Powstała swoista moda na krytykowanie opozycji przez opozycję przy każdej niemal okazji. Ale z tej mąki chleba nie będzie.
Deszcz obelg, szyderstw, memów, deklaracji, że na złość mamie odmrożę sobie uszy i oddam w wyborach nieważny głos, gromkich wezwań do obalenia Schetyny spadł na opozycję. Posłowie PO i Nowoczesnej dostali manto od obozu anty-PiS, ponieważ projekt liberalizujący prawo aborcyjne nie trafił do dalszych prac w komisji. Wprawdzie Platforma ukarała posłów głosujących przeciw i niegłosujących, a Nowoczesna posypała głowę popiołem, jednak skala oburzenia osiągnęła taki poziom histerii, z jakim nawet obóz „dobrej zmiany” nie miał w tej kadencji do czynienia. To oczywiście ważny symptom, który należy brać pod uwagę, bo żadna partia nie może sobie pozwolić na takie kryzysy wizerunkowe, ale zarazem poważny błąd i niezrozumienie sytuacji, z jaką mamy w Polsce do czynienia po 2015 roku.
Nie pomagajmy Kaczyńskiemu
Rozumiem oburzenie tych, którzy zbierali podpisy pod obywatelskim projektem Ratujmy Kobiety. Słusznie uważają, że nie wyrzuca się takich projektów do kosza właśnie dlatego, że są obywatelskie, ale przypominam, iż wyłamała się tylko grupa posłów, a nie wszyscy. Do tych, którzy poparli odesłanie projektu do komisji, nie można mieć pretensji.
Cała sytuacja pokazuje, że znaleziono sobie chłopca do bicia, zignorowawszy prawdziwe zagrożenie, jakim jest pełzająca dyktatura wprowadzana w Polsce przez PiS. Gdy Kaczyński głosował za przekazaniem liberalnego projektu aborcyjnego do komisji, wykazał się podręcznikowym cynizmem, a jego podwładni czerpią z tego nie lada satysfakcję. Po co im pomagać? A jednak pomocników co niemiara. Już nie tylko symetryści i lewica biją w Platformę Obywatelską i Nowoczesną, do nagonki przyłączyli się także wyborcy tych partii. Powstała swoista moda na krytykowanie opozycji przez opozycję przy każdej niemal okazji. Ale z tej mąki chleba nie będzie.
Odwołanie Schetyny wzmocni PiS
“Obalcie Schetynę!” – słychać na przykład. Bo nie ma charyzmy Tuska, bo ciągnie PO w dół, bo trzeba zastąpić go młodym, bo jest obciążeniem dla opozycji, bo nie da się lubić itp.
Naiwność tego wezwania wynika albo z jakiegoś nierozpoznanego resentymentu, albo z banalnej ignorancji, albo z naiwności. Po pierwsze, nie da się odwołać Schetyny, bo procedury partyjne są jasne: wybrano go w wyborach partyjnych i pozostanie szefem PO, ponieważ nikt nie zdecyduje się na dewastację wewnętrzną. Po wtóre, rozpoczynanie wojny w środku największej partii opozycyjnej – dysponującej największym poparciem po tej stronie barykady, strukturami i pieniędzmi – przed wyborami samorządowymi i zaraz potem parlamentarnymi może jedynie wzmocnić PiS. Po trzecie wreszcie, każdy, kto ma choćby mgliste wyobrażenie o naturze ludzkiej, musi wiedzieć, że mówienie komuś w świecie politycznym: “Odejdź, bo niektórym się nie podobasz”, może wywołać co najwyżej sarkastyczny uśmiech u adresata, jeśli nie irytację.
Samozaoranie symetrystów
Prawda jest taka, że akurat Schetyna ma kilka zalet, które się ignoruje, a jedna z nich to zdolność do prowadzenia realnej polityki. Być może bez jego umiejętności organizacyjnych i trzymania wewnętrznej spójności partyjnej PO już dawno rozeszłaby się w szwach. Przywódcy marzący o lepszym muszą więc zejść na ziemię: jest jak jest, więc zamiast się wikłać w absurdalne odezwy i ataki, lepiej konstruktywnie doradzać.
Symetryści w swoim sporze z obozem liberałów dokonują, jak się dziś mówi, samozaorania. Pouczają: nie wywyższajcie się, nie obrażajcie suwerena pisowskiego, przekonujcie, przeciągajcie na swoją stronę, bądźcie mniej zajadli, zmieńcie język, szanujcie adwersarza itp. Czy ktoś szanuje adwersarza, gdy mówi: “Spadaj, koleś, my chcemy innej Platformy, choć i tak nie będziemy na nią głosować, bo nie spełnia naszych oczekiwań?”. Nie.
Innym zasadniczym błędem jest przekonanie wyborców o poglądach stricte lewicowych, że od partii liberalno-konserwatywnej mogą się domagać spełniania swoich postulatów. Tymczasem Platforma od dawna powtarza, że na razie, bez poważnej debaty społecznej, nie jest zainteresowana liberalizacją prawa aborcyjnego. Chce zaś walczyć o zachowanie obecnego stanu prawnego, by zablokować projekt fundamentalistów. W wielu innych sprawach – socjalnych, gospodarczych – jest podobnie i doprawdy nie rozumiem, dlaczego partie lewicowe nagabują Schetynę, zamiast zdobywać własny elektorat i realizować swoje postulaty. To jakieś pomieszanie porządków, a biorąc pod uwagę to, że lewica sama jest skłócona, ma kilku liderów i wiele – jak Razem i SLD – sprzecznych interesów, także pomieszanie politycznych zmysłów. Róbcie swoje, jeśli nie chcecie się jednoczyć przeciwko PiS.
Zróbcie sobie własną partię, jeśli umiecie
Opozycja krytykująca opozycję ma jeszcze inną mantrę: potrzebne są nowa partia i nowy lider, ów osławiony polski Macron, który przyjedzie na białym koniu, wreszcie weźmie wszystko za twarz i pokaże Kaczyńskiemu, gdzie raki zimują. To świat fantazji, mrzonek, leśnych duszków. Mówiąc wprost: gdyby nowa partia mogła powstać, po prostu by powstała; gdyby zbawca mógł się zjawić, zjawiłby się.
Nową partią budowaną w opozycji do Platformy była Nowoczesna – dziś z marnym poparciem, skłócona, po wymianie liderów i z lichą perspektywą wyjścia z finansowego dołka. Nową partią powstałą w opozycji do SLD była Razem – dziś z poparciem, które się nie liczy w poważnej polityce. Nowymi ruchami społecznymi były KOD i Obywatele RP – pierwszy tonie w marazmie po dekapitacji lidera, drugi jest waleczny, ale działa głównie na ulicy – głośno, acz nieskutecznie. Nie da się powołać do życia lidera aktem mianowania, nie da się z niczego zbudować nowej formacji, zdolnej dziś do pokonania PiS, bo nawet odważny Palikot kiedyś skapitulował. W tym sensie rozumiem liderów parlamentarnych, którzy przyciśnięci do ściany mówią: “Nie podoba się, to weźcie się do roboty i zróbcie sobie własną partię, jeśli umiecie”.
Takie są fakty, twarda rzeczywistość. Nie chcę przez to powiedzieć, że istniejąca opozycja jest wspaniała, bez wad, że nie należy jej mówić, co nam się nie podoba, ale popadanie w krytykancką histerię przy każdej okazji służy tylko i wyłącznie PiS. Chcę jedynie powiedzieć, że trzeba się liczyć z rzeczywistością, porzucić fatamorgany na rzecz Realpolitik. Innej opozycji nie mamy i do wyborów mieć nie będziemy, podobnie jak nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń co do intencji Kaczyńskiego, który jest dziś głównym i jedynym przeciwnikiem Polski wolnej, praworządnej, demokratycznej, proeuropejskiej i szanującej prawa kobiet. Najpierw ją odzyskajmy, potem możemy się kłócić o inne sprawy.
Opozycjo, zejdź więc z opozycji! A najlepiej przekuj własne emocje w zjednoczony sukces przez zmianę obiektu tychże emocji.
Tekst ukazał się także na portalu gazeta.pl
Zdjęcie główne: Protest w obronie wolności mediów w Sejmie, 2016, Fot. Flickr/PO, licencja Creative Commons
Comments are closed.