Ludzie są bardzo zdemoralizowani, a PiS ciągle obiecuje jakieś korzyści. To, co się zdarzyło, ta tragedia powinna mieć efekt przy urnach wyborczych, ale myślę, że ludzie pójdą jednak głosować za swoimi doraźnymi interesami – mówi w rozmowie z nami prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog. – Myślę, że od czasu katastrofy smoleńskiej PiS i osobiście Jarosław Kaczyński są tak zdruzgotani, że pewną reakcją na to jest właśnie atak i agresja, podejrzewam, że nawet czują, że takie ich zachowanie, te ataki są usprawiedliwione tym, co ich spotkało – dodaje.
JUSTYNA KOĆ: Wystarczył tydzień od śmierci Pawła Adamowicza, aby polityka wróciła na stare tory? Wróciła obłuda i agresja?
JADWIGA STANISZKIS: Widzę to trochę inaczej, moim zdaniem nienawiść i te okropne dramatyczne oskarżenia były jednym z powodów śmierci Adamowicza, bo wywoływały w politykach, często niskiego szczebla, poczucie usprawiedliwienia ich agresji. W końcu ta agresja doprowadziła do ataku na Adamowicza. Później przyszedł taki moment refleksji, wyciszenia, bo ta śmierć była dla wszystkich wstrząsem, ale być może polityka zacznie wracać na stare tory.
Ten styl polskiej polityki jest przerażający, niemniej ta śmierć nie pójdzie na marne, bo jest takim szokiem, że zmieni styl polityki.
Będzie poważna refleksja?
Widać już to oscylowanie między różnymi poziomami nienawiści: trochę mniej, trochę więcej. To pokazuje, że politycy PiS i opozycji dostrzegają związek między nienawiścią słowną a agresją w czynach. Mam nadzieję, że to wywoła zmianę stylu polityki.
Czy pani zdaniem można wskazać stronę, która jest bardziej odpowiedzialna za mowę nienawiści?
Myślę, że od czasu katastrofy smoleńskiej PiS i osobiście Jarosław Kaczyński są tak zdruzgotani, że pewną reakcją na to jest właśnie atak i agresja, podejrzewam, że nawet czują, że takie ich zachowanie, te ataki są usprawiedliwione tym, co ich spotkało.
Uważam też, że my wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, bo za późno zaczęliśmy reagować. Ja sama postanowiłam zmienić swój język wypowiedzi, bardziej analizować, a mniej atakować, bo poczułam się za to odpowiedzialna.
Pani poczuła tę odpowiedzialność, Jurek Owsiak ją poczuł, wielu dziennikarzy również, a politycy PiS i TVP nie. Telewizja nawet zapowiedziała pozwy wobec tych, którzy oskarżają ją o sianie nienawiści.
Myślę, że w tym ostatnim przypadku to jest obrona przez atak, czują się odpowiedzialni, ale nie chcą się do tego przyznać ze względu na wyborców tych, których polecenia wykonywali. Tu problem odpowiedzialności hierarchii jest bardzo złożony. Dziennikarzom, mnie czy ludziom na zewnątrz polityki jest łatwiej się przyznać i mówić o winie.
Wczoraj prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy, mówił o robieniu świętych z ludzi, którzy pozostawiają wiele do życzenia. Miał na myśli właśnie Pawła Adamowicza czy Jurka Owsiaka. Te słowa wywołały komentarze oburzenia. Słusznie?
Myślę, że Zybertowicz nie powinien się wypowiadać w ten sposób. Ja znam go dość długo, bo kilkadziesiąt lat, on w czasach komunizmu działał w strukturach poziomych – to trzeba mu przyznać – kiedy próbowano PZPR demokratyzować, ale dziwię się, że tak spokojnie mówi o tym w ten sposób.
Powinien zacząć od szukania winy u siebie, tak jak każdy inny powinien zacząć od analizy swoich zachowań.
A jak ocenia pani fakt, że Jarosław Kaczyński był nieobecny, gdy Sejm uczcił minutą ciszy śmierć prezydenta Gdańska?
To być może pokazuje, że przeżywa to, co się stało, może bał się, że stanie się obiektem bezpośredniego ataku. Może to też wskazywać na jego wewnętrzny strach. Na pewno takie zachowanie pokazuje, że czuje się odpowiedzialny. Kaczyński jest jednak człowiekiem wrażliwym i bardzo nieszczęśliwym.
Powinien zabrać głos, aby skończyć tę wojnę?
Powinien próbować skończyć tę wojnę, ale
nie wiem, czy on do końca jeszcze kontroluje PiS i to, co się dzieje. Politycznie publiczne uderzenie się w piersi byłoby dla niego zbyt ryzykowne.
Jak ocenia pani spór w Senacie nad treścią uchwały upamiętniającej Pawła Adamowicza?
Moim zdaniem to obrona przez atak. Oni ciągle próbują usprawiedliwiać to, co się stało. Z ostatnich dni zapadła mi w pamięć wypowiedź ojca Wiśniewskiego, którego zresztą znam kilkadziesiąt lat, który mówił bardzo otwarcie, jak nienawiść niszczy wszystkich naokoło.
Zaskakujące w tej sprawie jest też milczenie Kościoła, bo ojciec Wiśniewski jest jednak pewnym ewenementem. To symptomatyczne, że on dziś mówi to samo, co mówił w czasach komuny. To pokazuje, jak niewiele się zmieniło albo gdzie się znowu znaleźliśmy.
Jakie to będzie miało konsekwencje w wyborach?
Ludzie są bardzo zdemoralizowani, a PiS ciągle obiecuje jakieś korzyści. To, co się zdarzyło, ta tragedia powinna mieć efekt przy urnach wyborczych, ale myślę, że ludzie pójdą jednak głosować za swoimi doraźnymi interesami. Poza tym ludzie czują się sami winni tej śmierci, więc będą odwracać głowę od tego, co się stało, co jest oczywiście bardzo niebezpieczne, bo niszczy moralne fundamenty naszego społeczeństwa.
Zdjęcie główne: Jadwiga Staniszkis, Fot. Flickr/Heinrich-Böll-Stiftung, licencja Creative Commons
Comments are closed.