Jako żołnierz powiem, że to bardzo dobra decyzja. Chciałbym, żeby nie tylko 2 eskadry, jak to jest deklarowane, ale może 3 albo 4 eskadry były na wyposażeniu polskiej armii. Trzeba jednak sobie zadać jedno zasadnicze pytanie: jakie będą koszty tej inwestycji? – mówi nam generał Mirosław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. Rozmawiamy o podpisanej wspólnej deklaracji Polski i USA oraz jej konsekwencjach. – Dotychczas Amerykanie inwestowali ogromne pieniądze w naszą infrastrukturę, głównie szkoleniową: w poligony w Drawsku Pomorskim, gdzie przeprowadzono gigantyczne inwestycje, po poligon w okolicach Bolesławca i Żagania, gdzie również zainwestowano imponujące środki amerykańskie. Teraz, co wyraźnie podkreślił prezydent Trump, to Polska poniesie główny koszt obecności wojsk amerykańskich, czyli weszliśmy w rolę tego, który za wsparcie musi zapłacić – podkreśla nasz rozmówca
JUSTYNA KOĆ: Jak ocenia pan podpisanie wspólnej deklaracji prezydentów Polski i USA o współpracy obronnej?
GEN. MIROSŁAW RÓŻAŃSKI: Bardzo pozytywnie trzeba odnieść się do tego, że strona amerykańska potwierdziła chęć współpracy i rozwijania jej z Polakami. To na pewno wartość dodana, chociaż wszyscy chyba spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi amerykańskiej.
Zastosowałbym tu jednak taką parafrazę, że w miarę jedzenia apetyt maleje. Chciałbym przypomnieć, że na początku rozważań o poszerzeniu współpracy padło stwierdzenie, że w Polsce zostanie utworzony Fort Trump. Jeżeli ktoś wie, jak wyglądają takie bazy, to zdaje sobie sprawę, że to są całe miasteczka. Mówiono też o tym, że na terenie Polski będzie stacjonowała dywizja, dziś mówi się już tylko o dowództwie dywizji, czyli ok. 240 oficerach, do tego jednostka wsparcia dowodzenia.
Był okres, że mówiło się o brygadzie, która miała stacjonować na terenie naszego kraju, rozmieszona w domniemanym Forcie. Dziś w ofercie mamy 1000 żołnierzy.
Ale umowa jest szeroka, czy coś można zapisać zdecydowanie na plus?
To na pewno są systemy bezzałogowe, co postrzegam jako wartość dodaną tego przedsięwzięcia. Natomiast jeżeli chodzi o liczbę 1000 żołnierzy i jeżeli rozdzielimy to na dowództwo dywizji, systemy bezzałogowe czy wojska specjalne, to realnego wzmocnienia poziomu brygady nie będzie. Dlatego używam tego stwierdzenia, że apetyt naszych polityków zmalał.
Trzeba też zauważyć, że dotychczas Amerykanie inwestowali ogromne pieniądze w naszą infrastrukturę, głównie szkoleniową: w poligony w Drawsku Pomorskim, gdzie przeprowadzono gigantyczne inwestycje, po poligon w okolicach Bolesławca i Żagania, gdzie również zainwestowano imponujące środki amerykańskie. Teraz, co wyraźnie podkreślił prezydent Trump, to Polska poniesie główny koszt obecności wojsk amerykańskich, czyli weszliśmy w rolę tego, który za wsparcie musi zapłacić. Oczywiście zdaję sobie sprawę z argumentu, że za bezpieczeństwo warto płacić, tylko
jeszcze niedawno na terenie Polski rotacyjnie przebywało 12 tys. żołnierzy (czerwiec-lipiec 2016 r.), a dziś mówimy o dodatkowym 1000 żołnierzy, a minister Błaszczak porównuje to do wejścia do NATO.
Zakup 32 samolotów F-35 to dobra inwestycja?
Jako żołnierz powiem, że to bardzo dobra decyzja. Chciałbym, żeby nie tylko 2 eskadry, jak to jest deklarowane, ale może 3 albo 4 eskadry były na wyposażeniu polskiej armii. Trzeba jednak sobie zadać jedno zasadnicze pytanie: jakie będą koszty tej inwestycji? W przypadku naszych F-16 to od czasu ich sprowadzenia do przygotowania bojowego, co miało miejsce 2 lata temu, kiedy zostały wysłane w rejon Bliskiego Wschodu, minęło 10 lat, zatem tyle potrzeba było czasu, aby przygotować je do działalności operacyjnej. To były też imponujące koszty związane z infrastrukturą, jak chociażby inwestycja w lotnisko w Łasku czy w Krzesinach. W przypadku F-35 całe zaplecze i infrastruktura to będą nowe, imponujące koszty. Chciałbym wiedzieć, czy te koszty będą finansowane ze specjalnego budżetu w ramach rządowego programu, czy całość będzie finansowana z budżetu MON. Jeszcze nie tak dawno nasi politycy mówili, że będziemy mieli armię 200-tys., zatem wydaje mi się, że budżet zaczyna się, mówiąc delikatnie, nie spinać. Oczekiwałbym od polityków bardziej odpowiedzialnych deklaracji i więcej prawdy, a mniej wypowiedzi propagandowych.
Sam samolot jako jednostka latająca jest urządzeniem, które wymaga wielokrotnych przeglądów, które są precyzyjnie zdefiniowane wg przelatanych godzin. Miejsca do serwisowania F-35 na razie w Europie nie ma, czyli to oznacza, że samoloty będą musiały na przegląd latać do Stanów Zjednoczonych.
Systemy bezzałogowe wskazał pan jako duży plus, dlaczego?
Ponieważ, jeżeli to zostanie dobrze skompilowane, to będziemy mogli nauczyć się, jak można takie systemy wykorzystywać, bo mamy ambicje, aby mieć własne takie rozwiązania. Mając u siebie w bazie taki system amerykański, będziemy mogli dużo się nauczyć. Pozostaje oczywiście pytanie, czy te systemy będą operacyjnymi, czyli gotowymi do użycia, czy tak jak kiedyś w Morągu pojawiły się Patrioty, które były zestawami szkolnymi. Jeżeli będą operacyjne, to co, gdy Amerykanie zdecydują się używać ich bojowo? Czy to odbywać się będzie za naszą zgodą, bo to ma istotne znaczenie ze względu na nasze bezpieczeństwo?
Ciekawe, że w tym całym przekazie mocno wybrzmiało to, że kupujemy też gaz, bo wypowiedziane to było przez obydwu prezydentów. Tymczasem kwestie związane z poszerzoną współpracą wojskową niestety mają ciągle charakter deklaratywny i obie strony podkreślają, że potrzebne są tu jeszcze ustalenia. Dobrze, gdybyśmy poznali później realne dokonania tej umowy.
Czy zamiast kupować 32 sztuki supernowoczesnych, ale i ekstremalnie drogich F-35 nie lepiej byłoby dokonać innych zakupów uzbrojenia?
Chyba oboje nie możemy mówić o tym, jak wygląda plan obrony naszego kraju, a to z tego planu powinno wynikać, co należy modernizować i jak.
Przyznaję jednak, że
zapoznałem się z amerykańskimi źródłami, które rekomendują, aby rozważyć kontynuację programu F-16. Mogę wymienić tu kilka argumentów “za”, bo to są posiadane już przez nas symulatory, mamy doświadczenie w tej kwestii, mamy pilotów, którzy mogą być instruktorami. Ten program F-35 będzie budowany od podstaw i jego koszty będą gigantyczne.
Dziś nawet nie pokusiłbym się o ich szacowanie, jeżeli koszt pojedynczego samolotu to do 150 mln, a tego typu zaawansowany system wymaga oprzyrządowania. Mówimy tu o kwestiach całego systemu satelitarnego, który zabezpieczy funkcjonowanie samolotu, którego dziś nie mamy. Ciekawe, czy Amerykanie udostępnią go nam gratis, czy zażądają kolejnych opłat za korzystanie z niego.
Po wtóre, jest to samolot, który dalej jest prototypem i prowadzone są nad nim prace. Jeżeli nasza deklaracja będzie tak daleko idąca, że już na początku podpiszemy umowę na 32 samoloty, to obawiam się, że wiąże się to z wygaszeniem wszystkich pozostałych aktywów, jeśli chodzi o siły powietrzne, w tym F-16. Wątpię, czy będzie nas stać na utrzymanie obydwóch systemów. Oczywiście najwyższy czas, aby zamknąć epokę Su-22 czy MIG-ów 29 i powinniśmy poszukiwać nowego rozwiązania.
Być może alternatywą powinny być systemy bezzałogowe, które w naszym przypadku mogłyby spełniać także rolę odstraszania i z pewnością byłoby to mocne wzmocnienie naszego potencjału obronnego.
PiS po dojściu do władzy anulował przetarg na Caracale, zarzucając złe warunki offsetowe. W przypadku zakupu F-35 w ogóle nie słyszymy o jakimkolwiek offsecie.
Mamy problem z tym, że rządzący nami dobierają sobie selektywnie narrację według sytuacji, która zaistniała. Wtedy, gdy trzeba było zanegować poprzednio prowadzone postępowania, co uważam za naganne, używano argumentu, że nie niesie ze sobą wystarczających wartości offsetowych. Mogę tylko powiedzieć, że znałem to postępowanie i szkoda, że ten wkład, który był dedykowany przez Airbus dla polskiego przemysłu, nie został zrealizowany. Kolejne przedsięwzięcia, które były realizowane jeszcze przez pana ministra Macierewicza, czyli zakup samolotów VIP-owskich, w temacie offsetu praktycznie nie istniały. Rzeczywiście w przypadku Patriotów słyszałem, że ma być kupionych 60 polskich ciężarówek i to jest wkład naszego przemysłu zbrojeniowego, tylko w offsecie nie o to chodzi. Tu ważny jest transfer technologii know-how i zagwarantowania budowania zdolności obronnych naszego przemysłu.
Zdjęcie główne: Mirosław Różański podczas Przystanku Woodstock w 2017 roku, Fot. Ralf Lotys (Sicherlich), licencja Creative Commons