W niedzielnym nieformalnym szczycie nt. migracji nie weźmie udziału nikt z Polski, jak i z pozostałych krajów Grupy Wyszehradzkiej – zapowiedział w Budapeszcie po spotkaniu szefów rządów V4 premier Węgier Viktor Orbán.- To jest bardzo dziwaczna strategia, tak jakby rządom ze wschodu zależało na tym, aby na każdym kroku podkreślać, że są inni. Jakby chcieli udowodnić, że to rozszerzenie Europy w 2004 roku o kraje Europy Wschodniej było błędem, bo one są inne, być może nie nadają się do demokracji – komentuje dla nas Janusz Lewandowski, europoseł, były komisarz ds. budżetu. Pytamy też o konsekwencje polityki Macrona i przyszły budżet UE.
JUSTYNA KOĆ: Polska nie weźmie udziału w nadzwyczajnym, nieformalnym szczycie o migracji, w którym biorą udział unijni liderzy.
JANUSZ LEWANDOWSKI: Nieobecni nie mają głosu. Niezależnie od tego, że oryginalnie pomysł na szczyt miała wielka czwórka – Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania – to później ta lista krajów stała się otwarta. Kilkanaście krajów weźmie udział w tym spotkaniu. Takie deklarowanie z góry, w momencie, kiedy lista staje się otwarta, to pozbawianie się wpływu na decyzje. Polska już wykluczyła się w innych kwestiach; spektakularnym przykładem jest zrezygnowanie ze strategii poprzednich rządów, aby trzymać nogę w drzwiach i uczestniczyć w spotkaniach euroklubu czy w modelowaniu strefy euro. To jest bardzo dziwaczna strategia, tak jakby rządom ze wschodu zależało na tym, aby na każdym kroku podkreślać, że są inni. Jakby chcieli udowodnić, że to rozszerzenie Europy w 2004 roku o kraje Europy Wschodniej było błędem, bo one są inne, być może nie nadają się do demokracji.
Samobójcza strategia podkreślenia swojej inności na każdym kroku w rozmaitych zakresach. Takie przekonanie się upowszechnia w UE, że być może tym krajom dobrze z brakiem instytucji państwa prawa.
Parę dni temu marszałek Marek Kuchciński odwołał spotkanie z prezydium Bundestagu zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. To niedojrzałość polskiej polityki rządowej?
To jest już chyba poziom piaskownicy, a nie poważnej strategii międzynarodowej. Do tego dokłada się rosnący krytycyzm wobec obecnej polityki ustrojowej tego rządu. Grzechem pierworodnym jednak jest zmarnowanie tej szansy, jaką był Trójkąt Weimarski. To była ogromna szansa uczestniczenia w trójkącie decyzyjnym wobec wyjścia Wielkiej Brytanii i osłabienia w kryzysie Hiszpanii i Włoch. Taka szansa nieprędko się powtórzy.
Takie gesty są obraźliwe. Angela Merkel była chyba ostatnim przywódcą europejskim, który chciał rozwiązań europejskich w gronie 27 państw eurogrupy. Zniechęcanie osoby, która była Polsce życzliwa jako jedna z ostatnich, jest niepoważne.
Mówi pan “była”, bo ostatnio kanclerz Niemiec dała zielone światło na dwa budżety: strefy euro i pozostałych krajów. Jakie mogą być tego konsekwencje?
To jest przede wszystkim znak, że wyczerpała się cierpliwość. To koncesja na wizję prezydenta Francji Macrona, który lubi dzielić Europę. To na pewno nie jest po linii Angeli Merkel, ale widocznie uznała, że nie można liczyć na otwarcie i dobre relacje z Polską, zarówno w kwestii polityki wewnętrznej, jak i międzynarodowej.
Co do samego budżetu, to nie wiem, na czym ma polegać, bo pewne instrumenty dla strefy euro są już zawarte w budżecie dla 27 krajów. Co ciekawsze,
komisarz ds. budżetu Oettinger także nie potrafił powiedzieć, na czym taki budżet strefy euro miałby polegać.
To może skutkować tym, że Polska zostanie odsunięta od europejskich pieniędzy?
Nie wiem, czym to się zakończy, ale my już jesteśmy odsunięci od miliardów euro, bo zmieniono zasady zbudowania budżetu. To jest budżet dla Południa, a nie Wschodu. Straty idące w dziesiątki miliardów euro już są. Poza tym wmontowano mechanizm ewentualnych zawieszeń dla krajów, które nie przestrzegają praworządności. Jeżeli ten budżet miałby być jeszcze okrojony na rzecz strefy euro, to byłoby jeszcze gorzej.
To też bardzo niedobry scenariusz dla Polski, bo to oznacza Europę dwóch prędkości.
Polska długo pracowała na to, aby stracić tak ważnego sojusznika, jak Niemcy i Angela Merkel?
To jest ta egzotyczna polityka zagraniczna, która dziwi w Brukseli. Minister Waszczykowski ciągle obrażał instytucje unijne, a na głównego sojusznika obrał Wielką Brytanię, która właśnie wtedy zaczęła się przygotowywać do opuszczenia Unii. Następnym wielkim sojusznikiem miał być Donald Trump, który do stołu na szczyty G7 zaprasza Władimira Putina, a los Unii Europejskiej wydaje mu się obojętny.
To samobójcze wybory strategiczne, bo Polska swoje bezpieczeństwo i swoją siłę osiąga poprzez Unię Europejską i poprzez NATO.
W przyszłym tygodniu w PE ma odbyć się wysłuchanie Polski w ramach procedury art. 7. Czego się pan spodziewa?
Beda dwa wydarzenia. Pierwsze to swoisty dywanik europejski, który dla kraju, który był prymusem, jest wyjątkowo bolesne. Oprócz tego 4 lipca pojawi się premier Morawiecki, czekamy na to z niepokojem, bo
pan premier ma skłonność do mówienia nieprawdy. W PE kłamstwo ma bardzo krótkie nogi i wszyscy jeszcze pamiętają i są pod wrażeniem słów pani premier Szydło o milionie uchodźców z Ukrainy. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. To na pewno nie jest dobry czas dla Polski.
Czy Trybunał Sprawiedliwości UE zajmie się Polską?
Polski system sądownictwa jest elementem europejskiego systemu sądownictwa, ale co będzie, to się dopiero okaże. Nie chciałbym spekulować. Wiemy, że bardzo dużo środowisk apelowało o to, aby TSUE obronił Sąd Najwyższy, ten ostatni bastion praworządności, ale zobaczymy, jak będzie. Czasu zostało niewiele,
czas biegnie niestety nieubłaganie i na niekorzyść Polski.
Grupa posłów PiS złożyła w Sejmie projekt zmian w ordynacji do Parlamentu Europejskiego, zmienione mają być zasady wyboru posłów w okręgach. Jak pan to skomentuje?
To jest ten scenariusz manipulowania ordynacją wyborczą, najpierw samorządową, co może sprawić ogromy kłopot w przeprowadzeniu samych wyborów. Teraz będzie próba manipulowania ordynacją europejską, tak aby straciły duże miasta na rzecz terenów Polski wschodniej. Można się spodziewać, że tym trzecim aktem będzie manipulowanie ordynacją w wyborach parlamentarnych.
To jest bardzo niedobry obyczaj i on także zwraca uwagę Brukseli na poczynania polskiego rządu. Kolejny powód do krytycznych ocen.
Dr Renata Mieńkowska-Norkiene powiedziała w wywiadzie dla nas, że jeżeli PiS zostanie na drugą kadencję, to będzie Polexit. Wyobraża pan to sobie?
Trwa codzienne pranie mózgu przez media publiczne, które polega na zniechęcaniu Polaków do UE. Na razie to nie dało żadnego skutku, bo generalnie w Europie, po tym szoku, jakim był Brexit, nastąpił wzrost zaufania do UE, ale kto wie. Wiadomo, że PiS-owi Unia przeszkadza, bo Kaczyński nie może urządzać Polski po swojemu. Unia zawadza Kaczyńskiemu swoimi zasadami.
Zdjęcie główne: Janusz Lewandowski, Fot. Flickr/European Parliament, licencja Creative Commons