczyńskiego. Nie trudno wyobrazić sobie wstrzymanie wypłat i podział środków tylko dla strefy euro. W efekcie będziemy w Unii, ale tak, jakbyśmy w niej w ogóle nie byli – Marcin Kierwiński, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej
Zapowiedź zawetowania przez rząd PiS unijnego budżetu to czarny sen dla Polski. To już nie tylko sprawa naszego wizerunku w Europie (już chyba gorzej być nie może), ale realny scenariusz utraty gigantycznych pieniędzy, które w najbliższych siedmiu latach miały popłynąć z Brukseli do Polski. W grę wchodzi 776 miliardów złotych, w tym środki z Funduszu Odbudowy (blisko 23 miliardy euro), które miały pomóc Polsce oraz polskim przedsiębiorcom pokonać kryzys związany z koronawirusem.
Morawiecki stawia na szali przyszłość Polski, bo satrapa z Nowogrodzkiej nie chce się zgodzić na mechanizm powiązania wypłat z przestrzeganiem praworządności.
Partia o nazwie Prawo i Sprawiedliwość wprost przyznaje (nie po raz pierwszy zresztą), że praworządność jest dla niej problemem… Trudno wyobrazić sobie większy cynizm i hipokryzję!
Kwestia unijnego budżetu to sprawa polskiej racji stanu. Przez partykularne interesiki (spór w obozie Zjednoczonej Prawicy), przez swoje urojone fobie, niechęć do Europy i wszystkiego, co nieznane, Kaczyński kładzie na szali przyszłość kilku pokoleń Polek i Polaków. Unijny budżet to nie jest bowiem jakaś wirtualna sprawa. To konkretne pieniądze dla polskich przedsiębiorców, dla rolników, wreszcie gigantyczne wsparcie dla polskich samorządów. To środki na budowę dróg, mostów, na wodociągi i kanalizacje. Na kolejny skok cywilizacyjny i poprawę standardu życia milionów Polaków.
16 lat temu, wysiłkiem kilku kolejnych rządów, konkretnych ludzi, którzy przez długie lata pracowali nad dostosowaniem naszego prawa i ustawodawstwa do unijnych wymogów, Polska stała się pełnoprawnym członkiem UE. Elitarnej Wspólnoty, która zmieniła nasze życie.
Tylko głupiec nie jest w stanie dostrzec, jak bardzo przez te 16 lat zmienił się nasz kraj. Jaką szansą, zwłaszcza dla młodych ludzi, stało się otwarcie granic.
Przez kilkanaście lat mieliśmy z UE świetne relacje. Byliśmy nie tylko częścią elitarnego grona, ale też mieliśmy w tym gronie coraz więcej do powiedzenia. PiS to wszystko wywrócił. Teraz zaś, już bez żadnych złudzeń, chce nas z UE wyprowadzić. Bruksela nie będzie bowiem bezczynnie patrzyła na harce Kaczyńskiego. Nie trudno wyobrazić sobie wstrzymanie wypłat i podział środków tylko dla strefy euro. W efekcie będziemy w Unii, ale tak, jakbyśmy w niej w ogóle nie byli.
Dlaczego Kaczyński decyduje się na taki scenariusz? To proste. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to, co od paru lat wyprawia w Polsce, nie mieści się nie tylko w standardach Brukseli, ale także żadnego demokratycznego państwa. Dobrze wie, że to, co zrobił z wymiarem sprawiedliwości, z mediami publicznymi i z polskim parlamentem – testu z praworządności nie przejdzie. Najgorsze, że wszyscy możemy za to zapłacić.
Tym bardziej głośno i wyraźnie musi zabrzmieć nasz głos: Polska to nie Kaczyński. Unio, wrócimy! Niebawem!
Marcin Kierwiński
Zdjęcie główne: Marcin Kierwiński, Fot. Flickr/Sejm RP, licencja Creative Commons